mycia, niechIujności i włóczęgowskiego wyglądu.' Jednakże — przyznajemy sami - jesteśmy tu ograniczeni przez jedność powszechnej j)ozorności do tych samych metod, przy pomocy których ortodokcja podtrzymuje swe gładkie, ugrzeczniono niedorzeczności. W każdym razie, natchnieni przez niezwykle subtelna esencje, która - jak mi sie wydaje - zaczyna przenikać XX wiek, zastępując dogmatyczno opary powiewom relatywizmu, nie ulo-gamy tu złudzeniu, że odkrywamy jakieś bezwzględne prawdy i dowiedzione fakty, któro zastąpię siarę wiarę i rzucę snop światła w mroczny gęszcz zjawisk. Przeciwnie, bez żadnych złudzeń czujemy, że nie jesteśmy ani troclio mniej przesędni i łatwowierni niż jakiś logik, chemik, aborygen, kustosz czy wieśniak.
Ortodoksja wykazuje, w takich samych terminach, w jakich my wyrażamy swe herezje, że jośli różne rzeczy znalezione w kopalnym węglu inogly się tam dostać jedynie przez upadek z nieba - to spadły z nieba. Stąd pewien autor, piszęcy w „Manchester Litorary and Philosophical Society‘s Momoirs" (2-9-300), dowodzi że „kręgle kamienie, znajdowano czasem w węglu, muszę być kopalnymi meteorytami", że spadły z nieba dawno temu, gdy węgiel był jeszczo miękkę masę, zalęgajęcę powierzchnię ziemi, i dlatego znajduje się je wownętrz brył, bez żadnych śladów przebijania się do środka,
W „Notes and Quorios" (11-1-408) znajduje się opis starożytnej miedzianej pieczęci o rozmiarach niewielkiej monoty, znalezionej w pokładzie kredy, na głębokości 1,5-1,8 m.
Kamieniołom ton znajduje się koło miejscowości Brednen-stone, w Anglii. Na pieczęci, według opisu w „Notes”, widoczny jost mnich klęczęcy przed Marię z dzieciątkiem Jezus, zaś na obrzeżu pieczęci znajduje się napis: Saint Jordanis Monaclii Spaldingie.
Nie wiem, co o tym myśleć. Kreda z Brednenstone liczy sobie pownie ze czterdzieści milionów lal albo i więcej.
Mamy też inno arcynicchlujne diabelstwo w „Scientific American" (7-298), któro my sami wyklinamy, my - obrońcy wyklętych, jednakże w jedności Wszechbytu i i wyklinane musi sobie czasami trochę powyklinać. Historia typowa dla gazet: oto w czerwcu 1851 r. ładunek wybuchowy wyrwał z pokładu twardej skały kamieniołomów w Dorchester w stanie Massachusetts, dzwonowato naczynie wykonane z jakiegoś nieznanego metalu. Zewnętrzne ścianki naczynia były inkrustowane srebrnę dekorację o motywach roślinnych, „roboty bardzo zręcznego rzemieślnika". Według opinii redakcji „Scientific
American’’ przedmiot ów mógł być wykonany jeszcze przed potopem, prawdopodobnie przez Tubol Kaina, znakomitego kowala i pierwszego mieszkańca Dorchoster.
Twierdzenie to wydaje mi sip nieco arbitralne, nie jestem jednak aż tak zagorzałym wrogiem nauki, by napadać na każda naukowa opinię. Inny hultajski przypadek, który smakujemy z rozkoszą, publikuje magazyn „Naturo" (35-36). Historia ta dotyczy geometrycznego w formie kawałka metalu, który znaleziono w 1885 r. w kopalni węgla w Austrii. Obecnie przedmiot ów znajduje się w muzeum w Salzburgu.
Według naszej opinii taki cigty, geometryczny przedmiot, jeśli znajdujemy go w bardzo starym pokładzie wpgla, mógłby antydatować istnienie człowieka jako rodzimego produktu tej planety; bardziej jednak interesuje nos tu dylemat, jaki ów przedmiot stworzył dla wierzącej ortodokoji.
Po pierwsze zatem, składa sip on z „prawdziwego materiału meteorytowego”. W „L‘Astronomie" (1887-114) czytamy na przykład, że pomimo geometrycznego kształtu obiekt ten posiada tyło cech charakterystycznych dla meteorytu, iż należy wykluczyć jakakolwiek myśl o udziale w nim reki człowieka.
Znaleziono go w pokładzie wpgla trzeciorzędowego. Składał sip z żelaza, wpgla i niewielkiej ilości niklu. Jego dziobata powierzchnia jest według ortodoksów jedna z ważniejszych cecli charakterystycznych, wspomnianych wyżej, które wykluczają jakąkolwiek myśl o udziale ręki człowieka. Dziobata powierzchnia kontra geometryczny kształt. Pełne sprawozdanie dotyczące tego obiektu znajduje sip w „Comptes Rendus" (103-702). Uczeni, którzy obiekt badali, nie mogli dojść do porozumienia. Najpierw sip podziolili, później zaproponowano kompromis. Lecz kompromis osiąga sip zawsze przez rezygnację z pewnych założeń. Pierwotnie wysunięto kilka sprzecznych z sobą tez. Pisano, że przedmiot składa sip z prawdziwego materiału meteorytowego i nie był ukształtowany przez żadną rozumną istotę, a także, że nie zawiera prawdziwogo materiału meteorytowego, lecz ziemskie żelazo i że mógł zostać wykonmany przez człowieka, jak również, że przedmiot ów składa się z prawdziwego materiału meteorytowego i spadł z nieba, po upadku został jednak znaleziony i ukształtowany ręką ludzką.
Każda z tych toz pomija jednak dziobatą metoorytową powierzchnię, geometryczną formę, obecność w starym pokładzio węglowym, twardość zbliżoną do twardości stali i brak na Ziemi w okresie trzeciorzędu ludzi, którzy by mogli dokonywać obróbki tak twardego materiału. Pisze się przecież, że mimo „prawdziwego
99