to myśleniu, narzucającej, wedle cytowanych słów Hus-sella, pokorę umysłowi i poddającej go nieodpartemu -|j przymusowi faktu. Jednakże możliwość utrzymania tej ideologicznej formuły zależna jest od tego, czy potrą- | firny uwolnić pozytywistyczny kodeks od ryzyka prag- | matycznej interpretacji prawdy; czy więc potrafimy zrezygnować -z metafizyki w sposób nieodwracalny, nie po- \ zostawiając miejsca na jej wtórne uprawomocnienie już -nie na obszarze „prawdy”, ale „pożytku”. Oto prosty przykład: Stanisław Brzozowski, komentując w Ideach filozofię Avenariusa, przedstawił ją jako. ideologię rozpaczy, jako dramatyczne wyznanie, w którym filozof zmuszony jest przyznać, że „prawda”, „dobro” i „piękno” nie * należą do „elementów” doświadczenia, ale są „charakterami”, nie związanymi z doświadczeniem żadną zależno- ' , ścią jednoznaczną; powstają przez społecznie uwarunko- ' wane modyfikacje doświadczenia i zawsze są „czyjeś”; o tym, co jest prawdą, a co fałszem, co dobrem, a co złem, rozstrzygają tedy rozmaite okoliczności związane z ekologiczną sytuacją organizmu; prawda jest postawą tak samo, jak uznanie pewnego zespołu doświadczalnego za przyjemny lub przykry. Brzozowski sądzi, ' że jest w tej epistemologii utajona, chociaż nie wyrażona wprost, bo w ascetycznym stylu Avenariusa niedopuszczalna, tragiczna rezygnacja z ludzkiej dumy; jakieś okoliczności zewnętrzne, nierozumne decydują o tym, co mamy uznać za prawdę lub dobro; wartości poznawcze zredukowane zostały do tego saniego poziomu, co przelotne, zmienne, nie nadające się na przedmiot sporu doznania przyjemności lub przykrości. Świat wartości poznawczych pada razem z domniemaną wiecznością,, „obiektywnością”, czy samoistnością wartości estetycznych i redukuje się do biologicznej reakcji. Z tego punktu widzenia zrezygnowany smutek filozofii Avenariusa zbiega się z nihilizmem Nietzschego, z tą wszakże różnicą, że Avenarius nie próbuje, w obliczu ruiny wartości zastanych i uznanych, tworzyć własnej skali wartościowań i poprzestaje na ujawnieniu kryzysowej sytuacji, do jakiej doszła ludzka samowi edza.
Można by powiedzieć: nie jest to interpretacja pozy-
228
tywizrrm, ale raczej naturalizmu czy też pragmatyzmu, wszelkiej w ogólności doktryny, która opis poznawczych czynności redukuje programowo do opisu zachowania ■biologicznego, a więc pytanie o „prawdę” w potocznym sensie czyni pytaniem bezprzedmiotowym. Tak wszakże rozumiał pożytywizmy dziewiętnastowieczne Husserl i tak samo -upatrywał w nich objaw kryzysowej rezygnacji, redukcję bytu ludzkiego do animalnych form przyswajania świata, utratę wiary w możność spotkania z. Prawdą, Dlatego przecież podjął poszukiwania nad utraconym źródłem pewności, po to wypracował projekt redukcji transcendentalnej, żeby odkryć zagubiony przez pozytywistów i ewolucjonistów pierwotny ów, nieredukowalny obszar zjawisk, gdzie wątpienie jest niemożliwe, gdzie treści naszego doświadczenia nie Mogą już zależeć od naszej szczególnej, ludzkiej, biologicznej i historycznej sytuacji. Interpretacja pozytywizmu ewolucjonistycznego, biologizującego była tedy, w myśli Husserla, taka sama jak ta, którą Brzozowski podał, z tym jednakowoż, że Husserl, mniej czuły na pozafilozoficzne źródła kryzysu, wierzył w jego przezwyciężenie filozoficznymi środkami i'temu zadaniu poświęcił pracowity żywot.
Otóż powstaje pytanie: czy cały ów nurt ewolucjoni-śtyeznego pozytywizmu, powołany do życia wstrząsem Darwinowskiej teorii, ale zakorzeniony w krytyce Hu* me’a, całą ta redukcja poznania do biologicznego narzędzia adaptacji, jest pewnym tylko wariantem pozytywistycznego myślenia, modyfikacją, aberaeją, dewiacją, przypadkową odmianą — czy też' może w samej konstytutywnej i niezbywalnej zawartości wszelkiego pozytywizmu mieści się coś, co ku takiej właśnie biologicznej relatywizacji nieuchronnie wiedzie — choćby ten lub ów nie wypowiadał owej ryzykownej konsekwencji? Wiadomo, oczywiście, że niektóre odmiany pozytywizmu . w szczególności empiryzm logiczny — nie interesują się genetycznymi warunkami poznania, skupiając cały trud na analizie jego wyników i procedur. Ten pozytywizm nie pyta tedy również o to, skąd się biorą i do czego potrzebne bywają metafizyczne wierzenia, ale określa cechy poznania wartościowego w sposób wykluczający rae-