Górskich Ligurów do kraju Samnitów,
Ale o ile lepszy był od Turka Bebiusz, o tyle lżejszy był los tamtych.
Niech dziś wodzowie zobaczą Hungarię,
Której nie wsparli, gdy mogli. Zakuta W ciężkie kajdany, kroczy zapłakana,
Zbrukana, nędzna, zhańbiona, żebracza,
Z twarzą zalaną krwią, zaćmioną lękiem.
Nie chroni jeńców płeć, wiek ni choroba;
Wróg kosi wszystko w zajadłej wściekłości;
Ktoś próżno woła syna, a ktoś ojca;
Branka litości wzywa nadaremnie;
Dzieci u piersi matek się zabija;
Nie znajdziesz miejsca bez rzezi, krwi, jęku;
Domy i plony mozołu wieśniaków Ogień pochłania; rabuje się bydło.
Ziemia, tak długo szczęśliwa, złocista,
Legła w zniszczeniu, w kajdanach, w pożodze.
Krew naszą chłepcząc, straszny Solimainie,
Upij się trunkiem ulubionym. Oto
Masz, czegoś pragnął: ludy, krwią Chrystusa
Obmyte, legły pod twymi stopami.
Wszędzie jest pełno znaków twoich zwycięstw I drżą królestwa w obu stronach świata.
My, lud Chrystusa, zaiste jesteśmy Jego orszakiem: ciężki krzyż dźwigamy,
W chłoście, w ucisku, wśród przemożnych wichrów Wszędzieśmy strawą dla drapieżnych wilków.
Oto gniew morza i burzy zniweczył Flotę cesarza u wybrzeży Maurów.
Kie(dy żywioły same ich wspierają,
Geci już łuków dobywać nie muszą.
Odłóżcie oręż! Zwycięstwo bez walki Święćcie nad nami! Nadzy patrzcie na nas, Na naszą klęskęl Milczący bogowie — Widzimy przecież — za was bój prowadzą. A choćby nawet sprzyjała nam ziemia I woda, spada na nas mór z przestworza. Taką to pewnie Bóg przewidział dolę Dla świadków swego imienia. Gdy patrzę Na wszystko, oo się wokół dzieje, myślę, Że koniec świata musi już być bliski. Słońce i księżyc, i gwiazdy znakami Głoszą upadek królestw, wojnę, grozę, Głód. O, szczęśliwi, których już zabrała Parka, by szybko odeszli do nieba,
I ja szczęśliwy, jeśli Bóg mi każe Za nimi odejść, nim przyjdą dni gorsze.
53