LIV CZ. I: SZKIC DO PORTRETU
się za wiele dla polskich czytelników, skoro nakład oddany J „w komis” paryskiej księgarni Władysława Mickiewicza przeleżał podobno do początku XX wieku 2-\ f
Rzecz o wolności słowa była właściwie ostatnią (1869) po- a ważniejszą publikacją Norwidowską aż do czasów Przesmyckiego W (do końca życia udało mu się ogłosić jeszcze tylko trochę wierszy lirycznych w różnych czasopismach i parę tekstów dyskursyw-nych). Na kilkanaście lat przed śmiercią jego artystyczna obecność w kulturze polskiej wkraczała w głęboki regres. Ale Rzecz o wolności słowa obudziła krytykę literacką. Entuzjastyczne przyjęcie utworu przez słuchaczy udzieliło się sprawozdawcom prasowym. Agaton Gili er drukuje w tym samym «Dzienniku Poznań- I skim» (1869. nr 112). który cztery lata wcześniej rozprawił się z Fortepianem Szopena, ^apoteozę” Norwida:
Pan Norwid jest poetą wyobrażającym nie żadną szkołę, ale siebie — H jest poetą najzupełniej oryginalnym, o wielkiej sile twórczej Jest I on niezrozumianym, bo straciliśmy poczucie poezji „inicjacji”. Jego jakby w kamieniu ryte wiersze nużą umysły nie umiejące rozważać. Pan I Norwid potrąca' myśli, wywołuje ruch rozumu, który — jak zadania matematyczne — potrzebują mozołu umysłowego.
Recenzent rozwija dalej teorie, wiele lat temu sformułowane I przez poetę; te same, które tyle krwi napsuły krytyce, uznane H zostały za n aj wybitniejsze?* jego osiągnięcie: •
Rozleniwione umysły wyręczaniem autorów, które uwalniają je od I potrzeby myślenia, odtrącają poezję, jaka do zrozumienia wymaga we- H wnętrznego współdziałania i do współpracy powołuje.
Tak więc nareszcie Norwidowska, wizja stosunków między I autorem a czytelnikiem uzyskała publiczne uznanie.
— 23 Zob. komentarz Gomulickiego, do Rzeczy. o wolności .v/oH'a,l PWsz III 770— 772. Poemat ten spowodował jednairoży wieme-ŚFodowiskJ opiniotwórczych.
Jeszcze bardziej uskrzydlony duch ożywia pióro korespondenta «Czasu» (1869, nr 117): „Prelekcja była prawdziwą ucztą dla umysłów światłych”. Pojawiło się nawet zdanie, które zapewne w osłupienie wprawiło przeciwników Norwida:
Dzięki łatwości, z jaką umie władać językiem, dzięki temu, że i dla niego „strofa jest taktem, nie wędzidłem”, mogliśmy zobaczyć a. vol d'aigle \z lotu ptaka — J.F.] świat ducha (...]. Dla smakoszów intelektualnych, znających się na wytworności wyrobów umysłowych, był to wytrysk diamentów, z których każdy w promiennym łonie zawierał myśl.
Niestety, ten entuzjazm nie tylko nie rozgrzał „obojętnej Większości”, lecz nawet obudził starych przeciwników. Rzecz wycisnęła z pióra Dra Omegi (pseudonim Kraszewskiego), redaktora wychodzącego w Dreźnie pisma «Tydzień», prawdziwy pamflet (w nrze 1 «Dodatku» do «Tygodnia», 1870). Na tle rozważań sumujących „cały” dorobek Norwida Dr Omega tak ocenia Rzecz o wolności. slowa\
Nic lepiej nie objaśnia Norwida poety nad Norwida artystę: w obu jeden charakter i znamiona, jedna wybujałość żądzy, pragnienie stwo-rzeniai tworzenia bezsilność. W obu jedna form nieczystość, niepewność linii, często niezgrabstwo kształtu [...], całość równie ułomna, niedoszła, poroniona (...] w obu ciemności więcej niż światła [...]. Nie żądajcie, byśmy opowiedzieli treść poematu, jest to coś, co się pochwycić nie daje,_nad czym można pisać komentarze, ale prawdą a Bogiem, co jest tylko ułamkowo bardzo niekiedy pięknym, a jako całość tylko wielce dziwacznym [...]. Podnieść brak jasności, logiki, porządku, ładu do • systematu, jak Norwid, pod pozorem, że to są znamiona jeniuszu niedosięgniętego przez profemum mlgus [zwyczajnych profanów, ignorantów — J.F.J — może być pozornie umotywowanym, jest w istocie szkodliwym i bałamutnym.
Tak więc poemat o wolności słowa i pozostały dorobek Norwida to „rumowisko” myśli. ..Babel słów często niezrozu-