własnej nauce i ponieść porażkę, albo zrobić od-stępstwo i mieć powodzenie. Jezuicki misjonarz, który osiągnął najlepsze wyniki, złamał w czasie mojej wizyty w Japonii w roku 1957 normy swej grupy stając się orędownikiem lokalnych zwyczajów. Po zwięzłym sylogistycznym wprowadzeniu przełączył się na coś innego i klucząc wokół tematu rozwodził się długo nad tym, jak niezwykłych uczuć (niesłychanie ważnych dla Japończyka) doznaje się wówczas, gdy zostanie się chrześcijaninem. Szczególnie interesujące wydało mi się to, że choć jego bracia wiedzieli, co robi, i mogli obserwować jego powodzenie, nacisk ich kultury był na tyle silny, że niewielu zdecydowałoby się pójść za jego przykładem i pogwałcić własne obyczaje.
Jakie zatłoczenie jest zatłoczeniem?
Dla człowieka Zachodu z grupy nie kontaktującej się „tłok” jest słowem o ujemnych konotacjach. Japończycy, których poznałem, lubią zatłoczenie, przynajmniej w pewnych sytuacjach. Wspólne spanie obok siebie na podłodze uważają za znakomity wynalazek, traktując je jako coś charakterystycznego dla japońskiego stylu życia w odróżnieniu od stylu amerykańskiego. Nic więc dziwnego, że — o czym pisze Donald Keene, autor Living Japan — nie istnieje w języku japońskim słowo oznaczające prywatność. Nie można jednak powiedzieć, że Japończycy nie znają pojęcia prywatności, jest ono jedynie całkowicie różne od tego pojęcia na Zachodzie. Japończyk może nie chcieć być sam i może nie przeszkadzać mu to, że jest otoczony przez innych, ale miałby silne opory przed dzieleniem ściany domu czy pokoju z innymi. Traktuje dom i otaczającą go bezpośrednio strefę jako jedną strukturę. Tę wolną przestrzeń, ten jej skrawek uważa za taką samą część domu, jak na przykład dach. Zgodnie z tradycją, strefa ta obejmuje również ogród, który, choćby zupełnie maleńki, daje jego właścicielowi poczucie obcowania z naturą.
Japońskie pojęcie przestrzeni obejmujące ma
Różnice między Zachodem a Japonią nie ograniczają się do takich przeciwieństw jak kluczenie wokół tematu a dochodzenie do sedna, czy akcentowanie linii a akcentowanie punktów zbieżnych. Odbieranie przestrzeni jako takiej przez Japończyka jest pod wieloma istotnymi względami zupełnie odmienne od naszego. Gdy mówimy i myślimy o przestrzeni, mamy na ogół na myśli puste miejsce pomiędzy przedmiotami. Ludzie Zachodu wyuczyli się postrzegania i reagowania na układy przedmiotów i traktowania przestrzeni jako zasadniczo „pustej”. Uwidacznia się to z chwilą, gdy skontrastujemy to podejście z podejściem Japończyków, którzy przywykli nadawać sens właśnie przestrzeniom — postrzegać ich kształt i układ: określają to wszystko, słowem ma. Ma, czyli interwał, jest podstawowym elementem w odbieraniu przestrzeni przez Japończyków. Funkcjonuje ono nie tylko w ikebanie, lecz także w przemyślnym wystroju wszelkich innych przestrzeni. Kunszt japoński w zachowaniu i aranżowaniu ma jest rzeczą zupełnie niezwykłą i często wzbudza w Europejczykach podziw, a nawet zbożny lęk. Streszcza się on w pochodzącym z XV wieku ogrodzie klasztoru zen w Ryoanji, niedaleko starej stolicy Kioto. Sam ogród pojawia się jako niespodzianka. Idąc przez zacieniony, wyłożony boazerią główny budynek, wychodzimy zza zakrętu i nagle stajemy oko w oko z siłą twórczego oddziaływania — piętnastoma skałami wystającymi z morza pokruszonego żwiru. Oglądanie Ryoanji jest przede wszystkim doświadczeniem emocjonalnym. Nie
217