cepcja nauki. W przekonaniu zaś, że ta sarna metoda obowiązuje we wszystkich naukach pracował nad stworzeniem powszechnej nauki (ma th rsis t*rti versałis} . racjonalnej analitycznej, m a tematycznej, ujmującej w jednym systemie całokształt wiedzy o wszech! święcie.
2. Sceptycyzm metodyczny. Metoda Kartezjusza była w zasadzie przeznaczona do szczegółowych badań naukowych; ale i naczelne zagadnienie metafizyki rozwiązał a na. logicznie. Chodziło mu tu o znalezienie twierdzenia bezwzględnie pewnego, które byłoby „punktem archimedesowym" dla metafizyki, niezawodną przesłanką wszelkich daj. szych rozumowań. Szukał twierdzenia, które oprze się wszelkim wątpliwoi-ciom; metoda Kartezjusza polegała tu na próbowaniu wszelkich argumentów sceptyc-kich. Był to sceptycyzm szczególnego rodzaju: Zwątpienie było tu nie wynikiem, lecz punktem wyjścia, i było głoszone w celu — uzyskania pewności. Ten ..sceptycyzm meto* dyczny" Kartezjusz stosował specjalnie wobec twierdzeń o istnieniu ; aby upewnić się co do realności przedmiotów, rozważał możliwość, iż są tylko naszymi ideami; toteż postępowanie jego równie słusznie może też być nazywane „idealizmem metodycznym**.
Argumenty sccptyckie, jakimi Kartezjusz się posługiwał, były te same. które sceptyków starożytności i średniowiecza doprowadziły były do zwątpienia. Sprowadzały się one do trzech: złudzenia zmysłów; — brak wyraźnej granicy między jawą a snem; — możliwość, źe jesteśmy wprowadzani w błąd przez jakąś potężniejszą od nas istotę. Dwa pierwsze argumenty wystarczały, by zakwestionować naszą wiedzę o rzeczach zewnętrznych, trzeci czynił wątpliwymi niwet prawdy matematyczne.
3 Cogito, ergo sum. Zdawało się, że przeciw argumentom tym nie obroni się żadne twierdzenie, że o realności wszystkich przedmiotów wypadnie zwątpić. Tymczasem właśnie w wątpieniu znalazła się — ostoja pewności. Jeśli bowiem wątpię, to myślę; myśl istnieje (cogttatio est)^ choćbym śnił lub choćby mię zły demon, wprowadzał w błąd. To, co myślę, może być snem lub błędem, ale że myślę, to jest niewątpliwe. Mogę mylić się w rozumowaniach, ale mogę się mylić tylko — jeśli myślę. Istnienia rzeczy zewnętrznych nie jesteśmy pewni, ale jesteśmy pewni istnienia własnej myśli.
Był to prosty zwrot, ale wystarczał, by dokonać przewrotu. ICartezjusz wskazał, że fundament u wiedzy szukać należy nie w świecie zewnętrznym, lecz w człowieku, nie w prze<dmiocie9 lecz w podmiocie, nie w materii, lecz w świadomym duchu. Byli i przed nim filozofowie, którzy rozumieli ten stan rzeczy; ale nikt przed nim nie wyłożył go tak metodycznie i przekonywająco. Nikt też nie oddzielił tak zasadniczo świata myśli od świata materialnego i nie przekonał tak dobitnie, że świat myśli jest nam bliższy, lepiej znany i pewniejszy.
Wywyższenie myśli nad materię, zapoczątkowane już w filozofii starożytnej i średnio* wiecznej, zostało teraz dokonane w sposób stanowczy; miało nieobliczalne skutki dla filozofii nowożytnej.
W myśli, w sam o wiedzy ICartezjusz znalazł „punkt archimedcsowy” dla filozofii, wystarczający, by oprzeć na nim przekonanie o istnieniu j aż ni. a pośrednio także o istnieniu Boga i istnieniu ciał.
Istnienie jaźni wynikało bezpośrednio z istnienia myśli; jeśli bowiem jest myśl, to musi też być ktoś, kto myśli. „Myślę, więc jestem” (cogito. ergo sumj. A czym jestem? istotą, która myśli. Jaźń myśląca, czyli dusza, istnieje, choćby ciało moje było złudzeniem ; istnieje więc niezależnie od ciała, jest niezależną substancją.
48