XII „HEZ CUDZEJ SZKODY"
rozśmieszyć, i owszem, powinna, ale bez cudzej szkody, nu ów czas albowiem stawszy się pot warzę, mimo gładkość i dowcip pisarza, nie chwały i naśladowania, ale wzgardy i kary przykładnej godna"
Z tych więc powodów, mimo że Krasicki ceni satyry Horacjusza. ma do niego pretensje, „iż śmiał objawiać nazwiska osób" i choć nie czynił tego „tak często, jak naśladowcy jego [...] dał zły przykład, a ten wielce powabny dla sławy i wziętości, którą i u współczesnych i u następnych zyskał",7. Z tych samych powodów, choć przyznaje, że „Boileau po dawnych najpterwsze miejsce trzyma między satyrykami”, zarzuca mu, że „stał się okrutnym w naganieniu”ls. Z tych też powodów Krasicki bardzo krytycznie wspomina czasy konfederacji barskiej, bo „tam największa siejba paszkwilów, żniwo kalumnii”
Był więc XBW konsekwentny w swych poglądach; nie zmieniał ich w ciągu lat, nie stawał —Jalc zobaczymyw konflikcie z własnymi zasadami jako autor satyr. Ta konsekwencja jest warta podkreślenia nie tylko w kontekście ogłoszonej otwarcie przez Zabłockiego zmiany zasad, lecz także wobec niekonsekwencji kodyflkatora norm oświeceniowego klasycyzmu — Dmochowskiego. Mocno podkreślał on przecież wagę bezimienności krytyki satyrycznej, ale nie potępił Lucyliusza, Horacego, Persjusza i Juwenalisa pisząc jednocześnie, iż nieszczęśliwa była osoba, która pod ich pióro się dostała.
Konsekwencja Krasickiego pozwala też wyjaśnić zaskakujące — z naszego punktu widzenia — utożsamianie satyry z paszlę^jlem. Jest on przecież odwrotnością panegiryku, ą więc utworem okolicznościowym, reagującym na konkretne
16 I. Krasicki, O rymotwórstwie i rymotwórcach [w:] Dzieła, t. 3, Warszawa 1829, s. 21.
19 Ibidem, t. 22.
»• Ibidem, s. 23.
•• W cytowanym już artykule z „Monitora”, s. 334.
wydarzenia, postawy czy zachowania jakiejś osoby lub grupy osób i z reguły nie jest jego intencją podejmowanie walki z wadami w społeczeństwie powszechnymi; paszkwil wymierzony jest w osoby Jub zachowania konkretnej Satyra natomiast cnce walczyć z wadami znamiennymi dla większości czy choćby dla licznej części społeczeństwa i nie jest najczęściej utworem oszczerczym, niesprawiedliwym i krzywdzącym. Satyrą imienna znajduje jednak dla egzemplifikacji tych, wad poczynania konkretnych osób, których nazwisk nie ukrywa. Różnica estetyczna między obu gatunkami jest więc wyraźna. Jeśli przeto polscy autorzy jej nie dostrzegali, to dlatego że nie względy estetyczne mieli na uwadze.
Krzysztof Opaliński w Przedmowie do swoich satyr deklarując krytykę bezimienną uzasadnia ją tym, że jest chrześcijaninem, prawym katolikiem i pamięta o wokacyji chrześcijańskiej, „która jeśli słowem, daleko mniej piórem i drukiem (bo te dłużej trwać zwykły) zakazuje szczypać cudzej sławy" (w. 27—30); Gracjan Piotrowski nie chciał wymieniać nikogo, „bo się nie godzi”20; Dmochowski dobitnie akcentował, że „satyra w ścisłej z cnotą” zostawać winna przyjaźni (Sztuka rymotwórcza, pieśń II, w. 193). Krasicki natomiast, poza przytoczonymi tu opiniami, obszernie wyjaśnił swe stanowisko w cytowanym już artykule monitorowym:
Religia chrześcijańska miłość bliźniego kładąca za fundament obyczajności, porządek każdego cywilnego wspołeczeństwa, sprawiedliwość ścisła, pożytek własny kalumniatorem brzydzić się każe. Mogą oni niekiedy dogodzić i pomóc, przecież sposób takowy — choć byśmy mu nawet sprawiedliwy cel naznaczyli obmierzły i poczciwego człowieka niegodzien. Odjęcie sławy nie jest w ręku obywatela, ale ta najsurowsza kara do urzędu publicznego należy11
20 Cyt. za: I. Chrzanowski. Gracjan Piotrowski l jego „Satyr” [w:] tenże, Z dziejów satyry polskiej.... s. 32.
21 [O nie godzi w ości paszkwilantów] |w:J ..Monitor” 1765— 1785. Wybór, s. 335.