w toku dziejów. Ale zarówno dla jednych, jak i dla drugich, zarówno dla racjonalistów, jak i dla empirystów^ idea ta jest jedygą. realną1 treścią moralności. Co do szczegółowych | zasad prawnych i moralnych, to nie przyznaje się im, można i j powiedzieć, samodzielnej egzystencji, uważając za zróżnicowane zastosowania owego podstawowego pojęcia do szczególnych okoliczności życia. Tym samym, przedmiotem moralności nie może być ów system nakazów pozbawionych realności, lecz staje się nim idea, z której te nakazy wypływają, będąc tylko jej różnymi zastosowaniami. Tak więc wszystkie pytania, jakie stawia zwykle etyka, odnoszą się nie do rzeczy, lecz do idei; chodzi o to, by wiedzieć, na czym polega idea prawa, idea moralności, jiie zaś, jaka jest natura moralności i prawa jako takich.(Moraliści nie wpadli jeszcze na ten bardzo prosty pomysł, że, skoro nasze 1 wyobrażenie rzeczy zmysłowych pochodzi od samych rze-czy, wyrażając je z mniejszą lub większą dokładnością, tam I nasze wyobrażenie moralności wywodzi się z oglądania samych reguł moralnych, jakie funkcjonują przed naszymi oczami, będąc ich schematycznym przedstawieniem; że, następnie, przedmiotem nauki są te reguły, a nie nasz na nie powierzchowny pogląd —1 tak samo jak przedmiotem fizyki są istniejące ciała, a nie potoczne wyobrażenia na ich temat) Jak widać, za podstawę moralności bierze się to, co stanowi jej szczyt, sposób, w jaki się przedłuża i odbija w świadomości jednostekJ 1 metodę tę stosuje się nie tylko do najogólniejszych problemów nauki, tak samo traktuje się kwestie szczegółowe. Od zasadniczych idei badanych na po? czątkn moralista przechodzi następnie do wtórnych idei rodziny, ojczyzny, odpowiedzialności, miłosierdzia, sprawie-dituirt Ciągle jednak zajmuje się ideami.
Nm inaczej jest w ekonomii politycznej. John Stuart
mówi, iż jej przedmiotem są fakty .społeczne wytwa-K§ rzające się głównie lub wyłącznie celem nabywania bo-fgactw8. Aby jednak fakty tak zdefiniowane mogły być pod-pdane jako rzeczy obserwacji uczonego, trzeba byłoby przy-
■ najmniej być w stanie wskazać, dzięki jakim znamionom
■ można rozpoznać te fakty, które czynią zadość temu wa-I runkowi. Otóż, u zarania nauki nie ma się nawet prawa I twierdzić, że takie fakty istnieją, a cóż dopiero wiedzieć,
I jakie to są fakty. Dopiero wtedy, gdy wyjaśnienie faktów I jest już daleko posunięte, możliwe jest ustalenie, że mają I one jakiś cel i na czym ten cel polega. Nie ma problemu
[ bardziej złożonego i mniej nadającego się do rozstrzygnięcia od razu. Nic nie upewnia nas zawczasu, że istnieje jakaś sfera działalności społecznej, gdzie pragnienie bogactwa gra i rzeczywiście tę wiodącą rolę. W rezultacie na tak rozumiany f przedmiot ekonomii politycznej składa się nie rzeczywistość, na którą można wskazać palcem, lecz domysły, spekula-tywne koncepcje, a mianowicie fakty, które ekonomista uważa za odnoszące się do danego celu. Czy podejmuje on np. badanie tego, co nazywa produkcją? Wierzy, że potrafi od razu wyliczyć i przedstawić główne czynniki, dzięki którym ma ona miejsce. Nie stwierdził tedy ich istnienia przez obserwację warunków, od jakich zależy rzecz badana, ponieważ, gdyby to zrobił, zacząłby od przedstawienia doświadczeń, z których wyciągnął ten wniosek. Jeżeli na samym początku badań i w kilku słowach przystępuje do tej klasyfikacji, znaczy to, że doszedł do niej poprzez prostą analizę logiczną. Wychodzi od idei produkcji. Dokonując jej rozbioru, stwierdza, iż implikuje ona logicznie idee sił naturalnych, pracy, narzędzia lub kapitału i te 1
53
System logiki, ka. VI, rozdz. IX, s. 632.