xi_yi CZ. 1: SZKIC DO PORTRETU
Tak osądził («Czas» J859, nr 138) L*** (Eustachy Januszkiewicz) i ta wypowiedź zgadza się w ogólnym* tonie z ówczesnymi opiniami o Norwidzie. Cały ten okres, prócz westchnień nad warszawskim poetyckim~debiutem Norwida, wyróżnia napastliwa'^ szermierka inwektywami w polskich pismach krajowych i zagranicznych. Potem — na długo — krytyka „zapomni’* o Norwidzie, by w 1865 roku («Dziennik Poznański»* nr 196) piórem „Wojtusia? (pseudonim Marcelego Motty’ego) wydrwić wydrukowany właśnie Fortepian Szopena (w Piśmie zbiorowym {...] Towarzystwa Naukowego Młodzieży Polskiej w Paryżu). Zadziwiająca to recenzja, gdy się zważy, iż wypowiada się krytyk wrażliwy na poęzję i dysponujący dobrym warsztatem filolog:
po' cóż to ciągle silenie się na mgliste logogryfy i na wykręcanie zdaniom wszystkich członków, umyślne gwałcenie wszelkiego rytmu i harmonii, wszelkich konstrukcji gramatycznych, właściwych form i znaczeń wyrazów, nawet najelemenlarniejszej interpunkcji!
I Motty podejmuje również rozprawę z Norwidowską „ciemnością”. próbując swej ocenie nadać charakter historycznoliteracki:
Owe ciemności przeromantyzowane wprowadził u nas najpierw w modę Garezyński w Wacławie. posunął je do ostatecznych granic znośńości Słowacki, a poza wszelkie granice popchnął pan Norwid.
Ostatecznie ■*- nie mogąc zaakceptować sztuki Norwida — zbywa rzecz, jak tylu przed nim i po nim. „dobrym żartem” i „dobrą radą”:
Ta fantazja zawsze idzie za płoty, czyli raczej w obłoki, tak wysoko. I iż choćbyśmy nawet mózgownice nasze balonowi Nadara powierzyli. I nie zdołalibyśmy się jednak wzbić do lej wysokości. J. ,.] Jeśli to ma być I genialnością. chętnie z niej kwitujemy, nie mogąc się pozbyć przeko-1 nania. że pan /Cyprian Norwid prędzej by dojechał do pożądanej I •mety. gdyby dosiadł mniej~wier2gająeego- Begaza.__________ |
Ostatnie dwa lata tego dziesięciolecia nie sprzyjały jednak, literackim rozbiorom-, to czas Powstania Styczniowego. Do niewymiernych klęsk narodn. które przypadły na lata 1863— 1864. dodać trzeba ofiarę wprawdzie skromną, ale przez analogię do „wdowiego grosza” ogromnie znaczącą-0.
. Nad,,Vade-mecum” (1865—1866). Te kilka — może dziesięć — miesięcy wydzieliłem z biegu losów Norwida jako antrakt — ważny nie dlatego, te stanowi jakiś „przełom” w codziennym borykaniu się artysty z życiem, lecz ze względu i a fakty literackie. które odegrały decydującą rolę w późniejszym — pośmiertnym — stosunku do Norwida. W tym czasie dokonała się redakcja Vade-me cwn.
Dzieło to zaplanował autor jako jedną z trzech części drugiego tomu Poezji, zamówionego przez Broekhausa. W Liście Do Joanny Kuczyńskiej z początku lipca 1865 czytamy :
Zastaję list księgarza mego:
Życzy sobie, abym następnego tomu rękopism przesiał - to znaczy: faire unc Yohe-face (dokonać nagłej zmiany -=»J.F.]. całego planu na rok! — nie mogę nie przyjąć*, albowiem idzie o blisko 1000 fr.. i z najstaranniejszą grzecznością, lubo po roku, wypłacanych - ale to jest odmienić komu całą pracę i wszystkie jej zachody na kilkanaście mierięcy. (PWsz IX’ 180; XI 627)
Skąd ten ton? — Czy Norwidowi nie zależało na druku? Ale w cytowanym Liście następna rewelacja: ■
Będę musiał babrać się w atramencie długo, aż do dopełnienia kontraktu mego — płatnego aż tr dniem, w którym skończony druk
20 O duchowym udziale Norwida w tym Powstaniu przekonują nas dziesiątki jego tekstów i ślady działań organizacyjnych z tego czasu. Zagadnienie to om.awia praca Z. Stefanowskiej Norwida spór o powstanie [w:] Dziedzictwo literackie powstania styczniowego, Warszawa 1964.