Wywiad
z prof. Janem Pręgowskim
Jan Pręgowski: To pytanie nie jest nowe i nie jest zasadne. Bo to od rysunku i malarstwa wszystko w sztukach plastycznych się zaczęto. Najprostszą metodą zanotowania tego. co się przeżyto i zobaczyło, jest pozostawienie po tym widzialnego śladu. Nie ma znaczenia: czy patykiem na piasku, ołówkiem, kredką na papierze, czy kilkoma lub wieloma plamami koloru na kartonie lub płótnie. Są to narzędzia, którymi dokonuje się zapisu naszych twórczych wzniosłości. Nowe media wykorzystują nowe narzędzia. Jak wiadomo, komputer jest tyle wart, ile wart jest jego operator, lecz jeżeli operator jest wrażliwy, to nie musi trzymać w ręku pędzla, bo zostawi twórczy ślad swojej pracy. U naszych studentów chcemy przede wszystkim rozbudzić wrażliwość i wyrobić smak plastyczny, ażeby ślad ich twórczych zmagań miał wysoki poziom artystyczny.
Wciąż buduje się nowe kina mające po kilka lub kilkanaście sal. bo takich wrażeń, jakie przeżyje się w ciemnej sali kinowej, z dobrym obrazem i dźwiękiem i niejako sam na sam z tym. co dzieje się na ekranie, nic nie zastąpi.
Obraz Muncha ostatnio sprzedano za 120 min dolarów, czyli malarstwo wciąż jest na topie. W Zakładzie Malarstwa, podobnie jak w wielu innych na WSP, znalazłem odwołania do tradycji sięgającej Uniwersytetu Wileńskiego. Czy te tradycje jeszcze funkcjonują w toruńskim malarstwie?
Ta tradycja tkwi w nas, jako sukcesja po tych, którzy byli przed nami i którzy nas uczyli. Gdy w roku 1945 powstawał Uniwersytet Mikołaja Kopernika, nasz wydział (formalnie zarejestrowany w styczniu 1946 r.) zakładała właśnie część kadry wileńskiego uniwersytetu. Ta kadra - Jerzy Hoppen, Tymon Niesiołowski, Bronisław Jamontt i inni - przeniosła do nas tradycje Uniwersytetu Stefana Batorego. Bo tam, na USB powstał wydział kształcący pedagogów artystów, czyli twórców z przygotowaniem humanistycznym, mogących przekazywać adeptom sztuki szerszą wiedzę niż tylko tajniki technik malarskich. Wystarczyło sięgnąć do idei uniwersytetu jako jednostki nauczającej i po dostępne na uniwersytecie takie dziedziny nauki, jak filozofia, historia, historia sztuki, estetyka, pedagogika.
Pana słowa wywołują moje kolejne pytanie. Do 1997 roku toruńskie „sztuki” funkcjonowały jako tzw. „art-ped”, czyli kierunek artystyczno-pedagogiczny. Mówiono wręcz, że to takie nie całkiem prawdziwe sztuki, bo kształcą właściwie nauczycieli. Patrząc z perspektywy czasu, czy to było dobre rozwiązanie, czy nie?
W epoce powojennej musiało powstać wiele nowych szkół -- podstawowych, średnich, zawodowych. Brakowało nauczycieli. Na Wydziale Sztuk Pięknych zrodziła się idea kształcenia peda-gogiczno-artystycznego. Ówcześni absolwenci przygotowywani byli do nauczania w szkołach podstawowych i średnich w zakresie ogólnie pojętego wychowania plastycznego. Do programów
.i*