606 J. ANDRZEJEWSKI. MIAZGA
Dochodzi godzina szósta. Czując, że już nie uśnie - wsta. je i nastawia radio. Akurat trafia na komunikat meteoroio. giczny.
Spiker: „...obfite opady śniegu, a miejscami śnieżyce i za-wieje śnieżne wystąpiły w nocy z piątku na sobotę na wschodzie kraju i w centrum. W Warszawie, Lublinie, Włodawie oraz w wielu innych miejscowościach prawie dziesięciocen-tymetrowa warstwa śniegu poważnie utrudnia ruch kołowy oraz pieszy. Temperatura spadła w wielu rejonach do około 0 st. Olbrzymie opady śniegu wystąpiły w górach...” ,
Z tomem Pamiętników wybitnego działacza socjalistycznego, przebywającego na emigracji, Adama Pragiera1 (stykał się z nim wielokrotnie przed wojną), Otocki wraca do łóżka Pamiętniki Pragiera, wydane przed paroma laty w Londynie, są pasjonującą lekturą, Otocki już od kilku dni czyta je w wolnych chwilach z wielkim zainteresowaniem, teraz jednak nie może się skupić (myśli bowiem o oczekującej go rozmowie telefonicznej z Moniką Panek) i wreszcie po paru stronach odkłada książkę. Leżąc z przymkniętymi oczami, układa sobie przez pewien czas i w różnych wersjach zdania, które by od jego strony najlepiej tę rozmowę ustawiły, wciąż jednak ma wrażenie, że w całym tym przedsięwzięciu, wczoraj tak oczywistym, coś się nie zgadza. I nagle dokonuje odkrycia: Raszewski! Jak Raszewski zareaguje, gdy się dowie, że Monika została pozbawiona wielkiej roli, i do tego w okolicznościach tak drastycznych? Co się stanie, jeśli stosunki tych
dwojga są nadal, jeśli nawet nie intymne, to przyjacielskie? Zasłonić się w razie burzy Wanertem? Lecz zasłonić się Wa-nertem - znaczy: ulegać Wanertowi. A uległość w stosunku do osobnika z kontem ideowym tak zachwianym jak Wanerta jest równoznaczna z uległością i chwiejnością w ogóle. Błąd? Artystyczna pomyłka? Otocki wie bardzo dobrze, że każda taka omyłka, gdy się ją odpowiednio ustawi i opuka, może się natychmiast przekształcić, zatracając niewinny charakter potknięcia artystycznego i odsłaniając równocześnie groźne oblicze przestępstwa ideologicznego.
Udręka i niepokój Otocki ego. Wreszcie, po przeanalizowaniu wszystkich elementów niebezpiecznej sytuacji, dochodzi do przekonania, że jedyne wyjście z tego impasu sprowadza się do uprzedzenia ewentualnego ataku. Zaasekurować się na wszelki wypadek - oto, co musi zrobić! Dochodzi ósma. Korzystając, że Jolanta poszła akurat do łazienki, przenosi aparat telefoniczny z hallu do swego pokoju i usiadłszy za biurkiem, aby nieco przydać równowagi osłabionemu z emocji ciału, wykręca swymi grubymi i lekko obrzmiałymi palcami domowy numer Raszewskiego. Nie przewidział (bo i skąd mógł przewidzieć?) jednego: w jak bardzo złym humorze jest tego ranka Raszewski. Sekretarz Komitetu Centralnego podjął słuchawkę prawie natychmiast.
RASZEWSKI Słucham, Raszewski.
OTOCKI (z nadmiernego podenerwowania zbyt szybko i mało wyraźnie) Dzień dobry, towarzyszu Raszewski, tu mówi Otocki.
RASZEWSKI Kto?
OTOCKI Witold Otocki.
RASZEWSKI Słucham.
OTOCKI Przepraszam, towarzyszu Raszewski, że was
Adam Pragier (1886-1976) - ekonomista, działacz socjalistyczny, 1944-1949 minister informacji i dokumentacji w rządzie polskim na uchodźstwie. Tu chodzi prawdopodobnie o jego wspomnienia pt. Czas przeszły dokonany (Londyn 1966).