których przestrzeń jest wprawdzie przyjazna, ale też wypełniona niebezpiecznymi, nieobliczalnymi przedmiotami (innymi ludźmi).
Wbrew temu, co wiadomo o skórze jako jednym ze środków gromadzenia informacji, projektanci i inżynierowie nie doceniają doniosłości dotyku, zwłaszcza dotyku aktywnego. Nie rozumieją, jak ważne jest to, by człowiek utrzymywał więź ze światem, w którym żyje. Weźmy pod uwagę choćby owe szeroko osadzone potwory z Detroit, które zatykają nasze szosy. Ich ogromne rozmiary, tapczanowe siedzenia, miękkie resory i izolacja powodują, że każda przejażdżka staje się aktem sensorycznej deprywacji. Automobile amerykańskie skonstruowano tak, by prowadzący odczuwał nawierzchnię w stopniu minimalnym. Przyjemność prowadzenia samochodów sportowych, czy też dobrych europejskich limuzyn czteroosobowych wywodzi się w znacznej mierze z poczucia kontaktu zarówno z pojazdem, jak i z drogą. Jedną z atrakcji żeglowania, zdaniem entuzjastów tego sportu, jest wzajemne oddziaływanie doznań wzrokowych, kinestetycznych i dotykowych. Znajomy żeglarz mówił mi, że póki nie weźmie w garść rumpla, nie ma pojęcia o tym, co dzieje się z łódką. Bez wątpienia żeglowanie przysparza sobie tylu zwolenników dzięki odświeżaniu poczucia kontaktu z czymś, poczucia, które zagubiliśmy w naszym coraz bardziej wyizolowanym, zautomatyzowanym życiu.
Potrzeba unikania kontaktu fizycznego jest szczególnie silna w momentach krytycznych. Nie mam tu na myśli tych przypadków nadmiernego zatłoczenia, które wywołują nieszczęście, jak np. statki z niewolnikami, gdzie na osobę przypadało od 33 cm2 do 2,40 m2, lecz rzekomo „normalne” sytuacje w metrach, windach, szpitalach, schro-, nach przeciwlotniczych i więzieniach. Ustalając kryteria zatłoczenia bierze się pod uwagę niewłaściwe, zbyt krańcowe dane. Wobec braku definitywnych mierników badający zatłoczenie opierają się stale na przypadkach^zatłoczenia krańcowego, prowadzącego do obłędu lub śmierci. Im więcej dowiadujemy się o ludziach i zwierzętach, tym jaśniejsze się staje, że skóra jest zupełnie niewystarczającym punktem odniesienia dla pomiaru zatłoczenia czy też jego granicy. Istoty żywe, podobnie jak molekuły, z których składa się materia, stale poruszają się, potrzebują więc mniej lub bardziej zmiennej ilości przestrzeni. Zero absolutne, znajdujące się na dole takiej skali, to sytuacja, w której ludzie są tak ściśnięci, że wszelki ruch jest niemożliwy. Powyżej owego zera pojemniki, w których mieszczą się ludzie, bądź pozwalają im poruszać się względnie swobodnie bądź też powodują, że zaczynają się oni poszturchiwać, popychać i przeciskać. To, jak reagują na ciżbę i ograniczoną przestrzeń, zależy od tego, jak odbierają dotykanie ich przez obcych.
Dwie grupy, z którymi mam niejakie doświadczenie — Japończycy i Arabowie — odznaczają się większą tolerancją na tłok w miejscach publicznych i środkach lokomocji. Przywiązują jednakże więcej wagi do swych wymagań przestrzennych niż Amerykanie. Japończycy poświęcają w szczególności wiele czasu i troski na właściwe zorganizowanie pomieszczeń, w których żyją, w ten sposób, aby angażowały one wszystkie zmysły.
Tworzywa, o których niewiele dotąd mówiłem, oceniane są i badane głównie przez dotyk, nawet wówczas gdy są dobrze widoczne. Z nielicznymi wyjątkami (o których wspomnimy później) tym, co umożliwia nam ocenę tworzywa, jest pamięć doznań dotykowych. Jednakże tylko nieznaczna część projektantów przywiązuje pewną wagę do tworzyw; posługiwanie się nimi w architekturze ma przeważnie charakter dorywczy i nieprzemyślany. Innymi słowy, materiały budowlane we-
101