Kierkegaard, 'Dzienni^ uwodzićiela
cjonalnie w swoje działania. Jego motywacja nie jest jednak natury po prostu uczuciowej (miłosnej): pragnie jak najdłużej móc przedłużać przyjemność rozbudzania w dziewczynie uczucia i przeżywania satysfakcji z tym związanej; przyjemności stopniowego opanowywania jej umysłu i serca tak, by z własnej woli zdecydowała się całkowicie stać jego własnością. Johannes nie wzdraga się przed żadnym sposobem dopięcia celu: zaprzyjaźnia się z adoratorem Kordelii, Edwardem, po to, by doprowadzić do ich zaręczyn, a następnie, korzystając z „rozbudzenia uczuciowego” dziewczyny, by zająć jego miejsce. Kolejno doprowadza do zerwania zaręczyn przez Kordelię z nim samym, Johannesem, a ostatecznie - do spędzenia z nią nocy - pierwszej i ostatniej. Gdyż, jak stwierdza, brak oporu i przeszkód niweczy miłość, która nie znosi status quo.
Całkowicie pomijając i motywacje Kierkegaarda, i ewentualną interpretację psychologiczną, filozoficzną czy biograficzną tego tekstu, warto zwrócić uwagę na parę jego cech szczególnych. W pewnym sensie można uznać, że mamy tu do czynienia z jakąś analogią Kierkegaardowej (czy raczej Johannesowej!) wizji miłości - z wizją romantyczną. W obydwu bowiem bezwzględnym wymogiem jest dążenie, nie zaś spełnienie. Pogarda dla małżeństwa, a nawet jakichkolwiek więzów, które miałyby niewolić partnerów, jest paradoksalnie podobna. Paradoksalnie, gdyż, o ile u romantyków jej uzasadnienie miało charakter idealistyczny (wrócimy do tego), o tyle u Kierkegaarda - wyłącznie wyrozumowany, czy raczej, rzec można, utylitarny. To, co Johannes określa mianem miłości, to pobudzenie emocjonalno-ambicjonalne, w istocie nakierowane wyłącznie na niego samego: zaprzeczenie miłości, która brałaby pod uwagę dobro osoby kochanej, czy po prostu - ją samą. Przyznać trzeba, że ta cecha, choć niewynikająca z postawy analogicznej do Johannesowej, właściwa jest innym kochankom romantycznym. To ich przeżywanie jest ważne, nie tej (czy tego), kto jest jego przedmiotem. Inne podobieństwo polega na platonicznym, choć nie pozbawionym cielesności i erotyki (zwłaszcza u Kierkegaarda licznie występują opisy o takim charakterze) stosunku kochanków.
Jest jednak także pewna, zasadnicza, różnica, i to ona właśnie stanowi o tym, że Dziennik uwodziciela nie mógłby stać się „książką zbójecką” podobnie jak - z nieco innych powodów - nie stał się nią
115