Natomiast tam, gdzie styka się reprezentacja i byt, gdzie krzyżuje się natura i natura ludzka - sądzimy dziś, że w tym miejscu dostrzegliśmy pierwotne, niezaprzeczalne i enigmatyczne istnienie człowieka — tam myśl klasyczna umieszczała tylko i wyłącznie władzę dyskursu. To znaczy języka z jego władzą reprezentacji; języka, który nazywa, dzieli, łączy, wiąże i rozwiązuje rzeczy, objawiając je w przezroczystości słów. Rolą języka jest przekształcenie ciągu wrażeń w tablicę i — tak samo — wykrawanie gatunków z ciągłości bytów. Tam gdzie pojawia się dyskurs, rozkładają się i przeciwstawiają sobie reprezentacje, rzeczy zaś - odwzorowują siebie i łączą ze sobą. Głębokim powołaniem klasycznego języka było zawsze stworzenie „obrazu” - pod po - racią naturalnego dyskursu, zbioru prawd, opisu rzeczy, korpusu nauk ścisłych bądź słownika encyklopedycznego. Język istnieje zatem tylko w przezroczystości; utracił tajemną gęstość, która w XVI wieku zanurzała go w pod ległym deszyfracji słowie i mieszała z rzeczami tego świata, a nie nabrał jeszcze wielorakiej egzystencji, nad którą zastanawiamy się dzisiaj; w epoce klasycznej dyskurs to półprzejrzysta konieczność, przez którą przeświecają reprezentacje i byty — kiedy byty są prezentowane oglądowi umysłu i kiedy reprezentacja uwidacznia byty w ich prawdzie. Możliwość poznawania rzeczy i ich ładu w klasycznym doświadczeni u wkracza w suwerenność słów - te nie są ani oznakami do r ozszy frowan i a (jak w Renesansie), ani bardziej lub mniej wiernymi i dającymi się opanować narzędziami (jak w epoce pozytywizmu); to raczej bezbarwna kratownica, ujawniająca byty i narzucająca ład reprezentacjom. Stąd bez wątpienia fakt, że klasyczna refleksja językowa — stanowiąc część ogólnej dyspozycji, do której wchodzi na tych samych prawach co analiza bogactw i historia naturalna — pełni wobec nich funkcję nadrzędną.
Ale najważniejszą konsekwencją jest to, że język klasycyzmu, ten wspólny dyskurs reprezentacji i rzeczy, to miejsce skrzyżowania natury i natury ludzkiej, absolutnie wyklucza jakąkolwiek „humanistykę”. Póki ów język mówił w kulturze zachodniej, nie było możliwe, by pojawił się w nim, bezinteresownie, problem istnienia człowieka, bo w języku tym łączy się ze sobą byt i reprezentacja. Dyskurs, który w XVII wieku wzajemnie związał „myślę” i „jestem” tego, kto dyskurs ów przedsiębrał, ów właśnie dyskurs ciągle pozostaje w swym widomym kształcie właściwą istotą klasycznego języka, ponieważ pełnoprawnie połączył w sobie reprezentację i byt. Przejścia od „myślę” do „jestem” dokonywał w świetle oczywistości, wewnątrz dyskursu, którego cała dziedzina i całe funkcjonowanie zawierało się w artykułowaniu2 tego, co przedstawione, na to, co jest. Nie można więc zarzucać owemu przejściu, ze całość bytu nie zawiera się w myśli, ani też, że szczególny byt,