WEKTORY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO
szego półrocza 1944 r. planem wielokierunkowym: z jednej strony wymierzonym w wycofujących się Niemców, a więc konsumującym wieloletnią organizację podziemia i nastawienie emocjonalne narodu, z drugiej manifestującym obecność polskiej władzy na tym terenie, a więc zapewniającym reprezentację rządu RP przebywającego w Londynie, po trzecie zachowującym tzw. „drugi” rzut konspiracji cywilnej, ale również i zbrojnej, a więc wymierzonym w Armię Czerwoną, z zachowaniem statusu okupacyjnego.
Plan ten zawierał jednak jeszcze jeden podstawowy błąd.10
Jak widać z instrukcji NW z dnia 7 lipca 1944 r. plan „Burza” dotyczył całych ziem polskich w granicach sprzed 1939 r., a więc konfrontacja, o którą chodziło, mogła nie być przekonywająca na ziemiach znajdujących się na wschód od linii Curzona. Do wniosku tego kierownictwo krajowe doszło dopiero po realizacji wszystkich faz „Burzy” na Wołyniu i w Wilnie w lipcu 1944 r. Konfrontacja polsko-radziecka, która miała być dokonana na użytek własny rządu RP w Londynie, a przede wszystkim na użytek międzynarodowy, nie mogła odbyć się na ziemiach, których oddania Związkowi Radzieckiemu domagał się Churchill i co akceptował Roosevelt. Instrukcja NW z 7 lipca 1944 r. mówiła wyraźnie o opanowaniu przejściowym „...innego większego centrum”. Inne większe centrum na zachód od linii Curzona, w którym znajdowały się dostateczne siły AK, to była Warszawa. Warszawa, która stanowić miała w tym przypadku węzeł polityczny, ale która równocześnie zawsze przy forsowaniu Wisły stanowiła węzeł militarny.1 2
Decyzja wybuchu powstania w Warszawie została niewątpliwie podjęta w kraju przez krajowych przedstawicieli rządu RP ale bez ostatecznego uzgodnienia samej tej decyzji i terminu jej realizacji z tymże rządem. Rząd RP nie wydał z kolei decyzji o przeprowadzeniu powstania w Warszawie, ale nie zrobił nic, by mu przeciwdziałać. Wręcz przeciwnie — szeregiem instrukcji, wskazań i rozważań
1093
18 Podstawowym błędem planu „Burza”, wydaje się być jego wielowariantowość i brak wewnętrznej konsekwencji, w nawiązaniu do aproksymowanej, przyszłej rzeczywistości.
Rozważając aspekty militarne starcia frontu radziecko-niemiecklego w rejonie i w samej Warszawie aż prosi się o podanie analogii historycznych, które pozwoliłyby Ciechanowskiemu, na szersze i rzetelniejsze skomentowanie, czym byłoby dla ludności i miasta (przy metodach stosowanych przez Niemców) przejście frontu przez Warszawę, gdyby powstania nie było.