często chodzi w ztym humorze. Unosi się nawet złością. Nie lubię tego. Wówczas myślę sobie biedna mamo, jak musisz cierpieć. Nie ma co do garnka włożyć... Czasem mówię jej po prostu nie jestem głodny, choć w żołądku orkiestra zaczyna grać już niezliczonego z kolei marsza. Tato...tatuś, lubi towarzystwo swoich kolegów. Tych z mało płatnej pracy ale i innych. Nie rzadko wychodzą gdzieś razem a to na grzyby, a to na ryby. Zazwyczaj z takich wycieczek ojciec wraca zmęczony i podenerwowany. Robi mniejsze lub większe awantury. Niekiedy jednak siada w swym fotelu i kładąc nogi na krześle zasypia. Wtedy mogę sprzątać mieszkanie, wiedząc, że tato czegoś nie rozbije, nie będzie robił pouczeń i wrzeszczał, że popielniczka ma zostać pełna. Mogę pocieszyć mamę, że rany się zagoją, a siniaki zginą. Czasem tata wraca w nocy. Wówczas rano po przebudzeniu boli go głowa. Proszę Cię Jezu, aby mama była radosna a tato nie musiał więcej skarżyć się na ból głowy. Tak bardzo za nimi tęsknię. Kocham ich całym sercem. Tacy po prostu są Panie Jezu. Kocham ich i... ufam. Kiedyś, jak dorosnę, pragnę Cię uwielbiać na Pasterce za to, że z tęsknoty za nami przyszedłeś jako człowiek do ludzi. Ukochałeś nas do końca. Jezu stałeś się słabością będąc Bogiem. Wiesz co...? Nauczyłeś mnie, że mogę się cieszyć. Bez Ciebie nie doświadczyłbym tego. Czasem bowiem to złościłbym się, że nie mam pięknych zabawek, ślicznej choinki. Nie ma u nas w domu zapachu smacznych potraw na Wigilię, tylko zwykłe, na które nas stać, nie ma prezentów, sam muszę sprzątać, jest nerwowa atmosfera. Tato pracuje do wieczora, mama jest z tego niezadowolona. Zresztą wiesz jak jest. Dzięki Tobie, przez to czuwanie przy Twoim żłobie, nauczyłem się tęsknić nie za tymi rzeczami, ale za moimi rodzicami, którzy teraz sąw kościele. Odkrywam, że chcę dawać im siebie. Kto się do nich uśmiechnie, jeśli nie ja, kto pomoże tacie wstać z fotela, kto zamiecie podłogę. To dzięki Tobie daję radę w domu. Nawet mam jeszcze siły, aby rozwijać swój talent malowania. Bo nie mówiłem Ci jeszcze, że chodzę na kółko malarskie. Bardzo mnie chwalą. Ale wiem, że jeszcze jest dużo do zrobienia. Patrzę na Ciebie i zrozumieć nie mogę...maleńka Miłość. Taki chcę być. Zauważyłem, że Boże Narodzenie jest we mnie cały rok. Żyjesz Jezu we mnie. Dałeś mi silę, dałeś mi radość. Smutni muszą być Ci, którzy tego nie dostrzegają. A może doświadczają tego tylko dzieci. Pamiętam, kiedyś mówiłeś „Bądźcie jak dzieci”.
Coś w tym jest, ale co...? Antek zasnął pełen pokoju. Odnalazł bowiem Jezusa w swoim żłóbku i przyjął do swojego serca. Odkrył, że Bóg umiłował nas do końca, dając swego Syna, aby przyjął słabe ludzkie ciało. Odkrył tę prawdę w ciszy swego pokoiku, w ciszy młodego i nie zranionego miłością siebie serca.
Tomasz Trzebiatowski
Pastorałka
Kożuch plecy mu grzeje, gwiazda nad łbem plonie.
Ma koronę z poztotki, ojcowską koszulę.