Nic spośród zebranych przeze mnie materiałów nie wspiera Boorstinowskiego twierdzenia, jakoby turyści chcieli doznań powierzchownych i z góry zaplanowanych. Domagają się raczej tego, czego chce sam Boorstin - autentyczności. On natomiast obstąje przy całkowitym rozdzieleniu postawy turystycznej i intelektualnej. Na temat rozróżnienia pomiędzy pracą („podróżowaniem”) a zwiedzaniem pisze:
Podróżnik zatem pracował nad czymś, turysta natomiast to poszukiwacz przyjemności. Podróżnik był aktywny; wyruszał w drogę, z zapałem poszukując łudzi, przygód, doznań. Turysta jest bierny; oczekuje, że ciekawe rzeczy zdarzą się same. Idzie, „oglądając widoki” [...] Spodziewa się, że wszystko będzie przygotowane dla niego i ze względu na niego17.
Jak już wspominałem, pogląd wyrażony przez Boorstina stanowi topos stosowany przez autorów piszących o turystach i podróżnikach. W istocie topos ten jest tak powszechny, że stąje się jakąś częścią samego problemu turystyki masowej, a nie analityczną refleksją na jej temat.
Innymi słowy, wciąż brak adekwatnych perspektyw metodologicznych do studiowania „pseudowydarzeń”. Tworząc taką perspektywę, trzeba wyjść od samych turystów i od dokładnych badań nad zjawiskami związanymi ze zwiedzaniem. Autorzy cytowanych w tym rozdziale uwag wyrażają Boorstinowskie rozczarowanie tym, że ich doznania bywąją ulotne i wyizolowane. Pragną zaprzyjaźnić się z tubylcami, ale - co istotniejsze - są przygotowani na rozczarowanie, gdy coś powstrzyma ich przed zanurzeniem się w prawdziwe życie toczące się w zwiedzanych miejscach. W istocie niektórzy turyści zdolni są obrócić w żart Boorstinowskie rozczarowanie. Autorka poniższego fragmentu, który pochodzi z opisu podróży do Tangeru, najwyraźniej 162 40Mb
oczekiwała odgtywanego zacofania - i odnalazła je, o czym opowiada zupełnie na luzie:
Młody Arab przysunął krzesło do naszego stolika. Miał do sprzedania dywaniki, choć zapewnialiśmy, że nie jesteśmy nimi zainteresowani. Rozwinął cały asortyment i rozłożył go przed nami na ziemi. Wiadomo było, że nie odejdzie. Zdołałam zauważyć, że pod swą wierzchnią szatą miał dobrze skrojone granatowe spodnie marynarskie i błękitny kaszmirowy sweter18.
Podobnie inny turysta, autor poniższej relacji, patrzy na Las Vegas przez pryzmat turystycznych dekoracji i kpi z nich:
W czasie zimowych wakacji, tak jak tysiące innych, wrócę do ruchliwego Las Vegas, jeśli tylko dowiem się, że Howard Huges czy Mint Casino wydają darmowe kupony uprawniające do zwiedzenia kulis tego złotodajnego interesu,a.
Dla tych turystów obnażenie kulis stanowi normalny element turystycznych doświadczeń. Uważąją to za jeszcze jedno widowisko. Nie czują się nabrani, zaszokowani czy zirytowani, nie twierdzą też, że odkrycie to umniejszyło świeżość ich doznań.
Daniel Boorstin używa w odniesieniu do takich miejsc, jak amerykańskie autostrady czy Hilton w Stambule, obiecującego terminu „pseudo", co - niezgodnie ze stanem faktycznym - sugeruje niemate-rialność, przejściowość. Sugeruje też - być może zgodnie z rzeczywistością - że gdzieś w turystycznej dekoracji istnieją prawdziwe wydarzenia dostępne
163