70 Ecce butna
łcra jedyną przenośnię i pendant, jaką dzieje znają -dzięki temu jako pierwszy pojąłem cudowny fenomen dionizyjskości. Również to. że rozpoznałem Sokratesa jako dtcadeni. było w pełni niedwuznacznym dowodem na to. jak mało pewności mego psychologicznego podejścia zagraża jakakolwiek idiosynkrazja moralna: sama moralność jako objaw dćcadence jest nowością, w dziejach poznania osobliwością pierwszej rangi. Jakże wysoko wyskoczyłem jednym i drugim ponad żałosną gadaninę płaskich głów o przeciwieństwie optymizm-pesy-mizm! Pierwszy dostrzegłem właściwe przeciwieństwo: instynkt wyrodniejący, który' zwraca się przeciw życiu z podziemną mściwością (chrześcijaństwo, filozofia Schopenhauera, w pewnym sensie już filozofia Platona, cały idealizm jako typowe formy), oraz z pełni, z przepełni zrodzona formuła najwyższej afirmacji, przytakiwania bez zastrzeżeń nawet cierpieniu, nawet winie, nawet wszystkiemu, co w istnieniu problematyczne i obce... To ostateczne, najradośniejsze, przeobficie-najzuch-walsze .żak” życiu jest wejrzeniem nie tylko najwyższym. lecz także najgłębszym, wejrzeniem przez prawdę i naukę najściślej potwierdzonym i podtrzymanym. Niczego, co istnieje, nie można odliczyć, nic nie jest zbędne - odrzucone przez chrześcijan i innych nihilistów Strony istnienia stoją nawet nieskończenie wyżej w hierarchicznym porządku wartości niż to, co instynkt d(ca-dence mógł uznać, mógł nazwać dobrym. Aby to pojąć, potrzeba odwagi oraz. jako jej warunku, nadmiaru s i I: dokładnie bowiem o tyle, o ile odwaga może się ważyć na ruch naprzód, zbliżamy się do prawdy zgodnie z. miarą siły. Poznanie, przytakiwanie realności jest dla silnego równą koniecznością jak dla słabego, pod wpływem słabości, tchórzostwo i ucieczka przed
| realnością - ..ideał"... Nie mają swobody poznawania; dla dicadents kłamstwo jest niezbędne, należy do ich warunków przetrwania. Kto słowo „dionizyjski" nie tylko pojął, ale też w słowie „dionizyjski” pojmuje siebie, ten nie musi odrzucać Platona, chrześcijaństwa ani Schopenhauera -on gnicie wywęszy...
3.
W jakim stopniu znalazłem przez pojęcie „tragiczny" ostateczne rozpoznanie, czym jest psychologia tragedii, wyraziłem ostatnio w Zmierzchu bożków. s. 139.
Przytakiwanie życiu nawet jeszcze w jego najbardziej obcych i twardych problemach; węda życia, radująca si<f .pr^v.o fi arow ani u.swych najwyższych typów własnej niewyezcrpalnciści — oto co nazwałem dioniżyjskitn, co zrpzumiaiera jako most do psychologii poety tragicznego. Nic aby się od trwogi i litości uwolnić, nic aby się przez gwałtowne rozładowanie oczyścić od niebezpiecznej emocji - tak to błędnie rozumiał Arystoteles - lecz aby ponad trwogą i litością być .‘umiJl wieczną rozkoszą stawania się, owa rozkoszą, która także zawiera w sobie jeszcze rozkosz n icesYw i en i a ('...J
W tym sensie matn prawo uważać się za pierwszego filozofa tragicznego - to znaczy krańcowe przeciwieństwo i antypody filozofa pesymistycznego. Przede mną nie było takiej przemiany dionizyjskości w filozoficzny patos: brakowało tragicznej mądrości - darmo szukałem jej przejawów nawet u wielkich Greków filozofii, dwa wieki przed Sokratesem. Wątpliwości pozostały mi przy Heraklicie, w którego pobliżu w ogóle robi mi się zdrowiej, cieplej na duszy. Afirmacju przemijania i nicestwienia, rzecz decydująca w filo-