Długie, czarne włosy przeplatały się z ciemnością i ginęły w niej. Szata powiewająca na wietrze zakłócała niezmąconą ciszę lasu. Rubinowe oczy, czerwieńsze nawet niż u samej Liny Inverse wpatrywały się w Amelię. Zupełnie jak krew. Niby ciepłe, ale jednak zawierające w sobie jakąś grozę i chłód. Wysoka, szczupła postać, rozsiewająca wokół potężną aurę.
- Kh..kim jesteś? - wykrztusiła w końcu przerażona Amelia, przyglądając się nadal tajemniczej postaci.
- Jestem twoim zbawieniem. - odrzekł z uśmiechem na twarzy - Zwą mnie Kazuki.
- Kazuki? - Amelia nie zdążyła zapytać już o nic więcej, widziała jak w tym samym momencie mężczyzna nachylił się w jej kierunku. Poczuła lekkie dotknięcie po czym straciła przytomność.
***
Amelia czuła się okropnie. Przez chwilę miała nawet wrażenie, że boli ją więcej części ciała niż w ogóle posiadała. Spróbowała otworzyć oczy jednak zaraz tego pożałowała, światło było zbyt jasne. Co się z nią stało? Spróbowała się ruszyć, ale coś krępowało jej ruchy. Ktoś trzymał ją w ramionach, niósł. Kto? Ponownie spróbowała otworzyć oczy, tym razem wolniej. Po chwili oczy przyzwyczaiły się do światła rzuconego przez zaklęcie. Otworzyła je szerzej i spojrzała w kierunku trzymającej ją osoby. Od razu poznała tę osobę...
- Panie Zelgadis? - zapytała cicho. Zelgadis był naprawdę zdenerwowany i... przestraszony?
- Amelia! - wykrzyknął, a na jego twarzy dało się dostrzec zarys ulgi - Nawet nie wiesz jak się cieszę! - powiedział już spokojniej i mocniej przytulił ją do siebie.
Amelia była trochę zmieszana jego zachowaniem. Czy to naprawdę był jej Zelgadis? Ten Zelgadis, który nigdy nie okazywał względem niej żadnych uczuć? Ten, który nigdy nie widział w niej nic wyjątkowego? Nie przypominam sobie nawet by kiedykolwiek cieszył się na jej widok... Nie, to musi być jakiś sen - pomyślała zamykając oczy.
- Co się stało? - zapytała w końcu i zarumieniła się lekko czując silne ramiona wokół siebie.
- To ciebie chciałem o to zapytać. - odpowiedział ze zmartwioną miną - Powiedziałaś, że idziesz nazbierać drewna, ale długo nie wracałaś. Zacząłem się niepokoić o ciebie, a wtedy usłyszałem twój krzyk. Zerwałem się natychmiast i pobiegłem w jego kierunku. Wtedy zobaczyłem ciebie i tego faceta... - wskazał palcem na kogoś za sobą - który nachylał się nad tobą. Chciałbym wiedzieć, co się stało?
- Szanowny panie, nie sądzę aby księżniczka pamiętała, co się wydarzyło - Amelia spojrzała na niego i zbladła - kiedy ją znalazłem była zupełnie przerażona, mogła przeżyć szok - powiedział z ciepłym, zmartwionym uśmiechem czarnowłosy - Może ja wyjaśnię? - Zelgadis niepewnie przytaknął - Więc, tak jak mówiłem. Podróżuje tędy, miałem niedaleko swój obóz i nagle usłyszałem z lasu krzyk. Postanowiłem sprawdzić czy coś się nie stało. Chwilę później odnalazłem księżniczkę. Od razu ją poznałem, ponieważ kiedyś mieszkałem w jej mieście. Postanowiłem pomóc, ale gdy się do niej nachyliłem ona straciła przytomność. Resztę pan już zna...
- Amelio? - zapytał Zelgadis i oczekiwał na potwierdzenie słów nieznajomego.
- Jaa...nie pamiętam - powiedziała wreszcie ze skwaszoną miną.
Amelia naprawdę starała się sobie przypomnieć, ale... nie mogła. Pamiętała, że biegła przed siebie i bała się czegoś. Później wpadła na kogoś... tak to chyba nawet był ten mężczyzna. Zdaje się, że mówił coś o zbawieniu? I zaraz, zaraz, jak on miał na imię? Kazuri? Kamachi?
- Kazuki - Zelgadis spojrzał na niego pytająco - Mam na imię Kazuki - powiedział z uśmiechem - Zapomniałem się wcześniej przedstawić przez to całe zamieszanie.
Tak to był Kazuki! Ale ten mężczyzna wcale nie wyglądał groźnie, a przecież ona bała się czegoś w lesie. On, nawet wręcz przeciwnie, był taki urzekający... Nie mógłby zrobić jej nic złego, ale jednak wszystko ją bolało, dlaczego?
Po kilkuminutowej wędrówce dotarli do obozu. Lina i Gourry smacznie spali, niczego nieświadomi. Zelgadis położył Amelię na swojej pelerynie po czym obudził śpiącą dwójkę.
- Hej, hej Zel zwariowałeś! - wykrzykiwała wyrwana ze snu Lina - Jest środek nocy! Zabieraj te łapy chyba, że chcesz oberwać!
- Coo jeest? - ziewnął Gourry.
- Mamy gościa - odpowiedział Zelgadis, po czym wyjaśnił dwójce całą sytuacje swoim zwykłym, beznamiętnym tonem.
- To co z nim robimy? Coś mi się wydaje, że kręci - powiedziała Lina.
- Możliwe, ale nie mamy na to żadnego dowodu. Amelia nic nie pamięta, może faktycznie chciał jej tylko pomóc? Tylko dlaczego wygląda jak po ciężkiej bitwie? - zamyślił się Zelgadis.
- Zel nie ma co się martwić, przecież nie musimy zabierać go ze sobą w dalszą drogę - ruda uśmiechnęła się pocieszająco. Wiedziała, że Zel martwi się o Amelię mimo, że skrywał to przed wszystkimi.
- Myślę, że mogę wam pomóc - nagły głos przerwał rozmowę. To był Kazuki, a koło niego stał Gourry - ten miły młodzieniec wyjawił mi cel waszej podróży i myślę, że wiem jak wam pomóc...