Rozdział drugi
CZY ROZUMIENIE JEST EMPATIĄ?
„Na ogół uważa się, że historyk wyobraża sobie, iż znajduje się na miejscu osób uwikłanych w zdarzenia, które chce wyjaśnić. Próbuje uzmysłowić sobie w sposób możliwie pełny okoliczności, w których przyszło im działać oraz motywy, które wpłynęły na ich działania. Dzięki temu opartemu na wyobraźni utożsamieniu się ze swoimi bohaterami może zrozumieć, a zatem adekwatnie wyjaśnić zdarzenia, którymi się zajmuje.
Metoda empatii jest bez wątpienia często używana w historii przez laików lub ekspertów. Nie jest ona jednak jako taka wyjaśnieniem, ale raczej heurystycznym zaleceniem. Jej funkcja polega na sugerowaniu pewnych hipotez psychologicznych, które mogą służyć jako zasady wyjaśniające w rozważanych przypadkach. Mówiąc ogólnie, idea leżąca u podstaw tej funkcji jest następująca: historyk próbuje wyobrazić sobie, jak działałby w danych warunkach, powodowany motywacjami swfoich bohaterów. Następnie próbuje zgeneralizo-wać swoje odkrycia do postaci ogólnej reguły i używa tej ostatniej jako zasady wyjaśniającej w wyjaśnianiu działania osób uwikłanych w badane zdarzenia. Zapewne procedura ta może okazać się heurystycznie pomocna, ale jej użycie nie gwarantuje słuszności (sound-ness) sformułowanego dzięki niej wyjaśnienia historycznego. Słuszność ta zależy raczej od faktycznej poprawności generalizacji empirycznej, jaką może sugerować metoda rozumienia.
Używanie tej metody w wyjaśnianiu historycznym nie jest konieczne. Historyk może na przykład nie po-
trafić wczuć się w rolę postaci historycznej o cechach paranoicznych, a minio to umio wyjaśnić niektóre z jej działań, odwołując się do zasad psychiatrii.
Zatem fakt, czy historyk potrafi, czy nie, utożsamić się ze swym historycznym bohaterem, jest nieistotny dla poprawności jego wyjaśnienia. To, co się liczy, to słuszność hipotez niezależnie od tego, czy dochodzi się do nich na drodze empatii, czy też na drodze procedur czysto behawioralnych.”1
Cytat ten, pochodzący z artykułu wpływowego metodologa nauki, doskonale obrazuje, jak ujmowano rozumienie w logicznym empiryzmie, jeśli — dodajmy w ogóle dopuszczano jego istnienie. Jednak nie będę się tutaj zajmował szczegółową wykładnią stosunku tej szkoły filozoficznej do problemu rozumienia. I to nie tylko z tego powodu, że większość filozofów do niej należących nie przyznawała rozumieniu żadnego zgoła znaczenia w poznaniu naukowym i w związku z tym w ogóle niewiele o nim pisała. Jeśli bowiem nawet uw ażano, że cały problem jest pozorny, to w takiej ocenie kryły się już pewne wyobrażenia na temat rozumienia, które mogłyby stać się wdzięcznym przedmiotem krytyki. Głównie jednak chodzi mi o coś innego. Chciałbym zrekonstruować i poddać krytyce sposób, w jaki zwykle przedstawiciele nauk społecznych formułują problem rozumienia. Skądinąd ten rozpowszechniony i z pozoru najoczywistszy w' świecie pogląd na rozumienie jest wr dużej mierze zbieżny z tym, co na ten temat ma do powiedzenia neopozytywdstyczna philoso-phy of science, a przynajmniej opiera się na tych samych, bezwiednie przyjmowanych z tradycji założeniach. Zdroworozsądkowy pozytywizm wielu badaczy bierze się zarówmo z ich „filozoficznej naiwności”, jak i z przemożnego przez długie lata wpływu neopo-zy ty wis tycznej doktryny, kształtującej przekonania naukowców nawet wTtcdy. gdy wydawało im się, że od niej odchodzą. Mnie chodzi o krytykę całego tego spo-
43
C. G. Ilempcl, The Fnnction of General Laws in Hi story, ..The Journal of PhHosophy”, t. 39, 1943. $. 34—38, przedruk w; tenże. Aspects of Scientijic Explanaiion and the Others Essays in the Pkilosophy of Science. New York 1965. s. 467.