lxh CTL I: SZKIC DO PORTRETU
Komentarzem do tego poetyckiego listu może być inny list, • acz niesłychanie prozaiczny, do Seweryny Duchińskiej (st. poczt.
]] grudnia 1880, PWsz X 150): „--Kończę, bo oto widzę
Getów i Scytów zabierających się do śniadania”. To ta sama tonacja co w Owidiuszowej elegii:
Żyć wśród Besów i Getów, jak to jest okropnie • Dla tego. co przez wszystkie ludu słynął stopnie!
(IV. J; cyt. z Dz. II 950.)
O co tu chodzi, wyjaśni najlepiej zestawienie dwóch listów29:
Niech Czcigodna Siostra raczy najłaskawiej powiedzieć służącemu, że na przykład:
I I mój rodzaj pracy jest taki, iż będę musiał spóźniać się do stołu I o kilka minut —
tym sposobem, ja będę mógł jeść wtenczas, kiedy on sprząta ze stpłu, a że jem prędko, więc to nic służącemu nie przysporzy roboty — ja zaś będę wolnym od znajdowania się nietrafnie. [...] Jadłbym chętnie z Waszymi służącymi, którzy jedzą spokojnie, ale gdybym to zrobił, byłoby złem — najlepiej, że się spóźniać będę o 10 minut. (PWsz X 152)
| List powyższy skierował pensjonariusz Domu Sw. Kazimierza do siostry Bronisławy Studniarskiej; rzecz cała znajduje dopowiedzenie w liście przełożonej Domu, Teofili Mikułowskiej, do Lubomira Gadona — sekretarza osobistego księcia Władysława Czartoryskiego i członka Rady Administracyjnej Domu Sw. Kazimierza:
Podobno, że to Pan Dobrodziej przysyłasz naszym Weteranom gazety polskie na ręce pana Grudzińskiego — otóż pan Grudziński, jako człowiek — najuczciwszy, lecz któremu braknie piątej klepki w głowie, zabiera te gazety do siebie i nie daje drugim do czytania, stąd różne nieporo-|—^-Por. także-J. W. Go mu lic ki, Między „Scytami” a „Świętymi", «Poezja» 1970, nr I.
zumienia między nimi [...] kłótnie i krzyki w Domu, jakby w,karczmie jakiej [.i niektórzy nie chcą już wcale przychodzić do stołu, gdzie spokojnie nie mogą zjeść ani obiadu, ani wieczerze [...] Na dowód tego, co piszę, piszę ten list na tym samym pkpierze, na którym Norwid prosi, by mógł jeść osobno, z powodu tych niepokojów, bo choć nie słyszy, ale widzi szamotania, że mało do bijatyki nie dochodzi.. (PWsz X 265)
„Historia i umarli «prędko-jadą»’\ powiada w Liście do Bronisława Zaleskiego z początku lutego 1878 (PWsz X 114); w niespełna rok po osiedleniu się Norwida „pod dachami Św. Kazimierza” zjawiło się niecodzienne podsumowanie jego życia i twórczości: w trzech kolejnych numerach warszawskiego organu pozytywistów «Przegląd Tygodniowy)) (nry 1-3 za lata 1878— 1879) anonimowy krytyk (Waleria Marrene Morzkowska, 1832—1903), dokonując charakterystyki Cyganerii Warszawskiej — nazwanej tu „grupą poetów w 1840 roku” - w centrum, rozważań umieszcza Norwida.
Jest to rozbiór rozległy, ujawniający dość dobrą znajomość dzieł poety, ale też niejako syntetycznie uwypuklający błędy czterdziestu blisko lat zmagań krytyki z Norwidem. Oceniając ostatecznie dorobek warszawskiej „grupy 1840” jako nieznaczny, tak Morzkowska potraktowała dokonania Norwida:
Inaczej rzecz się miała z młodym poetą, obdarzonym nierównie potężniejszym umysłem, jeśli nie talentem [...] który szukał pracowicie rozwikłania własnego i nie wahał się tykać najzawilszych zagadnień intelektualnych i społecznych. Poetą tym był Cyprian Norwid. (...) Imię jego od dawna przebrzmiało i zapomnianym zostało - nie dziw. Był-to jeden z tych zwyciężonych; życiem, który nigdy , nie zdołał, do.stroić utworów dó myśli swojej, a który pomimo.to, dla podniosłoścj i oryginalności tych myśli, zasługuje na ^wspomnienie. [, .] mistycyzm jego najłatwiej jeszcze mógł przyodziać się płaszczem słowa, chociaż słowo to było twarde i niejasne, (nr 1, s. 8)
Autorka przekonana jest _o_ dęfini tywnym zamknięciu się -rozdziału literatury polskiej zatytułowanego „Norwid”, i o żyjącym