dodatkowego przekroczenia. Przeciwnie, będzie go sobie poczytywał za drobny obowiązek, rodzaj uzupełnieni^ „je ^ wiąc już o satysfakcji. Dość na tym, że wyglądam przez ol^ i widok nowego krematorium za pagórkiem także daje mi <j,( myślenia. To nie jest żadna inwestycja.
Naczelnik Policji — Chcielibyście, żeby ateiści nie mieli prawa do swobodnego dysponowania własnym pogrzebem? Je. steście przeciw tolerancji religijnej, a jednocześnie ośmielacie lię krytykować działalność państwa na innych odcinkach, j
Sierżant — Umarli, to nie jest żywy argument. Zresztą nawet jakbym nie wyglądał przez okno, to i tak w celi są wydrapane na ścianach napisy. Człowiek nie ma nic do roboty, to czyta. Jak się nad którymi lepiej zastanowić, to wcale nie są takie głupie.
Naczelnik Policji — Jakie napisy na przykładna Sierżant — „Precz z tyranią”, panie naczelniku^
Naczelnik Policji — Dosyć tego! A więc to tak? To już do tego doszło! To pewnie i nasz (na baczność) Regent, Wuj naszego Infanta, (Sierżant jednak dalej siedzi) jest kretyn?i|J
SIERŻANT (ze smutkiem) — Tak jest, panie naczelniku* Naczelnik Policji — A sam Infant gówniarżf|S SIERŻANT — Tak jest, panie naczelniku. ' y Naczelnik Policji (duszącsię ze złości) — UmphHl J
Policjant cały czas kręci się, ale nie za bardzo, otby nie przeszkadzać dialogowi, wnosi jedlinę, rozwiesza girlandy, mka. Wszystko w miarę dyskretnie. Teraz właśnie wchodzi,
Policjant — Pan generał przyjechał.
Naczelnik biega, chowa butelkę, obciąga mundur. Wkrótce potem wchodzi najpierw, w mundurze adiutanta, beż bródki, ale za to z wąsami policyjnymi, były spiskowiec i były Więzień. Staje na baczność przy drzwiach, twarzą do publiczności, profilem do drzwi, którymi ma wejść Generał. Naczelnik, Policjant 1eż w baczność. Sierżant wstaje niechętnie. Wchodzi Generał odpowiem nio upióropuszowany. Oczywiście z wąsami. Podchod0do Sierżanta, staje przed nim, przypatrując mu się.
General — a więc to ten...
Naczelnik Policji — Tak, to on.
Generał — Wygląda mi na przywódcę. Czy wykryto resztę jego ludzi?
Naczelnik Policji — leszcze nie, ale przesłuchujemy go systematycznie.
Generał — Niebezpieczny ptaszek. Czy znaleziono przy nim jakieś materiały wybuchowe?
Naczelnik Policji — Jak dotąd nie. Ale nie traćmy nadziei.
GENERAŁ {gwiżdże przeciągle) — A więc jest bardziej niebezpieczny, niż myślałem. Jest perfidny. Zwyczajny spiskowiec zawsze ma przy sobie parę kilo. Zdaje się, że trafiliśmy nie na byle kogo. Co pan o tym sądzi, panie poruczniku?
ADHJTANT — Tak jest, panie generale. Jeżeli niczego przy nim nie znaleziono, to znaczy, że rzecz kryje się głębiej.
Generał — Pan pozwoli, panie naczelniku, przedstawiam panu mojego adiutanta. Od niedawna radca specjalny do spraw spiskowców i w ogóle działalności antyrządowej. Ekspert i znawca w tej dziedzinie.
Naczelnik Policji — To niemożliwe, panie generale!
Generał — Czy coś się panu stało?
Naczelnik Policji — Pan wybaczy, ekscelencjo, że się ośmielę... Pan generał padł ofiarą pomyłki lub podstępu, ten człowiek...
Generał — Mówże pan!
Naczelnik Policji — Przecież to właśnie on rzucał tę bombę na pana generała!
Generał — Kto?
Naczelnik Policji — Pański obecny adiutant, a mój były więzień...
Generał —- Proszę, proszę, niech pan kontynuuje.
Naczelnik Policji — Przysięgam, że się nie mylę. Znam go doskonale. Siadywał u mnie przez dziesięć lat, tu, na tym krześle. To niemożliwe, żeby wasza ekscelencja miała takiego adiutanta!
Generał —- Co pan na to, poruczniku?