JA WIDZĘ TO TAK
zachowania. W 1949 roku lekarze nie mieli pojęcia o autyzmie, ale moja matka nie godziła się ze stwierdzeniem, że w żaden sposób nie można mi pomóc. Była zdeterminowana i rozumiała, że najgorsze, co mogłaby zrobić, to pozwolić mi dalej egzystować w takim stanie. Sama znalazła mi dobrych nauczycieli. To byli specjaliści. I choć pracowali w tamtych czasach, byli równie dobrzy jak dzisiejsi eksperci w dziedzinie autyzmu. Przez trzy godziny w tygodniu miałam terapię logopedyczną. Utalentowana logopedka prowadziła ze mną ćwiczenia w stylu stosowanej analiz)'' zachowania (rozbijanie umiejętności na małe komponenty, nauczanie każdego komponentu oddzielnie, ćwiczenia polegające na wielokrotnych powtórkach) i bardzo wyraźnie wymawiała spółgłoski twarde, tak żebym je słyszała. W przedszkolu, w którym prowadzono terapię logopedyczną, chodziłam też na ściśle ustrukturalizowane zajęcia z pięciorgiem lub sześciorgiem innych dzieci, które nie miaty autyzmu. Niektóre z nich cierpiały na zespół Downa. Zajęcia te trwały około ośmiu godzin tygodniowo. Kolejnym niezmiernie ważnym elementem mojej wczesnej terapii była niania. Przez 20 godzin w tygodniu angażowała mnie nieustannie w rozmaite zajęcia, na przykład grałyśmy z nią i moją siostrą w gry, w których każdy uczestnik musi czekać na swoją kolej. Niania odegrała wielką rolę w nabywaniu przeze mnie wczesnych umiejętności społecznych, choć wtedy nie nazywano tego w tak formalny sposób. Jeśli chodzi o zabawę, podtrzymywała moje zaangażowanie i organizowała nam takie zajęcia, że niemal każde wymagało czekania na swoją kolej. Uczyła mnie też właściwego zachowania w stosunku do innych. Zimą wychodziłyśmy na dwór i bawiłyśmy się na śniegu. Niania przynosiła sanki i razem z siostrą na zmianę zjeżdżałyśmy z górki. Latem na zmianę huśtałyśmy się na huśtawce. Uczono nas także siedzenia przy stole i odpowiedniego zachowania w' trakcie posiłku. Okazje do nabywania i doskonalenia nowych umiejętności były wplatane w codzienne sytuacje. Kiedy skończyłam pięć lat, grałyśmy często w gry planszowe, na przykład w chińczyka i warcaby. Aktywnie wspierano moje zainteresowania sztuką i wytwarzaniem rzeczy, wykonywałam wiele prac plastycznych. Przez większość dnia byłam zmuszona dostroić swój mózg i włączać się w otaczający świat. Matka zdawała sobie jednak sprawę z tego, że moje zachowania służą pewnemu celowi, a ich
40