388 J. ANDRZEJEWSKI. MIAZGA
wieczorem
Przed i po kolacji przeglądanie oraz uzupełnianie notatek do części III. Trochę rozterki, czy w przedostatniej scenie Maciek Zaremba ma zginąć, czy nie. Wydaje mi się, że musi zginąć. Bierze oczywiście udział w „dzikim ”przyjęciu w Jabłonnie (wraz z członkami Bractwa Żółwiowego z Andrzejem Wajsem na czele), wciąż, jak przez cały miniony dzień, wydzwaniając klinikę ginekologiczną, ponieważ poród Grażyny niepokojąco się przedłuża. Obowiązki gospodarza, co było od dawna przewidziane, spełnia Łukasz Halicki (ze swoim kadu-ceuszem?). Zaremba sporo pije. Jest bardzo zmęczony i czuje się stary. Gdzieś u schyłku nocy, gdy jeszcze raz dzwoni, dowiaduje się, że właśnie przed paroma godzinami poród odbył się szczęśliwie. Grażyna urodziła zdrowego chłopca. Zaremba postanawia natychmiast jechać do Warszawy, piegnie do toalety i zimną wodą przemywa twarz, potem sima Halickiego, żeby pożyczyć od niego auto. Ponieważ sprawia wrażenie zupełnie trzeźwego, Halicki godzi się.
~Na dworze już szarawo, popaduje drobny śnieg, szosa jest bardzo śliska. W półmroku chłopskie furmanki z warzywamif wolno ciągnące ku miastu. Zaremba nigdy nie był dobrym kierowcą i nie lubił prowadzić auta. Jedzie dość wolno, uważnie wymijając furmanki, czuje jednak, że nie panuje nad wozem, kierownica ciąży mu w kurczowo zaciśniętych i spotniałych dłoniach. W pewnym momencie czuje, że dłużej nie da rady. Zjeżdża na bok szosy, zatrzymuje auto iwy siada. ĆModnf powietrze trochę go otrzeźwia. Głęboko oddycha, zwilża skronie śniegiem. I wówczas z dość bliska, z półmroku zanikają-
ja Wajdy, kilkakrotnie cytowanych w filmie Wajdy Wszystko na sprzedaż ( 1969).
cej szosy, dociera do niego popularna melodia big-beatowa (może Beatlesów: Ob-la-di-ob-la-da142), wygrywana na zwykłej fujarce. Słucha. Po chwili słychać skrzypienie kol, wylania się wiejska furmanka, zaprzężona w jednego konia, powozi stary, półsennie drzemiący chłop, obok niego jasnowłosy chłopiec, nie więcej niż dwunastoletni, to on właśnie wygrywa na prostej fujarce tę big-beatową melodię. Nie widać ich obu bardzo wyraźnie, lecz gdy furmanka przejeżdża obok stojącego przy aucie Zaremby, wydaje mu się nagle, że tym chłopcem jest on sam z dawnych lat, jakieś mgliste wspomnienie go przenika, nieomal pewność, że kiedyś także jechał o wczesnym świcie na wiejskim wozie i przygrywał na fujarce. Niebawem furmanka ginie w szarości, a melodyjka też powoli zanika. Zaremba czuje, że wróciły mu siły, chce teraz jednego: jak najszybciej znaleźć się w Warszawie i zobaczyć syna. Gdy wraca do auta i rusza, ma absolutną pewność, że bezbłędnie panuje nad oporną maszyną. Mijając furmankę opuszcza szybę i macha ku jadącym ręką. Ma przed sobą pustą szosę. Przyśpiesza. Czuje, jak go wypełnia i rozpiera młodzieńcza sprawność fizyczna, 1 wtedy auto wpada w poślizg i roztrzaskuje się o przydrożne drzewo.
NA KRÓTKO PRZED PÓŁNOCĄ ADAM NAGÓRSKI ODPROWADZA HALINĘ FERENS-CZAPLICKĄ DO JEJ HOTELOWEGO APARTAMENTU
Na krótko przed północą Adam Nagórski odprowadza Halinę Ferens-Czaplicką do jej apartamentu na pierwszym
142 Ob-la-di-ob-la-da - kompozycja Paula McCartncya, pastisz muzyki karaibskiej, z The white album (1968) zespołu The Beatles.