WEKTORY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO
r
„Bliższa analiza sowieckich propozycji i polskich kontrpropozycji nasuwa szereg ciekawych spostrzeżeń. Wydaje się, iż pod koniec marca 1944 r. sowieckie naczelne dowództwo było skłonne traktować Armię Krajową jako niezależnego sojusznika w walce z Niemcami i do zawarcia wojskowej konwencji z gen. ,,Borem”-Komorow-skim na następujących warunkach: całkowitego podporządkowania się pod względem operacyjnym rosyjskiemu dowództwu i po drugie, rozwiązania wszystkich polskich oddziałów podziemnych znajdujących się na obszarach zajętych przez Rosjan.”
„Z drugiej strony, nowo powstała PPR na początku 1942 r. była gotowa współpracować z delegaturą Rządu RP w Londynie co pozwoliłoby jej wejść na główny tor narodowego życia politycznego jako przedstawicielce radykalnej lewicy. Apel Bieńkowskiego z dnia 1 lipca 1944 r. wskazuje, że pewni przynajmniej przywódcy PPR do samego powstania próbowali dojść do jakiegoś modus vivendi z londyńskim obozem.
Z perspektywy czasu wydaje się, że władze obozu londyńskiego popełniły zasadniczy błąd. nie godząc się na jakąkolwiek bądź współpracę z komunistami co dałoby przynajmniej tymczasowe
Te punkty węzłowe rozumowania Ciechanowskiego stanowią o atrakcyjności opracowania, jego nowatorstwie i wzbudzają zainteresowanie. Jednakże u podstaw decyzji Armii Krajowej dotyczącej wybuchu powstania (a znaczenie każdego powstania nie zamyka się w ramach jednego pokolenia) nie legły sprawy zachowania substancji żywej ani dóbr kulturalnych i materialnych. Wprowadzając element „tymczasowości” rozwiązań do swego wywodu. Ciechanowski pomija ważną sprawę godności i okoliczności śmierci, eksponując tylko sprawę ilości, niczym zresztą nie umotywowaną.
Ogólne wnioski prezentowane przez Ciechanowskiego na zakończenie dzieła budzić muszą co najmniej zdumienie. Dziwny bowiem to historyk, który podsumowuje swoją analizę, bądź co bądź doniosłego i dalekosiężnego faktu historycznego, rozważaniami spekula-tywnymi zastępczych rozwiązań o charakterze tymczasowym, które uznaje za słuszniejsze i lepsze dla historii Narodu.
Rozumowanie emigracyjnego historyka jest koncepcją nową, choć — jak sam cytuje — ograniczoną słowami prof. E. H. Carra: „Żaden dokument nie może powiedzieć nam więcej niż to, co myślał jego autor, co sądził, że się już stało, co stać się powinno lub stanie się — lub też co chciał, aby inni sądzili o tym, co on myślał”. Dodajmy: o ile jest rzetelnie, kompetentnie i kompleksowo odczytywany. Tak jest i w przypadku powstania warszawskiego, na które historia w przyszłości dopiero wydać może werdykt.
Piotr Stachiewicz
1099