SWIATNAUKI@PROSZYNSKIMEDIA.PL Listy
SWIATNAUKI@PROSZYNSKIMEDIA.PL Listy
Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania listów.
FIZYCZNE DEJA VU
Jestem skromnym czytelnikiem literatury popularnonaukowej. Chciałbym złożyć zażalenie. Fizyka kwantowa w zastraszającym tempie mnoży byty. Gdzie są czasy, gdy proton, neutron i elektron tworzyły obraz prostoty, o której marzył Demokryt? Teraz mamy kwarki, leptony, fotony, grawitony, gluony, żetony, cząstki Higgsa. A za węgłem czają się fotino, grawitino, wuino, higgsino itd. Wiele z nich występuje w odmianach charakteryzujących się kolorem lub zapachem. Fizycy nie wykorzystali chyba tylko zmysłu smaku.
Cząsteczki mają wiele atrybutów, na przykład ładunek lub spin, które po prostu istnieją, lecz nie poddają się zrozumiałemu dla laika wyjaśnieniu. Jeżeli pojawia się nowe zjawisko, jak inflacja, to tworzy się nowe pole, w tym przypadku infla-tonowe. Przypomina mi to historię fizyki, w której funkcjonowały pojęcia flogistonu i eteru.
Zauważam też inną analogię: do XIX-wiecznej chemii, która znała już układ okresowy pierwiastków. Tak jak teraz łączymy cząstki w' rodziny, wtedy porządkowano pierwiastki. Jednak takie pojęcia, jak na przykład wartościowość chemiczna, wyjaśniono dopiero w XX wieku dzięki teorii orbitali atomowych. Gdzie jest taka teoria dla cząstek elementarnych? Z tego, co wiem, chyba jedyną kandydatką jest teoria strun, według której różne cząstki mają być odmiennie drgającymi strunami. Tylko że jeszcze nie znalazłem wyjaśnienia, jakim częstościom odpowiadają kwarki, a jakim leptony, czym różnią się drgania cząstki od antycząstki, które drgania odpowiadają za pojawienie się ładunku elektrycznego itp. Wiem, że moje narzekania są daremne, ponieważ opisana przeze mnie sytuacja wynika z ogromu skomplikowania rzeczywistości fizycznej. Może Świat Nauki wie coś o badaniach, które odpowiedziałyby na moje pytania?
ANDRZEJ HOLZHAUSEN
ODPOWIADA PROF. JERZY KOWALSKI-GLIKMAN: Bezkompromisowy (i nieco cyniczny) obrońca fizyki współczesnej odparłby te zarzuty, posługując się analogią do stanu chemii pod koniec XIX i w pierwszych dekadach XX wieku. Prawdą jest, że w ogrodzie zoologicznym cząstek elementarnych mamy wiele różnorakich bestii, i pewnie jest już ich tak dużo, że trudno nam pogodzić się, iż wszystkie są „elementarne ".Ależ drugiej strony od niemal 40 lat dysponujemy, opracowanym przez Stevena Weinberga, Abdusa Salarna i Shaldona Lee Glashowa, doskonałym modelem opisującym świat tych cząstek. Dzięki pracom Gerardusa 'i Hoofta i Manitiusa J. Veltmana wiemy też, jak na podstawie tego modelu przewidywać właściwości mikroświata, i nie ma w zasadzie obserwacji, które z tymi przewidywaniami byłyby niezgodne. Tak więc sytuacja w fizyce cząstek elementarnych te istocie przypomina tę, z którą mieliśmy do czynienia w chemii u’ latach trzydziestych, kiedy nie tylko rozumieliśmy już budowę atomów, ale mogliśmy z dużą dokładnością przewidywać ich właściwości. Stawianie pytania, dlaczego tak dużo jest różnych cząstek elementarnych, jest podobne do problemu, dlaczego w przyrodzie istnieje tyle różnych atomów.
Autor listu ma jednak te moim przekonaniu rację, argumentując, że - u’ odróżnieniu od chemii - te fizyce stan, te którym mamy do czynienia z dużą liczbą obiektów, których sensu istnienia nie jesteśmy te stanie zrozumieć, jest sytuacją głęboko niezadowalającą. Fizycy zdają sobie z tego problemu sprawę od chwili powstania Modelu Standardowego i mimo kilkudziesięciu lat intensywnych wysiłków nie wydają się dziś bliżsi jego rozwiązania niż 40 lat temu. Nowatorskie koncepcje teoretyczne, takie jak Wielka Unifikacja, supersymetrie, superstruny itp., nie przybliżyły nas do satysfakcjonującej konkluzji. Jak pisze te swojej nowej książce The Trouble with Physics jeden z najbardziej wpływowych współczesnych fizyków Lee Smolin, fizyka fundamentalna znajduje się te jednym z najgłębszych kryzysów te swojej całej ponad 300-letniej historii. Jestem jednak optymistą: świadomość kryzysu jest zazwyczaj zwiastunem rewolucji; wierzę, że te ciągu następnych kilku lat wyłoni się nowe, bardziej adekwatne rozumienie otaczającego nas świata.
SUWAK ZREHABILITOWANY Z niemałą radością przeczytałem w czerwcowym numerze Świata Nauki artykuł „Kiedy światem rządził suwak”, poświęcony suwakom logarytmicznym. Temat jest mi bliski, od lat bowiem kolekcjonuję te przyrządy. Niestety, do tekstu wkradły się drobne błędy.
Stosowane w tekście określenia elementów suwaka nie odpowiadają nazew nictwu ugruntowanemu w Polsce. Użyta w tekście wysuwka to w rzeczywistości przesuwka lub czasami języczek. Lewy (i prawy) wskaźnik to - lew a (lub prawu) jedynka lub często dziesiątka (dla prawej jedynki). A zupełnym nieporozumieniem jest znacznik. W Polsce było to okienko lub rzadziej ramka czyr szkiełko.
To są drobiazgi, na które można by przymknąć oko. Jednego wybaczyć się nie da. W tekście czytamy: „Co gorsza, trzeba wiedzieć, gdzie powinien się znaleźć przecinek dziesiętny (wyniku)...” i dalej: „Ów groźny przecinek sprawiał, że każdy rzetelny inżynier sprawdzał wyniki obliczeń, szacując najpierw spodziewany wynik". Autor tekstu prawdopodobnie nie liczył na suwakach. Ustalenie rzędu wielkości wyniku z wykorzystaniem suwaka jest czynnością, którą znałem, mając 10 lat, i czego uczono mnie w szkole. Bez tej umiejętności nie można było skończyć studiów technicznych. Wielkość wyniku ustalało się najprostszym rachunkiem i gdy ktoś nie wie, na czym on polega, nie powinien mówić o „trudnościach związanych z tropieniem przecinka”. Wiele osób stosowało „pozasuwakow'e" szacowanie wyniku, ale one po prostu nie umiały w pełni wykorzystać tego przyrządu!
Nie wiem, jak można zrekompensować krzywdę, jaką niepochlebnymi słowami wyrządzono suwakom. Dla młodych to potwierdzenie archaiczności urządzenia, które nieraz do dziś sprawdza się lepiej od komputerów.
WOJCIECH SAWICKI
W OBRONIE DARWINA I ZDROWEGO ROZSĄDKU Na naszej stronie internetowej (www.swiatnauki.pl) w zakładce W obronie teorii ewolucji publikujemy stanowiska szanowanych polskich gremiów naukowych oraz wybitnych badaczy w sprawie pomysłu wiceministra edukacji narodowej, by ograniczyć nauczanie ewolucjonizmu w szkole. Do tych znakomitych wypowiedzi chcielibyśmy dołączyć i nasz skromny, ale nie mniej zdecydowany, głos oburzenia. Nie można mieszać nauki z najbardziej nawet zakorzenionymi wyobrażeniami o początkach świata i naszego gatunku, które nie mają potwierdzenia w faktach!
Redakcja Świata Nauki
GRUDZIEŃ 2006 ŚWIAT NAUKI 3