XXXIV
OPISIE V I K Tl l MAIKRÓW
Gdy tak przyjęła Wesele krytyka bieżąca, nie obeszło się bez I nieporozumień i nawet konfliktów w środowisku. Podobno obu-1 przyj się na ujęcie postaci Hennana-Branickiego Stanisław Tarnów- I ski. czołowa osobistość wśród krakowskich konserwatystów, oże-1 mony z Branicka właśnie; podobno demonstracyjnie opuścił teatr * podczas II aktu. Ale świadectwa są w tej kwestii sprzeczne. Włodzimierz Tetmajer zrazu czuł się dotknięty, póki polegał na krążą-1 cych opiniach, a sam na premierze nie był. Ujrzawszy sztukę na jed- I nym z następnych przedstawień, przeżył wstrząs, pod którego bezpośrednim impulsem skreślił do autora Wesela list, w którym przy-1 znawał mu wyjątkową zasługę:
Jak Archanioł zatknął Pan chorągiew z napisanym na niej hasłem miłości Ojczyzny i wielkiej, nieśmiertelnej sztuki [...J dla nas, dla Polski, dla ; artystów, jest teraz gwiazdą ta chorągiew pańska. Żywię dla Pana najwyższą , cześć, a w sercu goreje mi dla Pana najgorętsza miłość. Gdy piszę, do oczu l tłoczą mi się łzy, aż mi wstyd ludzi, co na mnie patrzą. Król-Duch zacnie- j szkał w Panu. Niech Bóg i Matka Boska, i Król-Duch Polski strzegą Para od wszystkiego złego i pomogą Panu więcej jeszcze i długo jeszcze tworzyć ‘
Inaczej niż „Gospodarz”, Lucjan Rydel doznał wrażenia przykrego i odtąd ochłodziły się jego stosunki przyjazne z Wyspiańskim. Na szlachetny gest zdobył się natomiast „Poeta”-Kazimicrz Tetmajer. Po paru miesiącach ogłosił w «Tygodniku Ilustrowanym* (od numeru 43 z dn. 26 października 1901 r.) obszerne studium, drukowane w kilku kolejnych numerach tygodnika, pt. Wielki poeta. Wielbiony przez czytelników „poeta naczelny” modernizmu skłaniał teraz głowę przed twórcą Wesela:
Ten uderzył w skałę i zdrój trysnął, nagły, pierwotny, czysty, podobny jaki trysnął Mickiewiczowi w Dziadach, jaki trysnął Słowackiemu w .V -w€j Dejamrze lub Królu Duchu, Krasińskiemu w Nieboskiej i Irydionie (•■•l Jest w Weselu poezja, jakiej dawno u nas nic widziano —- konkludował
: L. Kotarbińska, Wokół teatru. Moje wspomnienia. Warszawa 1930, s. 201—202.
W tym zwięzłym przeglądzie bezpośrednich reakcji na pierwsze przedstawienie Wesela z wiosny 1901 r. nie można pominąć stanowisk negatywnych ujawnianych w publikacjach krytycznych. Zaznaczone tu niechętne przyjęcie sztuki przez Stanisława Tarnowskiego znajdzie swój wyraz nieco później w próbie parodii poetyki i stylu Wyspiańskiego w postaci utworu satyrycznego pi. Csyicnrc Słowackiego (z podtytułem: Realistyczne-fantastyczny, satyryczno--symboliczny, dżwiękowo-kolorystyczny, maimurowo-eteryczny, pa-stelowo-monumentalny, miniaturowo-kolosalny, humorystyczna--tragiczny, opisowo-dramatyczny, śliczny poemat modernistyczny\ wydanego w 1903 roku; okazję do tego podsunie dopiero Wyzwolenie, ale na genezę złożyło się niewątpliwie również wcześniejsze podrażnienie Weselem.
Najważniejsza wszakże pośród — nielicznych — negatywnych krytyk ze strony wybitnych publicystów była recenzja W. Spaso-wicza, ogłoszona w wydawanym przezeń petersburskim -Kraju*. Spasowicz stwierdzał, że Wesela nie zna ze sceny. Czytał recenzje — i przeczytał utwór w edycji książkowej. Konfrontacja tekstu z już rozgłośną famą o rewelacyjnym przedstawieniu kazała mu przyznać Wyspiańskiemu niezwykły talent, ale nie przekonała o szczególnym znaczeniu dramatu. Szafując hojnie komplementami pod adresem autora, Spasowicz jednocześnie niejako „rozbrajał” sam utwór z ładunku ideowo-politycznego i równał go z jakąś komedią obyczajową. Dla charakterystyki tego chyba zamierzonego „rozbrajania” Wesela przez naiwnie powierzchowne jego streszczanie, przez ślizganie się po samej powierzchni, można przytoczyć sąd o akcie drugim:
„W drugim akcie, poświęconym hecy chichów, okazuje się, że ta heca jest niedorzecznością, bo żadnego celu nie miała i do niczego nie prowadzi**, a jeszcze bardziej paradoksalnie orzeka publicysta o tak pełnym napięcia i tragiczności akcie końcowym:
Z tych uchybień i nieporozumień wywiązuje się poczesne tmbrvgtio9 wodewilowa farsa, przeprowadzona z wielką werwą i mistrzostwem, trwa-
3*