niepohamowanego płaczu.
Czy opłakuje w ten sposób
swoich zmarłych krewnych i znajomych
czy też płacze dlatego, że nie ma z kim się parzyć? Wszyscy odeszli.••
Ale nie, nie to jest powodem.
To płacz dziecka, zdradzonego przez matkę.
Wyrażony krzykiem strach przed opuszczeniem.
I ten krzyk, płacz, jęk budzi do życia umarłe puszki nie wierzę moim oczom,
ale te pojemniki po napojach śpiewają w buntowniczej kakofonii przeciw mojej Doktrynie Zagłady przedyskutowanej na Szczycie Poduszki (deptanej teraz stopami anarchistów z aluminium).
Boję się, boję tych
puszek, tych nihilistycznych rebeliantów.
Wtedy jeden z nich zbliża się do mnie - krzyczące
dziecko,
Mój strach zaczyna
narastać, tworząc raur
wokół mego łóżka, próbując odgrodzić
mnie od wszystkiego ale bez żadnego trudu
mały krzykacz po prostu wspina się na to co według mnie było Wielkim Murem podobnym do tego w Berlinie.
Wtedy zaczyna mówić.
Jego słowa płyną tajemniczo z otworu w jego głowie
niczym żałobna muzyka: głębokie, donośne, i pełne smutku.
Mówi do mnie: „Musisz
poddać się swoim snom to sprawiedliwe.
Siedzimy cały dzień, licząc na twoje przyjście
Trudna Droga z Pieklą
a ty przychodzisz i w bardzo niegrzeczny sposób ignorujesz nas."
Zdumiony, bezwolnie kiwam głową a on zamyka mi oczy.
Nie.
Daje mi parę czarodziejskich okularów i zapadam w sen.
Śpię na polu pełnym hiacyntów i jadeitów.
Budzę się z mego snu Wstaję,
moje złote loki opadają w nieładzie. Wchodzę do kuchni i kieruję się w stronę lodówki.
Wyjmuję puszkę piwa, a kiedy zaczynam pic
słyszę
Płacz opuszczonego dziecka.
kiedy kyfem tokakiem