18 Historia wychowania. Wybór źródeł.
wyprzedzili w nauce. Dobrotliwa pomoc mego nauczyciela oraz miłość własna pobudzały mnie na przemian do uczenia się z zapałem i po kilku tygodniach doszedłem do tego, że z pewną biegłością potrafiłem czytać nie tylko to, co mi pisano na woskowanej tabliczce, ale i łacińską książkę, którą mi do rąk dano. Potem dostałem książeczkę niemiecką, która mi przy czytaniu wiele sprawiała trudirj ale za to miałem z niej serdeczną uciechę, albowiem od razu rozumiałem, skorom co przeczytał; przy czytaniu zaś łaciny nie mogłem słów rozumieć i zrazu nawet dziwiłem się bardzo, jak to można czytać i przeczytane zarazem rozumieć'.
W jesieni, w czasie zbioru owoców, nie było przez kilka dni szkoły; pływaliśmy do woli z naszym nauczycielem po jeziorze łub też zbieraliśmy jabłka pod obciążonymi owocem drzewami, które otaczały klasztor. Gdy upłynęły dni tej wesołej uciechy, musiałem zacząć na mojej tabliczce pisanie sylab, które już poznałem i umiałem łączyć. Praca ta wcale mi się nie podobała. Z nudów począłem szukać innych rozrywek i drażnić towarzyszy, co mi ściągnęło upomnienia, a czasem i kary cielesne. Tymczasem przez zimę nauczyłem się pisania i na wiosnę r. 816, w dziesiątym roku mego życia, dostałem się do nauczyciela gramatyki, magistra Gerarda.
Trivium
Rok 816. Najpierw musiałem nauczyć się na pamięć kilku łacińskich zwrotów, abym się mógł po łacinie porozumieć z mymi kolegami. Większa część moich współtowarzyszy już daleko postąpiła w nauce; jedni byli na drugim, inni na trzecim i czwartym roku gramatyki. Wyjąwszy czas wytchnienia, musieli oni zawsze mówić po łacinie; nam zaś początkującym wolno było, o ile zachodziła potrzeba, porozumiewać się ze sobą po niemiecku. Po niejakim czasie dano mi do rąk gramatykę Donata1 2 i polecono jednemu starszemu uczniowi, aby mnie z niej lak długo wypytywał, aż się nauczę na pamięć wszystkich ośmiu rodzajów mowy i reguł ich odmieniania. Przez kilka pierwszych godzin sam nauczyciel starał się mi pokazać, jak mam postępować przy uczeniu się tych słów i form mowy; później jednak przychodził tylko pod koniec lekcji, aby zapytać mego kierownika, jak się wywiązałem ze swego zadania. Ten mógł być, co prawda, zadowolonym z moich postępów w Donacie, umiałem zawsze dobrze wszystkie pytania i odpowiedzi, ale znalazłem przy tym czas na płatanie rozmaitych figlów, czym przeszkadzałem kolegom. Wiedziałem, że uczniowi, który mną kierował, nie wolno mnie bić, i że on zanadto mnie kocha, i z pewnością nie powie nic nauczycielowi na końcu godziny. Niekiedy jednak zdarzało się, żem się tak daleko we figlach posunął, iż nawet ci, co w innej części sali uczyli się drugiej i trzeciej części gramatyki, spostrzegali to i śmiechem swym zwracali na mnie uwagę nauczyciela, który ich nauczał. Pierwszym razem skończyło się na ostrym, poważnym spojrzeniu, drugim razem przyszedł do mnie, zapylał, czy rzeczywiście tak prędko wszystko zapominam i pogroził mi palcem; gdy jednak to wszystko nie pomagało, kazał mi ująć jedną część obiadu lub też zdejmował ze ściany rózgę.
Codziennie po południu musieliśmy uczyć się zastosowania tych reguł, których się przed południem na pamięć wyuczyliśmy. Uczeń, a niekiedy i sam nauczyciel, przepowiadał nam po niemiecku dłuższe i krótsze zdania, a my musieliśmy je od razu po łacinie pisać na tabliczkach; wyrazy znane nam były częścią z Donata, częścią z codziennych rozmówek; wolno nam było także zapytać o nie nauczyciela. Ponieważ jednak pisaliśmy ze słuchu, nie widząc owych wyrazów, dlatego pisałem je nieraz w dosyć dziwaczny sposób. Wieczoremopowiadano nam ustęp z historii biblijnej, który zawsze nazajutrz rano opowiedzieć musieliśmy.
Gdyśmy Donata po raz wtóry i trzeci wespół powtarzali, ukończono w pobliżu nas budowę kościoła. Pomiędzy naszym budynkiem szkolnym a klauzurą zakonników wzniesiono wspaniałą świątynię. Była ona już zbudowana, gdym przybył do Reichcnau; nad zupełnym jednak upiększeniem wnętrza niezmordowanie pracowali jeszcze bracia. Wreszcie nadszedł upragniony dzień poświęcenia wspaniałego kościoła. Niezliczone tłumy ludu przybyły na tę uroczystość; już na dwa dni przed tern jezioro było pokryte statkami, na których razem z ludem nadpływali panowie i rycerze z okolicy i z dalszych stron, przybyło także wielu biskupów i posłowie z dworu Ludwika, bo opat był zażyłym przyjacielem Karola, jego wielkiego ojca. Na cześć Marii, naszej najmilszej Pani, poświęcił kościół opat i biskup Hatto, w obecności wszystkich biskupów, którzy wystąpili w swym pełnym stroju. Był to przecudny widok; siedmiuset braci, stu wychowanków internatu i czterystu wychowanków eksternatu tworzyło chór, jakiego jeszcze nigdy nie widziałem ani nie słyszałem; podczas Sumy wszystek lud odpowiadał na modlitwy biskupa. Wtedy to po raz pierwszy w życiu odezwało się coś niewypowiedzianego w sercu moim, ogarnęła mnie jakaś niezmierzona, rzewna tęsknota, napełniła mą duszę majestatyczna wielkość i dobroć Boga - i powziąłem postanowienie poświęcić się całkiem i wyłącznic Jego służbie.
Od tej chwili byłem poważniejszy i spokojniejszy w całym zachowaniu się, z czego się bardzo cieszyli moi nauczyciele, zwłaszcza dominus Grimald, a dziwili się wszyscy moi współtowarzysze. Opat Hatto chciał być na naszym egzaminie szkolnym przed swym powrotem do Bazylei, swej biskupiej
Język ojczysty zatem nie był zupełnie zaniedbany, a refleksje Strabona każą wnosić, że umiejąc należycie oceniać jego doniosłość, niezawodnie później jako nauczyciel i kierownik zakładu większą polecał zwracać nań uwagę.
Donat (TV w.) - rzymski gramatyk i retor, autor podręcznika gramatyki Ars gramma-lica, najbardziej popularnego w średniowieczu. ,