232 LCBOMUtlUU: WYBÓR PISM
O powinowactwie stawy z fortuną, albo różności miedzy chwałą a sławą
Słuchał Artakses dotąd z niewypowiedzianą pilnością i ukontentowaniem słów Ewandra, kiedy postrzegli obaj przez okno. że kawalkata 1 2, która wprowodznła Kllotarsesa, przyjeżdżała w miasto pobocznlą 1 ulicą. Za-czym nieznacznie, aby Ich było nie postrzeżono, patrzał i na nię z damami t kawalerami inszymi, którzy potym do nich przyszli. Nie mając już wlącej czasu o przedsięwziętej matcryjej sobie replikować i długi czas w niemałej strawiwszy konwersacyjej — onegoż dnia aż do samego wieczora bawili się z sobą. a kiedy już wieczór przystąpił, przybiegł z królewskich jeden pokojowy, pilno żądając Ewandra. aby nim pójdzie spać. przyszedł pierwej na pałac widzieć się z królem. Na co odpowiedział Ewander, że miał uczynić dosyć rozkazaniu królewskiemu. A skoro odszedł królewski posłaniec i wszyscy od nich rozeszli się. że tylko sami z sobą zostali prosił Artakses Ewandra, aby u niego zjadł wieczerzą bo blisko stał pałacu królewskiego, żeby mu było bliżej zarazem stamtąd póść '• po wieczerzy do’ króla; co i uczynił Przez wszytek tedy czas z podziwdcriicm uważali z sobą M, co by za przyczyna była tej konferencyjej królewskiej, rożnie o tym sądząc. Artakses twierdził, że nlepochybnie nazajutrz musi uróść Jaka rada tajemna, potym obawiał się. żeby król rano nie myślał gdzie jechać i dlatego chciał z nim w wieczór mówić. Narzekał przy tym na opóźnienie w sprawach i zwłokę, która by stąd miała uróść.
Ale Ewandcr rozśmiawszy się: — „Wtem Ja — rze-ezc — ze nic inna przyczyna jest tej pilności królewskiej, tylko przyjazd FilotarsesA i nie pochybnie jakieś plotki znowu wyniknęły, bo jako król wzinl raz du niego suspicyją ls, tak ci, co mają w tym interes, oby go psowałi, nie przestają wymyślać chimer coraz nowych. Ale o baczymy to jutro. Urosła tedy coraz większo ciekawość w Artakscsie wiedzenia, jeśliby to, i co w tym nowego było, bo mu na tym należało ,ł, czego wszytkle-go obiecał Ewander kommunikować mu nazajutrz szczerzo. A skoro było po wieczerzy, poszedł Ewander do króla i tak na onej ciekawej ekspektatywic 11 wiedzenia co by było, rozszedszy się z sobą. dzień on skończyli.
ROZMOWA ÓSMA
Chcąc się dowiedzieć Artakses, co za konfcrencyją miuł 2 królem Ewander dnia wczorajszego, zaraz rano posłał dowiedzieć się, jeżeli wstał, umyśliwszy być u niego tą inlencyją \ aby był wyrozumiał z niego doskonałe o wszytkira, o czym jeno król z nim konferował. Taką miał ciekawość wiedzenia o tym, że mu sie minuty zdały być zbyt długie, ale daleko bardziej biedzić się z niecierpliwością swoją musiał, kiedy powróciwszy sługa jego opowiedział mu. że już potkał Ewandra z domu do króla jadącego, bo pilno po niego posłał. 1 że Ewander tak mu przez niego kazał powiedzieć, że przed południem żadną miarą z nim widzieć się nie mógł. ale że od wieczora pragnął zejść się z nim w ogrodzie pod pałn-
,B iu»phv)a — podejrzenie.
'» naleirtło - dziś: xs1oiało '• cfopekwtt/ujo — oczekiwanie.
Rojmnwi óim»
' tą łnfrticyjp — w tym zamiarze. tl.W Naf Vn» I, Nr M» Luftoounlił W»Ur *l«»l *2
kflujflllcaca — orszak konny.
• poboc-r.Ju od: poboczni, poboccniu - boczny, bocjtn.i " jxW«1 — pó&t.
uu-oioll s »obq — roxwutali miedzy sobą.