w jednej chwili. Co by zostało? Czy jest jakiś istotny rodzaj wolności, której nigdy nie można nam odebrać?
Według Jeana-Paula Sartre’a, czołowego dwudziestowiecznego filozofa egzystencjałisty, odpowiedź brzmi tak. A!e to „tak” niekoniecznie jest błogosławieństwem. Sartre mówi, że być człowiekiem znaczy być absolutnie wolnym, mieć zawsze możliwość wyboru. Ale jedyną rzeczą, której nie możemy wybrać, jest rezygnacja z wyboru, co Sartre ujął w formie paradoksu „Jestem skazany na bycie wolnym”. Wybór niepodjęcia działania jest jednak nadal wyborem. I to jest egzystencjalny dylemat.
Filozofia wolności Sartre’a wyrasta z jego studiów nad fenomenologią - filozofią czystej świadomości. Sartre uważał, że świadomość wyróżnia fakt, iż jest ona jednocześnie ze świata i nie ze świata. Kiedy rozważamy nasz sposób myślenia, kiedy stajemy się sa-moświadomi, traktujemy nasze myśli, jakby były obiektem w święcie. Powiedzieć: „Jestem zdezorientowany tym wyjaśnieniem” oznacza Oderwanie się od naszego własnego myślenia i zastanowienie się nad nim. Ale świat taki, jaki znamy, jest właśnie zbiorem samych „transcendentnych" obiektów: rzeczy, które uświadamiamy sobie i o których myślimy.
Jednocześnie świadomość nie jest ze świata. Kiedy śnimy, nasze zmysły nie przekazują nam obrazu świata zewnętrznego. Kiedy marzymy - fantazjując, na przykład, że wygraliśmy na loterii - wyob-cowujemy się z teraźniejszości (świata, jaki jest) i planujemy lepszą przyszłość (świat, jaki nie jest). Ta przyszłość, ponieważ nie jest rzeczywista, nie istnieje - jest nicością.
Według Sartre’a wszystkie działania biorą się z nicości. Jeślibyś zawsze bezpośrednio dopasowywał się do teraźniejszości, niezdolny od niej uciec, nie tylko nie mógłbyś sobie niczego wyobrazić, ale również niczego zrobić. Teraźniejszość jest dokładnie tym, czym jest, i jeśli nie bierzesz pod uwagę, że stan rzeczy mógłby być inny, nie masz motywacji, żeby podejmować jakiekolwiek działanie. Sartre posunął się w tym twierdzeniu krok dalej: we wszystkich naszych działaniach kierujemy się celem, który tu i teraz nie istnieje. Nasze czyny, będąc oparte na niczym, nigdy nie są również potrzebne. Cele są rzeczami, które dowolnie tworzymy dla nas samych i zgodnie z nimi tworzymy własne wartości. (Tutaj Sartre odwołuje się do Kierkegaarda).
Słynne „mdłości” Sartre’a biorą się z absolutnej wolności wyboru, świadomości, że jesteśmy zdolni do dowolnego działania, jakiekolwiek by ono było. Na przykład w każdym momencie możemy wybrać śmierć i ta właśnie myśl - która ukazuje ziejące otchłanie naszej jaźni - wywołuje przerażenie i mdłości. (Jeżeli możesz to zrobić, przeraża ciebie, że mógłbyś to zrobić). Być „skazanym na bycie wolnym” oznacza być całkowicie odpowiedzialnym za kształtowanie w każdej sytuacji własnego „świata” - za wybór celów, własnych metod walki, odpowiedzi na strach przed dokonaniem wyboru. Możesz wybrać samobójstwo; w przeciwnym razie zawsze wybierasz dalsze wybieranie.
Większość ludzi odmawia jednak uświadomienia sobie tych faktów, bo nie mogą znieść myśli, że są odpowiedzialni za swój świat. Ponieważ wielu krytykuje nasze czasy, wolimy widzieć siebie raczej ofiarami niż odpowiedzialnymi dorosłymi ludźmi. Za nasze nietrafne wybory lub nieudane przedsięwzięcia winimy nieszczęśliwe dzieciństwo, wychowanie, pochodzenie, uprzedzenia lub w ogóle społeczeństwo. Sartre nie zaprzecza, że nieszczęśliwe dzieciństwo lub uprzedzenia kulturowe istnieją ! że są złe. „Złą wiarą” nazywa jednak odmowę przyznania się do naszych wolnych wyborów w zakresie interpretacji i reakcji na wydarzenia życiowe.
Sartre był bardzo dobry w demaskowaniu złej wiary, mniej jednak dobry w torowaniu drogi do autentyczności - egzystencjalizm jest lepszy w opisywaniu niż dawaniu recept. Sam Sartre w końcu dostrzegł ograniczenia egzystencjalizmu i stał się bardziej świadom istnienia zewnętrznych ograniczeń. Pod koniec lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku zauroczył go marksizm, jednak nie tyle jako system polityczny, ile jako filozofia kolektywnego działania. Oczywiście marksistowski ideał wspólnego budowania świata również nie dal zbyt dobrych rezultatów.