BIBLIOLOGIA WOBEC POLSKIEGO RYNKU KSIĄŻKI 57
Głośno też o e-books, o elektronicznych urządzeniach do czytania, które (to charakterystyczny wymóg) mają fizycznie choć trochę przypominać kodeks. Redakcja „Notesu Wydawniczego” na 18. Krajowych Targach Książki w Warszawie (6-9 grudnia 2007 r.) prezentowała kolejny numer swego miesięcznika na czytniku iLiad, promując go także w formie ulotki. Oto jej fragment:
„Chcesz na wakacjach przeczytać kilka książek? - nie musisz już płacić za nadbagaż! (...) jedziesz na drugi koniec świata? Samolotem, pociągiem, na wielbłądzie? - Twoja biblioteka pojedzie z Tobą! Planujesz ekstremalną wyprawę górską, zdobywasz mapy i przewodniki? -już nie ograniczy Cię ilość miejsca w plecaku!” (Razem..., 2007).
Zmienia się więc (a raczej urozmaica) charakter produktu, charakter oferty, nie mówiąc już o sposobach dystrybucji, by tylko wspomnieć karierę księgarń (?) internetowych: Amazonu, a u nas Merlina czy Empiku.pl30. Ewoluuje cały rynek książki, czego bibliologia nie może nie zauważyć, choć w tym przeglądzie problematykę nowych mediów świadomie zmarginalizowałem. Po prostu emocjonalnie i merytorycznie bliższa mi jest publikacja w kształcie tradycyjnym. A nowe formy - choć, przynajmniej w sferze idei (a coraz bardziej też i praktyki, owocującej permanentnie doskonalonymi urządzeniami) już nie takie z nich „nowinki” - mimo wszystko funkcjonują zbyt krótko, by nagromadziły się w tej sferze równie wielkie zaległości badawcze, jak w dziedzinie rynku książki „papierowej”, pozostającej zasadniczym tematem tego tekstu.
PONAD OSTRYMI CEZURAMI
Zmierzając ku zakończeniu, zapytać można, dlaczego właściwie łączyć w całość tak odmienne kwestie, jak rynek książki w PRL i w Polsce po 1989 r. Przecież różnią się zasadniczo m.in. dominującą formą własności, konkurencyjnością, uwarunkowaniami ustrojowymi, prawnymi, politycznymi. Z drugiej strony jednak np. S. Siekierski przestrzega przed łatwą akceptacją tezy o wyjątkowości sytuacji książki współczesnej (Siekierski, 2006, s. 15). A ową przestrogę zdają się uzasadniać przywołane przez autora spostrzeżenia dotyczące także zjawisk z innych epok. Nie lekceważąc zatem ogromu zmian, jakie zaszły na rynku już po upadku PRL (nie lekceważy ich przecież S. Siekierski), zauważę, że możliwości rozstrzygania dylematów choćby tego rodzaju, jak powyższy (wyjątkowość czy typowość?), daje spojrzenie ponad ostrymi cezurami dotyczącymi polityki, gospodarki czy kultury. Poszukiwanie ciągłości - mijającej te słupy milowe historii - przynosi w badaniach nad książką niekiedy bardzo ciekawe rezultaty, by tylko wspomnieć prace Janusza Dunina (1982, 1998) i ponownie S. Siekierskiego (2000), J. Kosteckiego (1992), a także, tym razem ze względu na błyskotliwe nawiązania do problematyki pozornie odległej od spraw bibliotek (a nieraz i książki w ogóle), teksty J. Kołodziejskiej (1996).
Nie kwestionuję, rzecz jasna, wartości prac ograniczonych do jednej z epok, a nawet tylko do pewnego jej fragmentu, bo takie rozumowanie mogłoby prowadzić do absurdu. Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że połączenie w jeden ciąg studiów nad rynkiem książki, uwzględniających i PRL i czas
30 Zob. A. Has-Tokarz, 2006.