nam przed oczami — ciała w najszerszym rozumieniu tego sło» wa i jego istotnego znaczenia dla powstania umysłu.
To niewidzialne ciało przypomina mi niewidzialnego człowieka Chestertona5. Może znacie tę historię. Z góry przewidywane morderstwo zostało popełnione w domu pilnowanym przez czwórkę obserwatorów. Zagadką nie było to, że doszło do spodziewanej zbrodni, ale to, że ofiara była w domu sama, a wszyscy czterej strażnicy zgodnie i kategorycznie twierdzili, że nikt do niego nie wchodził i nikt go nie opuszczał. Oczywiście nie było to prawdą: na ich oczach do domu wszedł listonosz, dokonał zabójstwa i wyszedł, zostawiając nawet na śniegu ślady swych niespiesznych kroków. Każdy go widział, a jednak wszyscy temu przeczyli; po prostu nie pasował do teorii, którą sformułowali w sprawie tożsamości potencjalnego mordercy. Obserwatorzy patrzyli, ale nie widzieli.
Obawiam się, że coś porównywalnego działo się z wielką tajemnicą problemu ciało-umysł. Dążenie ku rozwiązaniu, nawet częściowemu, wymaga zmiany perspektywy. Wymaga zrozumienia, że umysł powstaje z lub w mózgu umiejscowionym w ciele właściwym, z którym wzajemnie na siebie oddziałują; że dzięki pośrednictwu mózgu umysł ma swoje podłoże w ciele właściwym; że umysł zwycięsko przetrwał ewolucję, ponieważ pomaga utrzymywać ciało; i że umysł powstał w tkance biologicznej - komórkach nerwowych - która ma tę samą charakterystykę co inne żywe tkanki w organizmie. Sama zmiana perspektywy nie rozwiąże problemu, ale wątpię, czy bez niej uda nam się tego dokonać.
Utrata ciała i utrata umysłu I
Czasami trafia się nam jakieś uderzające spostrzeżenie, które zmienia sposób naszego myślenia. Bywa też na odwrót: uzmysławiamy sobie, że obecny sposób myślenia zmienia znaczenie spostrzeżeń dokonanych w przeszłości. Czasami, jeśli mamy szczęście, ponowna ocena własnych obserwacji może pomóc w skrystalizowaniu poglądów. Tak właśnie było ze mną. Jako młody neurolog miałem pacjenta, który precyzyj-
nie wskazując na części własnego ciała, opisywał przedziwne odczucie, rozpoczynające się gdzieś w podbrzuszu i unoszące w klatce piersiowej. W miarę jak przesuwało się ku górze, ów człowiek tracił czucie poniżej tego poziomu, jak przy miejscowym znieczuleniu. Odczucie to wznosiło się, a gdy sięgało gardła, pacjent tracił przytomność. W chwilę potem, czego już nie był świadomy, wstrząsały nim epileptyczne konwulsje. Po kilku minutach atak mijał i pacjent wracał do stanu normalnego.
Ludzie dotknięci padaczką często opisują dziwne ■wrażenia poprzedzające ataki. Te zjawiska noszą nazwę aury; takie jak opisana wyżej nazywamy aurami „epigastrycznymi”; to jedna z bardziej popularnych odmian6. Dlaczego więc ta bynajmniej nie wyjątkowa historia mojego pacjenta nabrała dla mnie takiego znaczenia? Otóż dlatego, że znacznie później jego przypadek otworzył następującą możliwość: kiedy zawieszona zostaje funkcja bieżącego mapowania ciała w mózgu, to samo dotyczy umysłu. Można powiedzieć, że usunięcie obecności ciała w umyśle było niczym usunięcie mu gruntu spod nóg. Radykalne zakłócenie przepływu zobrazowań ciała, które stanowią podstawę naszych uczuć i poczucia ciągłości, może pociągać za sobą równie radykalne zakłócenia naszych myśli o obiektach i sytuacjach7.
Wiele lat później, kiedy badałem pacjentkę ze schorzeniem zwanym asomatognozją, zarysowana powyżej sugestia nabrała prawdopodobieństwa. Większość odczuć związanych z ciałem, choć nie wszystkie, zanikała stopniowo, lecz w krótkim czasie. Trwało to kilka minut, ale jaźń i praca umysłu nie uległy zawieszeniu. Zniknęło poczucie kośćca i mięsni, ale nie trzewi (w tym przypadku puls). Podczas tych niepokojących epizodów pacjentka pozostawała przytomna i czujna, choć nie mogła się zmusić do ruchu i nie mogła myśleć o czymkolwiek poza swoim niezwykłym stanem. Było oczywiste, że jej umysł nie funkcjonował wtedy normalnie, niemniej wciąż potrafił obserwować i relacjonować to całe zamieszanie. Jak sama to obrazowo ujęła, „nie przestałam wcale czuć, że istnieję; straciłam tylko ciało” - choć ściślej byłoby powiedzieć że straciła jego część. Wskazywało to na możliwość, że dopóki tworzone są jakiekolwiek obrazy ciała - czyli umysł
173