366 CZĘSC III: UZUPEŁNIENIE
Opętany pochód niszczącej siły uosobionej w kobiecie zdaje się nas przygniatać niczym w wizji Przybyszewskiego:
[...] nagle poczęły się te wszystkie głowy wyłaniać: widział ramiona wyciągnięte ku niemu, postacie schodziły, zlewały się, wyskakiwały ze ścian, rzucały się na niego; piekielny śmiech, chichot, płacz, jęk, przerażające krzyki i skowyczące wycie [...]1.
Skąd ten przerażający kobiecy koszmar? Czyżby u źródeł jego znajdował się przestrach?
•
Mizoginizm istniał od niepamiętnych czasów. Jednakże nasilenie jego w literaturze i sztuce ostatnich dziesiątków XIX wieku jest tak wyraźne, że warto może pokusić się o próbę wyjaśnienia jego ukrytych źródeł. Wymieńmy naprzód te, do których trafiono już wcześniej, a także inne, nasuwające się autorce, którymi jednak w niniejszym szkicu nie będziemy się bliżej zajmować.
Przede wszystkim zatem należy przypomnieć o filozofii. Schopenhauer, Edward Hartmann i Nietzsche, trzej filozofowie, którzy najsilniej oddziałali na literaturę końca XIX wieku, byli zdecydowanymi przeciwnikami kobiet. Rzecz znana, nie warto jej więc tutaj poświęcać wiele miejsca. Na podkreślenie zasługuje zwłaszcza wyraźne oddziaływanie fatalistycznej teorii miłości Artura Schopenhauera, miłości pojętej jako całkowite poddanie się woli gatunku.
Nie bez wpływu pozostały również ówczesne zainteresowania psychiatrów: Charcot badał na swoich seminariach przyczyny histerii u kobiet, ukazywała się ogromna ilość dzieł poświęconych zboczeniom seksualnym. Ignacy Matuszewski zwraca między innymi uwagę na specjalne czasopismo: „Jahrbuch fur sexuelle Zwischenstufen” ®.
Ruch spirytystyczny rozwijający się silnie w drugiej połowie XIX wieku (między innymi Theosophical Society Heleny Bławatskiej), graniczący niekiedy z satanizmem i czarną magią przypominał, że „geniusz żyje nie w państwie Matki, lecz w państwie czarownicy”2.
Ważne były uwarunkowania socjologiczne. Nazwa „literat”, „artysta-malarz” — staje się wówczas coraz częściej określeniem zawodu, tak jak blacharz czy nauczyciel. Zawodu nie dającego przecież żadnego stałego zabezpieczenia materialnego: coraz rzadsze stawało się własne zaplecze majątkowe, kończył się mecenat bogatych ludzi, idea związków twórczych jeszcze się nie narodziła. W takiej sytuacji, zwłaszcza w krajach uboższych, założenie rodziny stawało się kulą u nogi, żona urastała do roli dej siły przeciwdziałającej skłonnościom nomadycznym artysty, zmuszającej do stałej pracy, obowiązków, oderwania się od twórczości.
Orły muszą brać swój lot wysoko ponad ziemią, z dala od spraw codziennych. Zona dla prawdziwego artysty jest złym, niszczącym demonem, jest jego wampirem.
W ten sposób pisał Reymont. I jeszcze cytat z Próchna Berenta 3:
I nie wiąż się ze zwierzęciem, nie wiąż się, chłopcze, bo kiedy z ciebie wszystko wyssie, to się kiedy nocą jak kot do łóżka zakradnie, tu na szyi w wielką żyłę się wgryzie i krew twą serdeczną do ostatniej kropli wyżłopie. Taki gad żoną się nazywa...
Nie lekceważąc bynajmniej wszystkich owych wyżej wymienionych przypuszczalnych przyczyn mizoginizmu w literaturze
! S. Przybyszewski, Androgyne, Kraków 1900, s. 29.
• L Matuszewski, Słowacki i nowa sztuka (modernizm). TwótczoSć Słowackiego w Świetle poglądów estetyki nowoczesnej. Studium kry-tyczno-poróumawcze. Wyd. 2, Warszawa 1904, s. 378.
G. R. Hocke, Manierismus in der Literatur. Sprach-Alchimie und esoterische Kombinationskunst, Hamburg 1959, s. 240. — Przybyszewski przypominał o angielskich „nimfomankach”, piszących w satanicznych przeglądach litanie i modlitwy do szatana (S. Przybyszewski, Na drogach duszy, s. 76).
W. S. Reymont, Wampir. Wyd. 6, Warszawa 1950, s. 192; W. Berent, Próchno, Warszawa 1956, s. 21.