118 SŁAWOMIR MROZEK
KSIĄŻĘ Raz!
(przeciwnicy podnoszą pistolety)
KSIĄŻĘ Dwa!
(mierzą do siebie — pauza)
GŁOS Z GŁĘBI SCENY Zapytuję po raz ostatni!
KSIĄŻĘ Kto tu?
GŁOS Zapytuję po raz ostatni... (pełne światło wszędzie. Ukazuje się Pustelnik) ...Czy książę się ożeni, czy nie? (rozgląda się, Laury nie ma. Nie ma także Śpiącego) A gdzież to ona się podziała?
KSIĄŻĘ (bezsilnie) Precz stąd!
RUDOLF (biegnąc ku drzwiom) Lauro!
(Poeta stoi nieruchomo, opuściwszy pistolet. Kapitan na boku, wyłączony, zajęty maniacko swoim graniem)
PUSTELNIK Wróciłem jeszcze na chwilę. Żeby spojrzeć na ruinę porządku lub też radować się jego zachowaniem. Sumienie nie pozwoliło mi samotnie odgradzać się od spraw tego świata, który ginie, (wznosząc rękę) Jako prorocy! Ostrzegam, ostrzegam!
KSIĄŻĘ Rzeczywiście, nie ma jej nigdzie.
POETA Przestańcie jej szukać. Odeszła.
KSIĄŻĘ Jak to odeszła?! Przecież była tu jeszcze przed chwilą!
POETA Książę nie wie, co znaczy odejść?
KSIĄŻĘ To zdrada stanu.
PUSTELNIK Wszędzie rozpusta, rozprzężenie... Porządku, wołam, porządku!
RUDOLF (wracając od drzwi) Odeszła... Nie ma jej... Życie stało się bez sensu... Wie książę co?... (rzucając pistolet w kąt) Może książę miałby dla mnie jakąś posadę?
KSIĄŻĘ A w jakiej to dziedzinie chciałbyś służyć, mój chłopcze?
RUDOLF Najchętniej poświęciłbym się wojskowości. Ale mógłbym również w kancelarii albo dyplomacji. Mam czytelny charakter pisma.
KSIĄŻĘ Pomówimy, pomówimy. Coś się chyba da zrobić.
PUSTELNIK Co do mnie, jeśli już mowa o posadach, to... chętnie zostałbym kapelanem. Gdzie znajdę większy ład i zażegnanie sił odśrodkowych, jak nie w szeregach?
KSIĄŻĘ Mam pomysł!
PUSTELNIK I RUDOLF (chórem) Mów, książę!
KSIĄŻĘ Ciebie, Rudolfie, mianuję kapitanem. Tamten stary jest już do niczego. Przyjmiemy również Pustelnika, a potem będzie wojna.
RUDOLF Z kim?
KSIĄŻĘ Wszystko jedno. Chodzi o zasadę.
POETA Ciszej, panowie! Kapitan nam coś zagra!
KSIĄŻĘ Ten wykolejeniec? Pójdzie pod sąd połowy!
POETA Ale zanim to nastąpi, z przyjemnością posłuchamy małego koncertu. Co pan proponuje, kapitanie?
KAPITAN Ja teraz mogę już wszystko. Ale najchętniej zagrałbym jakąś symfonię.
POETA Bardzo dobrze. Niech pan wejdzie na górę, będzie lepiej słychać.
RUDOLF Ależ on nie umie grać!
POETA Nie umie? A co pana upoważnia do tego twierdzenia? Kim pan jest właściwie?
RUDOLF Sam pan to przedtem powiedział!
POETA Powiedziałem? Więc cóż z tego, że powiedziałem? Czy nigdy pan nie słyszał o ewolucji światopoglądów? Pan także początkowo nie chciał wstąpić na służbę. Nie rozumiem, dlaczego nie mógłby pan posłuchać muzyki kapitana!
KSIĄŻĘ Sam pan mówił, że on nie umie grać. To fakt!
POETA Tak? A może kłamałem? Może chciałem się wywyższyć? Zresztą, jakie miałem prawo? Niech gra, jeżeli ma ochotę. Będzie szczęśliwy. On jeden.
RUDOLF Ależ to kompromis, fałsz!
POETA Oczywiście, że kompromis. A dlaczegóż by nie? Co to komu szkodzi, czego wy właściwie chcecie od niego? Kto udowodni, że moje, pańskie ucho jest czyste? Kiedy pan mył ostatnio uszy, mój zuchu?
RUDOLF Ja myję uszy codziennie.
POETA Doskonale! Może właśnie wszechświatowa higiena jest wyjściem z sytuacji? Tak czy inaczej, należy nam się koncercik, prawda, książę?
KSIĄŻĘ Mógłby pan odłożyć ten pistolet, przecież pojedynku nie będzie.
POETA O, nie, zachowam go, dopóki nie wysłuchamy całości. Kapitanie, prosimy, pan będzie łaskaw na górę, o, tak! Książę, proszę zająć miejsce. Starzec z gór koło pana. Panie Rudolfie, jeszcze jedno krzesło. Dziękuję.