468 Część IV. Twoja śmierć
przypaść diabłu, ale ponieważ zawsze należy do sacrum, człowiekowi nie wota podnieść nań bezbożne) ręki.
Oto dlaczego wahano się, czy przenosić cmentarze, lokalizować je z dala 04 miast, a nawet dezynfekować niegaszonym wapnem. Pewien lekarz-attrolo* z Miśni (1557—1636) twierdzi, że takie postępowanie byłoby „niegodn* chrześcijan”. Ogólnie biorąc, pisze Garmann, zmarli są to święci: mottu©* sacros. Podobnie jak ołtarzy i świątyń, miejsc świętych (loca sacra), nj» wolno ich przenosić (non fas est movere), należy się im reverentia i religio. Jak sądzę, kanoniści i teolodzy nigdy nie utożsamiali cmentarza z ołtarzem, Kiedy zmarłych chowano w kościele i na jego dziedzińcu, w sposób nie uzasadniony korzystali oni z sacrum, które nie było dla nich przeznaczone i które nie wypływało z ich obecności. Tutaj natomiast sacrum rodziło się 2 faktu obecności grobów. Jest to sacrum dwuznaczne. Dziwi nas, że spod pióra tego samego, pompatycznego, ale na swój sposób uczonego człowieka płynęły uwagi o szkodliwym wpływie cmentarzy na ludzką zdrowotność i o ich roli w powstawaniu epidemii, a jednocześnie — twierdzenie, że cmentarz, ziemia umarłych, należy do strefy sacrum, wobec czego nie wolno go tykać. Czyż nie jest to takie samo pomieszanie pojęć jak wśród polujących na czarownice? Czy wskazuje to na ponowne wzmocnienie się ludowego, archaicznego i pogańskiego sacrum, którego tak mało śladów znajdujemy w średniowiecznym folklorze? A może wyraża to raczej sakralizację nowożytnego typu, odpowiadającą nowym kategoriom naukowym, odkrytym właśnie przez nową, bardziej racjonalną myśl? Zjawiska, które w wieku XVIII zaliczy się do dziedziny higieny, chemii i biologii, wcześniej, z chwilą gdy je zaobserwowano, natychmiast zostały włączone w dziedzinę sacrum. Jest to rodzaj ich uznania. Tak więc zarówno w naszym przypadku, jak i w przypadku wymyślenia i prześladowania czamoksięstwa, reverentia i religio, jakich wymagano nie w stosunku do śmierci ani ceremonii pogrzebowych, ani do modłów za dusze zmarłe, lecz do cmentarza jako dla miejsca, gdzie składa się zwłoki, należą raczej do sacrum elitarnego niż sacrum ludowego, nawet gdy owo elitarne sacrum reaktywowało i obróciło na swoją korzyść stare prądy ludowej religii.
U Garmanna nie znajdujemy żadnego śladu rodzinnego uczucia, które wyrażało się w tęsknocie do „cmentarza naszych ojców” u protestantów H. de Sponde’a (patrz rozdział szósty). Warto zapamiętać te wyrazy szacunku, a przede wszystkim czci, religio: odezwą się ponownie w pozytywistycznym klimacie XIX wieku. Są charakterystyczne dla naukowych koncepcji natury w wieku XVI i XVII. Błędem byłoby dopatrywać się w nich ludowych form czci dla cmentarza, które nigdy nie były tak wyraźne i zdecydowane.
SZKODLIWY WPŁYW CMENTARZY NA STAN ZDROWOTNY LUDNOŚCI: LEKARZE I CZŁONKOWIE PARLAMENTU WIEK XVIII,
Wiedziano więc już o szkodliwym wpływie cmentarzy na ludzkie zdrowie. Zarządzenia policyjne, jak na przykład Grandę et Necessaire Police z 1619 roku,3 zawierały wskazówki, jak ustrzec się przed niebezpieczeństwem. W czasie epidemii zalecano wprawdzie pewne nadzwyczajne środki zapobiegawcze, nie było jednak mowy o zmienianiu starego porządku rzeczy.
Jeżeli nawet w Paryżu wieku XVI i XVII przenoszono loca sacra, czyniono to nie w trosce o higienę, lecz aby umożliwić rozbudowę kościoła i jego przyległości.
Około połowy wieku XVIII dochodzi jednak do głosu opinia i o zjawiskach zaobserwowanych przez lekarzy znowu zaczyna się mówić, ale joż nie jak o diabelskich sprawkach, lecz jak o stanie rzeczy, w którym wprawdzie nie ma nic nadprzyrodzonego, który wszakże dłużej trwać nie może.
W roku 1737 parlament paryski przedstawił lekarzom ankietę na temat cmentarzy, a była to zapewne pierwsza urzędowa inicjatywa w tej dziedzinie. Lekarze potraktowali sprawę w duchu naszej dzisiejszej wiedzy, ale nie pociągnęło to za sobą żadnych następstw, bo zalecili jedynie „więcej starania przy pochówku i większą dbałość w utrzymywaniu cmentarzy”.4
W tym samym okresie (1745) ksiądz Poree opisuje w Lettres sur la sepuliure dans les eglises5 sytuację, która zwłaszcza dla ludzi mieszkających w sąsiedztwie cmentarzy i kościołów była nader uciążliwa. Potępia on chowanie zwłok w kościołach jako jednocześnie zagrażające i zdrowiu publicznemu, i godności kultu. Autor przytacza zakazy prawne, podważa zasadę grzebania ad sanctos, niezrozumiałą dla reformatorów zarówno katolickich, jak protestanckich. „Przyznawano pewną sferę oddziaływania modlitwom i ceremoniom, których bezpośredni wynik jest czysto moralny.” Autor żąda, aby zabroniono pochówków w kościołach, gdyż „wolno nam cenić zdrowie, a czystość walnie przyczynia się do zachowania go”. Czystość zaczyna zyskiwać tę wartość, jaką będzie miała w XIX wieku; święty Benedykt Labre, który wierzył jeszcze, że brud ma swoje walory, nie znalazłby już posłuchu we Francji (mimo że tak zawszony, przyjęty został w Rzymie!). Zdaniem księdza Porće kościoły nie powinny zagrażać zdrowiu; żąda on „kościołów czystych, przewiewnych, w których czuje się tylko woń palonego kadzidła”, „gdzie człowiekowi nie grozi złamanie karku na nierównej posadzce”, stale poruszanej przez grabarzy. Wreszcie proponuje, aby cmentarze przenieść za miasto, „bo jest to najskuteczniejszy sposób, aby zapewnić i utrzymać świeżość powietrza, czystość świątyń i zdrowie mieszkańców, co jest rzeczą najwyższej wagi”.
Pomysł przenoszenia cmentarzy nie miał w sobie nic rewolucyjnego: proponowano to radom kościelnym, które już zamierzały zakładać nowe cmentarze i lokować je systematycznie za miastem. Jednakże w przekonaniu