374 J. ANDRZEJEWSKI, MIAZGA
ANTEK I co jeszcze?
CELINA Zapowiadała się na znakomitą pianistkę.
ANTEK To wiem! I zachorowała na gruźlicę.
CELINA Strasznie młodo umarła. Miała... poczekaj, żebym nie poplątała, była ode mnie starsza siedem lat, to znaczy miała dwadzieścia dwa. kiedy umarła.
ANTEK Nie wiesz, jak się poznali?
Celina bardzo dobrze to pamięta, bo na jednym z długich spacerów w głąb pustych o tej porze dolinek Nagórski wśród wielu zwierzeń opowiedział i o pierwszym spotkaniu z Elżbietą, gdy po powrocie z podróży poślubnej jesienią trzydziestego drugiego roku, w salonie stryjenki żony, Julii Wanertowej, będąc zresztą w towarzystwie Alicji, poznał młodziutką pianistkę, nagrodzoną wyróżnieniem na dopiero co zakończonym II Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim.
ANTEK Nie wiesz?
CELINA Poczekaj, coś sobie przypominam, tylko nie jestem pewna...
ANTEK (prawie z tą samą rozgorączkowaną ciekawością, z jaką przed laty słuchał partyzanckich opowiadań ojca) No, no! Przypomnij sobie.
CELINA Już wiem, kiedyś mi Elżunia opowiadała, ale kiedy to było i przy jakiej okazji, pojęcia nie mam... chyba w trzydziestym drugim.
ANTEK Boże!
CELINA Pan Adam...
ANTEK O, to już brzmi lepiej.
CELINA Nie przeszkadzaj, Ancik, bo wszystko poplączę. ANTEK Pocałuję cię i nie poplączesz.
CELINA (zaniepokojona gorącością warg syna) Coś ty taki rozpalony? Nie masz przypadkiem gorączki?
ANTEK Opowiadaj!
CELINA Wrócił właśnie do Warszawy z poślubnej podróży...
ANTEK Wiem, z Alicją z domu Wanert, córką tego starego i wielkiego Wanerta.
CELINA Wtedy nie był jeszcze aż taki stary. Ale skąd ty to wiesz?
ANTEK Wiem! No tak! Teraz rozumiem. To z powodu ciotki Elżbiety Nagórski rozszedł się z żoną. Tak?
CELINA Zdaje się. A spotkali się w domu stryjenki żony pana Adama. To był bardzo bogaty dom, pani Wanerlowa przyjmowała wielu artystów, opiekowała się młodymi talentami—
ANTEK Na pewno lepiej niż Komitet Centralny.
CELINA Ancik!
ANTEK Nie lepiej?
CELINA Elżunia otrzymała akurat wyróżnienie na Konkursie Chopinowskim i dlatego grała w salonie pani Wanertowej.
ANTEK Nie pamiętasz, co?
CELINA Za dużo od mojej pamięci wymagasz. Pewnie Chopina.
ANTEK Ale co Chopina?
A Celina, idąc w tym momencie wąską i dość stromo wspinającą się pod górę ścieżynką, gdy w dole szumi gwałtownie wezbrany potok, idąc obok Nagórskiego, który mimo swych dwudziestu pięciu lat sprawia wrażenie jej rówieśnika, tak młodo wygląda, szybkie i trochę nerwowe kroki uważnie dostosowując do jej drobnych i niepewnych, bo wychowanych w mieście i tylko z miejską ulicą oswojonych - mówi przesuwając równocześnie fotel cokolwiek do tyłu, aby znaleźć się poza kręgiem światła padającym od lampy:
CELINA Nie jestem pewna, czy dobrze pamiętam, ale tak