Potem przyszły czasy nagiej duszy. Byłam tak bardzo zmęczona życiem! Drżąc otulałam się w norweskie mgły, marzyłam, śniłam, i nigdy nie wiedziałam w jakiem właściwie jestem usposobieniu. Dręczyły mnie przepastne głębie mej duszy. Byłam niezrozumiana i nie rozumiałam samej siebie. 0! to także były czasy pełne wdzięku.
Potem odkryłam, że bardziej mi do twarzy z lekkomyślnością. Udrapowałam się w południowy żar, w ręce chwyciłam kastaniety, we włosy wpięłam róże.
„Miłość to cygańskie dziecię..."
Ale dziś nie nazywam się już ani Carmen ani Lulu: dziś jestem wampem. Też źle nie jest. Wygolone brwi nadają mej twarzy wyraz dziecinno-demonięzny, perwersyjno-erotyczny. Już egzotyczną nie jestem. Teraz jestem „panerotyczna", inam „sex-appeal“. Już dziś serce nie jest „noszone"; „noszoneu są nogi. Jeszcze tylko czasami zadrżą nieznacznie kąciki ust (usta nosi się mocno czerwone), jeszcze czasem zadrżą przyklejone, fotogeniczne rzęsy.
Ja jestem kobietą fatalną. Mam ruchy pantery, jestem szykowna, nogi zadzieram nad głowę (powtarzam: nogi są modne), nad twoją zupą rozczesuję moją krótko strzyżoną czuprynę. Zresztą cóż cię to może obchodzić? Robię co mi się podoba, a i tak jestem porządną dziewczyną; (pod niebiesko-uszmin-kowanemi powiekami) mam naiwne oczy dziecka. Mężczyzna jest moim najlepszym kolegą, zresztą dla-czegożby nie? Palę, pływam, boksuję się i fechtuję, piję lepiej niż on. A jednak jestem niewinną dziewczynką, dziewczynką bez zarzutu i skazy, jestem
(wersyjna i niewinna. Jednem słowem jestem po-prostu dzieckiem natury, ale dzieckiem dekadenc-kiem. Fatalna kobieta w nowoczesnem wydaniu.
Protestujesz? Myślisz że takiego fatalnego stworzenia, takiego stworu, żaden mężczyzna nie weźmie za żonę? Naiwny człowieku! Czyż inam tak długo odkrywać arkany mej wiedzy przed twoją żoną, aż i ona stanie się „fatalnością“ twego małżeńskiego pożycia ?