HORYZONTY POLONISTYKI
■ ROMUALD JAKUB WEKSLER-WASZKINEL
Nie znam dokładnej daty swoich urodzin. W dowodzie tożsamości mam wpisany dzień 28 lutego 1943 r., ale widziałem własną metrykę z zupełnie inną datą. Prawie niczego nie pamiętam ani z lat wojny, ani bezpośrednio po jej zakończeniu, ani z transportu ze Starych Święcan, koło Wilna, gdzie się urodziłem, do powojennej Polski, na tzw. Ziemie Odzyskane.
A.
Bardzo dobrze pamiętam ulicę i jednorodzinny dom, w którym mieszkałem z rodzicami, w Pasłęku - wówczas powiatowym mieście województwa olsztyńskiego - i pamiętam również małego chłopca: jąkającego się, padającego z lękiem na ziemię na widok samolotu, uciekającego przed psem, kogutem, a nawet przed myszą. Bezpieczny czułem się tylko w obecności swoich rodziców, do których - co również było przyczyną wielu zmartwień, a nawet łez — wcale nie byłem podobny.
Pewnego letniego wieczoru - nie chodziłem jeszcze do szkoły, a więc mogło to być w roku 1947 lub 1948 - wracając do swego domu, usłyszałem: Zydek, Zydek, żydowski bajstruk! Obejrzałem się. Po drugiej stronie ulicy stało dwóch mężczyzn, którzy, widząc moją reakcję na ich krzyki, wybuchnęli śmiechem. Nie miałem wątpliwości, że mnie przezywali. Drżący z przerażenia, spocony i śmierdzący - w zdenerwowaniu często nie potrafiłem opanować fizjologii — usiłowałem wyjąkać matce, co mnie spotkało. Dopytywałem się: co znaczy Zydek?, dlaczego przezywają mnie bajstruk, przecież mam tatusia i mamusię? Matka przytuliła mnie, pytała, czy znam tych, co przezywali, a po chwili milczenia, zamiast odpowiedzi na moje pytania, usłyszałem: mądrzy i dobrzy ludzie nigdy tak na ciebie nie powiedzą. Głupich -w ogóle nie trzeba słuchać.
Ale co miałem robić, jak się zachować, co odpowiedzieć, gdy pytano: do kogo ty właściwie jesteś podobny? Złościłem się i płakałem, bo nie byłem podobny ani do ojca, ani do matki; z bliższej i dalszej rodziny nikt do mnie nie był podobny.
Od dzieci, z którymi się bawiłem, oraz na lekcjach religii słyszałem o Żydach, że: ukrzyżowali Pana Jezusa. Słyszałem o nich również niejednokrotnie w Kościele, że: perfidni, chytrzy, podstępni. Bałem się Żydów. W Pasłęku, w którym skończyłem szkołę podstawową i średnią, nigdy Żyda nie spotkałem, ale przezwisko „Żydek” trafiało we mnie niejednokrotnie. Bardzo bolało.
Miałem chyba lat 11, gdy wykrzyczałem ów ból przed matką. Siedziała koło pieca i coś szyła czy cerowała; ja stałem przed lustrem i czesałem gęste wówczas, kręcące się czarne włosy. I nagle dostrzegłem w swojej twarzy podobieństwo do twarzy ojca.
* Niniejszy tekst jest przedrukowaną wypowiedzią Autora zamieszczoną w: „Charaktery” 2005, nr 2.
6
polonistyka