8
ty do tak niewdzięcznej nauki, zato skłonniejszym byt do dumania, mianowicie w rzeczach religijnych. Z bratem starszym Andrzejem, który był w wyższych klassach, mieszkał razem u jakiójś starćj wdowy, która miała dwóch synów bardzo rozpustnych.
Wdowa ta, osobliwie śmieszna osoba, miała pretensyę pochodzić ze szczepu jakichś książąt Spicimirów; synaczkowie jój, także tą pychą się przejęli i najokropniej prześladowali biednych Brodzińskich, których mieli w podejrzeniu, że nie są szlacheckiego rodu. Po dwóch latach mieszkania u wdowy, ojciec uznał potrzebę umieścić ich gdzieindziej; nastręczono mu krawca, który się tanio zgodził; ale byłto pijak zawołany, i najczęściej gdy wszystko przepił, wynosił na zastaw dane do roboty sukno, a nawet i odzież bićdnych studentów, nietylko tę co była w kufrze, ale i tę co z siebie na noc zdjęli. Tym sposobem nieraz po kilka dni nie szli do szkoły, znosząc głód, zimno, przekleństwa nieszczęśliwej krawcowej, i skwiórk zgłodniałych dzieci.
Kazimiórz przymuszony zostawać w zimnej izbie, nieraz po całych dniach siedział w pościeli, czytając nabożne książki, tę jedyną w strapieniach pociechę.
Szczęściem nadjechał ojciec i wyrwał ich z tego piekła, nająwśzy Btan-cyę u jednego z kancelistów sądowych, którego mieszkanie po dawniejszem zdawało się im pałacem. Kancelista był rodem Węgrzyn, niezmiernie powolny, przystojny, i także lubiący butelkę. Zycie tam mieli dobre, naw'et zanadto huczne, ale tylko na początku każdego kwartału, gdy kancelista pen-syą odebrał, ale koniec bywał smutny, dla zupełnego Lraku funduszów. Wszystko szło na zastaw, nawet suknie dziecinne. Kazimierz był faworytem kancelisty, który go zwykł był brać do szynkowni, gdzie pito miód i wino; on zaś lubo w szklankach nie miał udziału, wynagradzał sobie zato bułkami dawanemi do przekąski.
Przez ten czas parę razy jeździli do domu na wakacye, gdzie się macosze nawet nie pokazywali na oczy, trawiąc całe dni w polach i lasach. Jednego roku w zimie sąsiedzi przysłali po nich do Tarnowa, gdyż ojciec był śmiertelnie zachorował. Stało się to bez wiedzy macochy. Przybywszy zastali ojca spowiedź czyniącego; przy łóżku obok krucyfiksu świece gorzały. By lato właśnie chwila, w której ojciec podpisał testament. Skoro takowy odczytano, macocha wpadła w taką passyę, iż w pokoju chorego porywała obrazy i inne sprzęty i z krzykiem największym ku łóżku miotała. Ojciec modlił się tylko po łacinie. Macocha gdy ujrzała w tej chwili wchodzących pasierbów, gniew jćj zwrócił się ku nim, a mianowicie ku obecnym sąsiadom, za to, że ich sprowadzili dla zabrania majątku po ojcu.
W ojcu widać było mocne poruszenie, rzucił na dzieci żałosnym wzro-kietę, i kazał je oddalić. Nazajutrz uzyskawszy przystęp do chorego ojca, odcbraG od niego błogosławieństwo, i kazał im do szkół odjechać. Wszyscy domownicy płakali biednych dzieci, mianowicie żyd arendarz, koło którego
4