ale łatwiej go dłużej przetrzymać, ponieważ jego włókno mięsne jest mało dostępne na ataki bakcyli, wywołujących gnicie i psucie się tegoż włókna.
Ale i jeden i drug sposób miał tę słabą stronę, że w konsekwencji podrażał produkt i opóźniał jego wysyłkę na miejsce przeznaczenia. By temu zapobiec, zastosowano w ostatnich czasach magazynowanie śledzi w lodzie. W danym wypadku niepotrzebne jest czyszczenie ryby, ani solenie jej, ponieważ śledź prosto z sieci wędruje do magazynu z lodem, który jest już urządzony na statku rybackim, jeśli połów odbywa się zdała od wybrzeża, albo w najbliższym porcie, jeśli statek codziennie tam zawija i oddaje swoje zapasy złowionej ryby. Prawda, że urządzenie takich magazynów jest dosyć kosztowne, jednakże kalkulacja w danym wypadku zawsze przechyli się na korzyść magazynów, gdy się zważy, że przy czyszczeniu i soleniu śledzi potrzebne są całe zastępy pracowników i że praca ta, jako niezmechanizowana. niejednokrotnie wykazuje pewne braki i niedokładności, których skutkiem będzie lepsza lub gorsza jakość towaru. A największa korzyść z magazynowania śledzia w lodzie, to ta, że ryba nic a nic nie traci na swej sma-kowitości i zupełnie się nie psuje.
To wszystko, co powyżej wspomniano, stanowi jakby czynność przedwstępną, przygotowawczą, po której następuje u-kładanie ryby w beczki, czy w wagony lodownie i wysyłanie jej na rynki zbytu. Wspomnieć jeszcze wypada, że w portach, do których statki rybackie dowożą złowione śledzie, istnieją wielkie obszary, przeznaczone wyłącznie dla przemysłu śledziowego; istnieją całe organizacje, stojące na usługach tego przemysu rozporządzające wielkiemi środkami finan-sowemi i wielkiemi zastępami pracowników. W zakres prac tych organizacyj wchodzi wszystko to, co dotyczy przetworzenia złowionego i dostarczonego przez rybaka śledzia w towar. A kiedy śledź staje się towarem? Naturalnie nie wtedy, gdy tkwi w sieci, ciągnionej przez statek rybacki, ani wtedy, gdy znajduje się już na statku, ani nawet wtedy, gdy statek zawija już do portu; wartość towaru uzyskuje dopiero wtedy, gdy staje się przedmiotem handlu, a dzieje się to dopiero dzięki wspomnianym wyżej organizacjom lub przedsiębiorstwom handlowym. One przeprowadzają opisane poprzednio operacje, to jest czyszczenie śledzia. solenie go, ewentualnie magazynowanie w lodzie, one segregują rybę na gatunki i rodzaje, one ładują ją w beczki i wagony-chłodnie i rozsyłają we wszystkich kierunkach. Praca to olbrzymia. wymagająca znacznej sprawności i znacznych kapitałów, tembardziej, że zadania organizacyj handlowych nie zaczynają się dopiero w chwili, gdy śledź znajdzie się na lądzie.
Połowy śledzi, jako takie, i związane z tern zajęcia rybaków są same w sobie przedsiębiorstwem mało intratnem, a mogłyby przynosić nawet straty, jak to działo się w owych czasach gdy producent, t. j. rybak i odbiorca stali naprzeciw siebie na zwykłych prawach kupieckch, t. zn. jeden chciał jaknajdrożej sprzedać, drugi jaknajtaniej kupić. Wystarczyło jakieś niepożądane zjawisko, by jednego lub drugiego doprowadzić do ruiny. Słabszym najczęściej okazywał się rybak i on też płacił koszty przegranej.
Stan taki niepożądany był jednak i dla kupca; dlatego dosyć rychło związały się te dwa czynniki ze sobą, przyjęły na siebie zobowiązania i podzielono role, tak, że kupiec zajął się nietylko zbytem dostarczonej przez rybaka ryby, ale także, dostarczeniem potrzebnych do łowienia przyborów, sieci i t. p.
Dalszym etapem na tej drodze było zjawisko. że czynnik handlowy zyskał przewagę nad rybakiem, który stał się z czasem jakby naimitą kupca i zobowiązany był według wskazówek dostarczyć żądane ilości śledzi.
Zmiana ta przyniosła jednak jednej i drugiej stronie niezmierne korzyści. Rybak przestał się zajmować rozprzedażą owoców swej pracy i mógł tern więcej oddać się swemu właściwemu zawodowi, a kupiec, mając pewność, że towar regularnie i w oznaczonej w przybliżeniu ilości otrzyma, mógł się zająć krzystnym jego zbytem. Z tern związała się dalsza konieczność przejęcia przez kupca nadzoru i organizacji wszystkich czynności dalszych. które służą do zamiany złowionego śledzą w towar, pożądany na rynku. Dla przykładu, j?k korzystną okazała się ta organizacja, o której wyżej była mowa. wspomnieć wystarczy o samej tylko sprzedaży złowionej ryby. Pierwotnie statek rybycki, napełniony towarem, zawijał do portu i kapitan jego. sam, czy przez swych zastępców, szukał kupca, względnie zajmował się zbytem tego, co miak na pokładzie. Wysokość zysków zależała od tak różnorodnych okoliczności, że przyjąć wypada, iż były one albo niewielkie. albo najczęściej żadne.
Dzisiaj jest takie zjawisko wykluczone; kupiec, który towar od kapitana statku odebrał, lepiej się orjentuie w koniunkturach rynku i zawsze zbędzie towar korzystniej i z większym zyskiem. Zresztą dla regulacji cen istnieją w miastach portowych, w których odbywają się większe przetargi na ryby, hale licytacyjne, zaopatrzone we wszelkie instalacje i magazyny do przechowania towaru, gdyby się okazało, że w dniu, w którym go na targ dostarczono, nie mógł być korzystnie sprzedany.
W tym stanie rzeczy podaż może być zawsze regulowana popytem i rzadziej mogą się zdarzać wypadki, by dostawca musiał zbyć towar za wszelką cenę.
Odbiorcami towaru są wielkie przetwórnie, t. zw. fabryki konserw rybnych, jakoteż przedsiębiorstwa handlowe, mieszczące się w głębi kraju, których zadaniem jest dostarczenie konsumentowi śledzia w stanie nieprzerobionym, jakby się wyrazić można, w stanie naturalnym.
Na zakończenie wspomnieć jeszcze wypada, że w latach ostatnich następuje przemiana metod przyrządzania ryby do transportu o tyle, że zarzuca się coraz więcej czyszczenie i solenie śledzia, a przechodzi się na magazynowanie go w lodzie, o czem zresztą już poprzednio było wspomniane. Tutaj chodzi o zwrócenie uwagi, że w krajach zachodnich śledź taki zyskuje sobie coraz więcej uznania, a dzieje się to dlatego, że jest on z jednej strony tańszy, a z drugiej strony lepszy i smaczniejszy w spożyciu.
W Polsce, przyzwyczajonej od dawna do śledzia solonego, który był przeważnie produktem norweskim, gdzie i połów i dalsze manipulacje dokonywane są przeważnie sposobem domowym. — śledź nowej produkcji nie cieszy się popytem, nie jest jeszcze dostatecznie na rynek wprowadzony. Żywić jednak można nadzieję. że gdyby jakieś przedsiębiorstwo zaryzykowało wprowadzenie tego śledzia na nasze rynki, trud jego opłaciłby się sowicie, tembardziej, że kupcy niemieccy, którzy przedewszystkiem uwzględniają w swoich kalkulacjach pojemność rynku polskiego, a jak niejednokrotnie podkreślono, pojemność ta jest wielka, — przeszli już na produkcję śledzia mrożonego. — jakby nowy produkt nazwać należało, — i rokują sobie z tego faktu wielkie zyski. Dobrzeby zatem było, gdyby to ważne źródło dochodu społecznego, i jednostkowego zarazem, przeszło w ręce nasze, bo chociaż nam daleko do tego, byśmy całe zapotrzebowanie Polski zaspokoili własną pracą i własną wytwórczością, ale pierwszy krok na lej drodze byłby niezwykle pożądany.
FRANCISZEK FLAK
Polskie wybrzeże. Puck od strony morza.
8