klasy. Takie spojrzenie na problem klasyfikacji obiektów będących przedmiotem naszych zainteresowań wydaje się najlepiej zaspokajać psychologiczną i poznawczą potrzebę porządkowania świata drogą kategoryzacji zjawisk i procesów. Język nie pozwala nazywać zjawisk jednostkowych, a jedynie klasy przedmiotów, co prowadzi nieuchronnie do stereotypizacji, czyli koniecznego zubożenia postrzegania i ekspresji. Musimy jednak tę dyskomfortową sytuację akceptować, jeśli chcemy świat opisać i czynić go przedmiotem komunikowania. Nie da się wyjść poza granice konwencji - możemy co najwyżej porzucać stare i tworzyć nowe.
I właśnie zwolennicy drugiego podejścia do problemu internetowych gatunków dziennikarskich twierdzą, że jest to konieczne. Konieczne ze względu na uwarunkowania technologiczne i kulturowe, a zwłaszcza nową sytuację komunikacyjną, generującą nowe zachowania nadawców i odbiorców, nowe relacje pomiędzy nimi, nowe typy wypowiedzi oraz rodzaje i gatunki tekstów. Chodzi przy tym nie tylko o korektę stereotypów gatunkowych, lecz także o ich odrzucenie ze względu na nieprzydatność. Za ową refutacją rzadko jednak idą jakieś nowe propozycje. Literatura genologiczna jest w tym wypadku zdumiewająco uboga. Tradycyjne wzorce gatunkowe nadal funkcjonują w internecie, wykazując niekiedy niezwykłą odporność na oddziaływanie otoczenia i zmiany rzeczywistości technologicznej, językowej oraz reguł postępowania i ról nadawców i odbiorców. Jest to nieuniknione, ponieważ konwencje kulturowe ukształtowane we wspólnocie komunikacyjnej, nadające kształt konkretnym interakcjom odznaczają się zadziwiającą trwałością, długowiecznością i niereagowaniem na zmiany. Ma to swoje oczywiste dobre strony, ale utrudnia rozpoznanie stanów rzeczy i adaptację do nowych sytuacji, a więc korektę działania komunikacyjnego.
Trzecie stanowisko w kwestii genologii dziennikarskich tekstów w internecie ma.charakter kompromisowy. Jego różne warianty zachowują odmienny dystans •wobec;skrajności, ale równocześnie usiłują je przybliżyć lub zignorować._ i Uznając w pełni zasadność i pożytek z podejmowania prób adaptacji narzędzi teoretycznych wypracowanych na gruncie literaturoznawstwa i prasoznawstwa do opisu i analizy tekstów i wypowiedzi w internecie, skupię się na argumentach zwolenników drugiego podejścia, otwierających - moim zdaniem - nowe horyzonty poszukiwań klasyfikacyjnych, niezależnie od oceny dotychczasowych rezultatów. Argumenty te pojawiają się między innymi w związku z dwoma paradygmatami: chaosu i bazy danych.
Zastrzeżenia wobec prawomocności stosowania kategorii tradycyjnej genologii mają w ramach tego stanowiska, które nazwę „refutacyjnym” charakter złożony: filozoficzny, antropologiczny, socjologiczny, technologiczny, czyli ogólnie teoretyczny, a z drugiej strony - praktyczny. Wszelkiego rodzaju typologie, kategoryzacje, działania porządkujące oparte są na przesłankach ontologicznych i teoriopoznawczych.
Zakłada się tu, iż rzeczywistość jest jako tako stabilna, rozpoznawalną i przewidywalna. Założenie takie jest wszelako coraz częściej kwestionowane, nie tylko w stosunku do świata przyrody, lecz także kultury. Nie przekreśla to jednak automatycznie możliwości i sensu operacji genologicznych (normatywnych i opisowych), ponieważ wobec ciśnienia tradycji mają one, razem z tekstami, do których się odnoszą, charakter w dużej mierze autonomiczny, niezależny od przemian.społecznych i postępów techniki. Świadomość gatunkowa wydaje się opóźniona w stosunku do zmian sytuacji komunikacyjnych. Dlatego bezrefleksyjnie lub z premedytacją podporządkowujemy się pewnym regułom tworzenia i odbioru tekstów, jeśli chcemy rozumieć i być rozumiani, czyli pozostawać członkami jakiejś wspólnoty komunikacyjnej. Pełna akceptacja owych reguł możliwa jest oczywiście tylko na gruncie określonej, pozostającej w zgodzie z tymi regułami wizji świata. Kryzys europejskiej tradycji filozoficznej i racjonalistycznej, a także fundamentalna krytyka współczesnej cywilizacji powoduje wszakże, iż społeczne i kulturowe otoczenie postrzegamy coraz częściej jako chaos i coraz mniej widzimy w nim ładu i porządku. Mimo to normy zachowań twórczych i odbiorczych ukształtowane w przeszłości wywierają na nas wpływ przemożny i skuteczny, co wyjaśnia równoczesne współistnienie zasadniczo różnych (w tym także tradycyjnych) paradygmatów kulturowych w sferze komunikacji społecznej regulowanej przez najnowsze technologie.
Termin „chaos kulturowy” wprowadzili - na zasadzie analogii do wizji świata sugerowanej przez dwudziestowieczne nauki przyrodnicze - Max Horkheimer i Teodor Adorno w eseju z 1944 roku zatytułowanym Przemysł kulturalny. Proces chaotyzacji kultury pozostawał, według nich, w związku uprzemysłowieniem, utratą oparcia w religii, ostatecznym rozkładem więzi międzyludzkich charakterystycznych dla prekapitalizmu1. O chaosie mówili więc autorzy jako o zjawisku • negatywnym, podczas gdy w języku nauk przyrodniczych „chaos” nie ma pejoratywnego znaczenia. Będąc terminem niewartościującym, wskazuje on na coś, co po prostu jest i ma charakter, jeśli nie uniwersalny, to przynajmniej powszechny. Teoria chaosu kładzie nacisk raczej na proces niż stan, bardziej na stawanie się niż bycie. Zachowanie systemów chaotycznych jest zasadniczo nieprzewidywalne, choć za pomocą wyrafinowanych narzędzi matematycznych może być ono modelowane.
Odżegnując się - podobnie jak fizycy, kosmologowie czy meteorologowie -od wartościowania, Brian McNair nazywa kulturowym chaosem „różne zakłócenia towarzyszące wyłanianiu się zglobalizowanej kultury informacji XXI wieku”2.
M. Horkheimer, T. Adorno, Dialectic of Enlightenment, Allen Lane, London 1973.
B, McNair, Cultural Chaos. Joumalism, News and Power in a Globalised Word, Routledge, London-New