ZDARZENIA - KSIĄŻKI - LUDZIE
galne jest tylko z zewnątrz, niejako rykoszetem, właściwie prz3rpad-kiem czyli cudem.” (s. 85).
Problem sztuki sakralnej nie jest w tej książce pozostawiony retoryce.
Sztuce sakralnej właściwie perspektywy wyznaczyła dopiero konfrontacja z abstrakcją naszego wieku, porzucającą znak-symbol, który właściwie tworzy tylko myśl religijna (tęskniąca za wiecznością, ukrywająca swe treści tak bez reszty w romanizmie, w znaku spełniającym najgłębsze role).
Abstrakcja XX w. jest wprawdzie inicjacją tak jak religia, ale inicjacją „dla siebie”, nie dla tego, co niewidzialne, co przerasta „siebie”, co „poza nią” (por. s. 91, 310).
Obserwowany upadek sztuki sakralnej jest odbiciem zaniku myślenia religijnego, odchodzenia od „źródeł” symbolu, co zawsze degraduje kulturę do cywilizacji ustawiającej w zamian... znaki drogowe. Zubożenie świata znaku prowadzi do pomniejszenia życia duchowego. Czyż w pop-arcie, op-arcie albo super-realizmie to zubożenie i pomniejszenie nie jest dowodne?
Sztuka, która jest tworzeniem nie może się zastanawiać nad tym, jak ocalić to uschłe czy obumierające w niej trwanie znaku — może natomiast to zrobić odbiorca: „Wrażliwość współczesnego człowieka ma szanse przeniknąć wymowę sztuki romańskiej, która wyrażała swój wieczny, wykraczający poza rzeczywistość widzialną, abstrakcyjny temat — stwórczą, niematerialną energię.” (s. 63). Szansę posiada dzięki temu, że jest noszącym odwieczne znaczenia człowiekiem, który w swoich rękach ma pozostawioną wolność do ocalenia lub zabicia symbolu.
Posiada ją człowiek mimo to, że pola znaczeń np. sztuki romańskiej mogą się nie pokrywać z tymi, które jest w stanie „zaorać i zasiać”, które może odczytać dzięki posiadanej umiejętności symbolicznego widzenia zdobytego w doświadczeniach z surrealizmem i abstrakcją. Nawet jeśli powstałyby jakieś pomyłki, nieporozumienia, to za cenę tego, co wieczne na przekór temu co doczesne, świeckie, obrócone ku przemijaniu.
Bo tak naprawdę to „usychają” tylko niektóre gałęzie z bujnego drzewa życia.
Wyliczenie wszystkich „kluczy”, którymi posługuje się Frybeso-wa w otwarciu przed czytelnikiem refleksji estetycznej, poszukującej tego, co „nieskończenie bardziej ważne” może na tym miejscu nie jest konieczne, ale chciałabym wskazać jeszcze jeden według mnie nieodzowny warunek, do którego spełnienia doprowadza „pokorne, długie patrzenie” (s. 246).
i
1174