61
z tego ogrodniczego kunsztu nie zostało nic, prócz porządnie utrzymanych trawników. Wprawdzie widzi się wiejskie dziewczyny, które na spodziewany przyjazd «państwa» pielą i grabią szeroki zajazd przed pałacem, ale na tem się kończy dbałość o wygląd ogrodu i parku. Lecz o ile ze świetnego ogrodu mało pozostało śladów,
0 tyle naturalny park z olbrzymiemi, odwiecznemi drzewami, które «w nieregularnych grupach tworzą jakieś tajemnicze święte gaje, pamiętające, zda się, czasy pogańskie*, każe myśleć o urokach parku Saint Cloud.
Idąc w kierunku płynącej dołem Wilji, dochodzi się do niewielkiego, półokrągłego tarasu nad urwiskiem, z którego z poza wierzchołków rosnących na zboczu świerków ma się niezrównanie piękny widok na rzekę w dole, wężowo wijącą się między dwiema ścianami stromych, zielonych wzgórz. Widać całą dolinę Wilji, a wśród niej dominują lasy z Kalwaryjskim kościołem rokokowym i kapliczkami; w głębi zaś, na prawo, w błękitnej srzeżodze majaczeje Wilno ze swemi górami
1 wieżami kościołów. Trudno oczy nasycić tym niewypowiedzianie pięknym widokiem, oczywiście w pogodę, w słoneczne popołudnie. Z wrażeń, których się doznaje w Werkach, niewątpliwie to jest najsilniejsze, najbardziej wrażające się w pamięć.
Wybrawszy się do Werek przed południem, można tymże statkiem parowym być już w Wilnie o godzinie 5-tej po południu zpowrotem, tak, że odrazu wypada pojechać do Sztralla na podwieczorek.
Po podwieczorku zaś, jeśli się nie chce zgrzeszyć wobec samego siebie, jest najlepszj pora, by pójść z wizytą do prof. Ferdynanda Ruszczyca, który nietylko jest znakomitym arlystą-malarzem, ale i najlepszym — obok prof. Kłosa — ciceronein po tak gorąco ukocha -nem przez siebie Wilnie.
Mieszka on przy ulicy Zamkowej, w domu pod Nr. 24, w lewej jednopiętrowej oficynie, w kilkupoko-jowem mieszkaniu, które kiedyś było mieszkaniem Sło-