Takie stanowisko nie jest typowe dla Oświecenia, jest to pozostałość ep0ki saskiej. Dosyć jednak nieoczekiwane wydaje się negatywne nastawie-jjje Solarskiego, autora bądź co bądź pierwszej gramatyki języka polskiego, pisanej po polsku. Szylarski jest zasadniczo przeciwny tworzeniu no-lV«ch polskich terminów: „Sądziłbym tedy za rzecz przyzwoitą ani przyjętych dawno z któregokolwiek bądź języka do rodowi tey mowy słów nje od-flucać, ani nowych bez potrzeby i należytego roztrząśnjenja nje przyimo-tvać. [.. ] gdyby każdemu wolno było nowe słowa Polskje stwarzać, że tak rzekę; w krotce do tego język przyszedłby zamjeszanja, iż mądrzeysi nawet sami mjędzy sobą nje mogli sję porozumjeć” (Szylarski, 12-13, 10 nlb).
Whrto zwrócić uwagę na różnicę między Chmielowskim a Szylarskim. Chmielowskiemu nie podoba się walor stylistyczny neologizmów, które są „nieładne”, Szylarski natomiast obawia się, by niezrozumiała terminologia nie utrudniała pojmowania wiedzy, jako że terminy międzynarodowe „prę-dzey i od wjęcej Narodow, Ludzi mogą być pojęte i zrozumjane” (Szylarski, 10 nlb). Na koniec nawet autor ustępuje z nieprzejednanego stanowiska, przyznając zwyczajowi językowemu prawo decydowania o losie neologizmów: „Lecz, ponjeważ język Polski jest jeden z żywych (bo jest Naród, który nim mówi), wjęc zdałoby mi sję raczey iść za zwyczajem, któremu i rozum w tey okoliczności ustąpić musi” (Szylarski, 12 nlb).
Inni zalecali powściągliwość. Dmochowski w Sztuce rymotwórczej (we fragmencie bez odpowiednika w tekście Boileau) podkreśla silnie warunek potrzeby dla neologizmu:
Zdarzy się, że ci braknie właściwego słowa,
A żadna ieszcze wszystkich nie objęła mowa:
Natenczas do nieznaney myśli i obrazu,
Możesz stworzyć i użyć nowego wyrazu.
Lecz względem tćy wolności tę zachoway miarę,
Póty nie twórz słów nowych, póki zdatne stare.
Częstokroć na nasz ięzyk płoche słychać żale,
Jest to skarb, lecz nie wielu zna go doskonale.15
Dmochowski nie uważa neologizmu za zjawisko naturalne, a nawet konieczne w rozwoju języka; nowy wyraz staje się dla niego ostatecznością,
11X. Dmoch owsk i, óp. cii., s: 314. Ludwik Kropiriski, tłumacząc ten sam fragment <«■ 1828 r.t na pierwszym miejscu postawił wyrazy zapożyczone:
„Dla słów tworzonych gustem z potrzeby, nie z mody.
Możesz być prawie pewnym jednomyślnej zgody, lecz gdy zły nowy wyraz, stokroć lepiej zatem Przyjąć obcy i uczcić go indigenatem”.
(RuimaiU tnsmn. Lwów 1844. s. 1121