tycznym sprawiały, że ów rytualnie wyznaczony punkt nabierał właściwości autentycznego centrum. Każdy symbol partycypuje bowiem w tym, co symbolizuje, ma jego właściwości i cechy.
Ta wielość „środków” — pisał M. Eliade — i powtarzanie się obrazu świata na coraz skromniejszą skalę stanowią jedną ze znamiennych cech społeczeństw tradycyjnych. [...] człowiek społeczeństw prawspółczesnych stara się żyć jak najbliżej środka świata. Wie, że jego kraj znajduje się faktycznie pośrodku ziemi, że jego miasto stanowi pępek świata, a nade wszystko świątynia 'bądź pałac są prawdziwymi środkami świata; a także chce, aby jego własny dom znajdował się w środku i był imago mundi (obrazem świata — przyp. JRT). [...] uważano, że domy mieszkalne znajdują się w istocie w środku świata i na skalę mikrokosmiczną odtwarzają wszechświat Inaczej mówiąc, człowiek społeczeństw tradycyjnych był w stanie żyć jedynie w obszarze „otwartym” ku górze, w którym było symbolicznie zapewnione przerwanie poziomów i gdzie obrzędowo umożliwiona była łączność z „tamtym światem”, ze światem transcendentnym.
Obszar centrum — to teren sakralny, jakościowo różny od pozostałej części przestrzeni. Przekroczenie granicy między nimi wymagało zastosowania szeregu zabiegów magicznych w celu ochrony przed działaniem zawsze niebezpiecznych dla człowieka sił nadprzyrodzonych, ale mających także odpowiednio przygotować człowieka, by sił tych nie zbezcześcił.
Po wprowadzeniu chrześcijaństwa naturalnym niejako centrum osiedli ludzkich, punktem odniesienia o jawnie sakralnych właściwościach stał się kościół. Była to zapewne bezpośrednia przyczyna rozpowszechnienia się w średniowieczu zakazanego później zwyczaju grzebania zmarłych w najbliższej okolicy świątyni, a nawet w jej obrębie. Kościół wyznaczał centrum — miejsce przenikania się stref kosmicznych — a jego mury sta-
83