66
tych rozwiązań zamieszczamy tam liczne sugestie interpretacyjne i dydaktyczne, czyli co, jak i dlaczego możemy robić na lekcjach. Tłumaczymy się z naszych pomysłów, nie zapominamy o ani jednym tekście zamieszczonym w książkach do kształcenia kulturowo--literackiego i językowego. Mamy świadomość, żc żaden nauczyciel nie jest w stanic tygodniami przygotowywać się do każdej lekcji, zawsze mieć błyskotliwy, nowy pomysł, codziennie biegać do biblioteki Jagiellońskiej po dodatkowe materiały. Wszystko to, co niezbędne, w naszym rozumieniu, ma mieć „pod ręką” w swoim podręczniku. I nie chodzi o jakieś uniwersalne wytrychy-scenariusze lekcji czy gotowe konspekty, gdyż te nikomu jeszcze nie pomogły, ale za to świetnie prowadzą na skróty do rutyny. Często żartujemy, że tę książkę piszemy właściwie dla siebie, by sobie ułatwić pracę. Jak z naszych sugestii skorzystają inni nauczyciele — i czy w ogóle skorzystają — zależy już od konkretnych ludzi. Na szczęście każdy jest wolnym człowiekiem i wie, co ma robić. Należy tylko pamiętać, że pracujemy z żywymi uczniami, którym „chodzi o życie” i którzy drugi raz do liceum już nie pójdą. I to wszystko.
Jak reaguje Pan na głosy tych nauczycieli, którzy uważają, że to kolejny z serii podręczników przeznaczony wyłącznie dla bardzo inteligentnego odbiorcy?
— Jest to jeden ze stereotypów na temat To lubię!, a ze stereotyparni ciężko się walcz)'. Już teraz jesteśmy świadkami tworzenia się nowego, żc w naszym podręczniku nie ma chronologii i historii literatury. I tę walkę oczywiście podejmiemy. Owszem, nasz podręcznik jest trudny o tyle, że idzie z duchem czasu, żc uczy i wymaga od ucznia i nauczyciela samodzielnej refleksji, a nie przyjmowania na wiarę dogmatycznej wiedzy' do reprodukowania na egzaminach. Ale budujemy go tak, by uczniowi i nauczycielowi pozwolić na samodzielność. Nasza dziedzina nie należy do nauk „twardych”, to nie chemia, gdzie połączenie w pewnych warunkach dwóch pierwiastków zawsze da ten sam związek. Połączenie na polskim dwóch tekstów przynosi za każdym razem inne efekty, zależne od tego kto, kiedy, jak i w’jakim celuje łączy. Ważne, by robić to świadomie i z przekonaniem. W naszej książce nie ma „połączeń” przypadkowych. Gdyby język sztuki był jednoznaczny, jak języ k nauk „twardych”, przestałby być językiem sztuki. A nie chcemy też w pospiesznym kursie historii literatury tłumaczyć go na frazes, ló wszystko, o czym mówię, jest oczywiście bardzo trudne. Budujemy więc w naszy m podręczniku takie układy kontekstualne tekstów o różnym stopniu trudności w odbiorze, by refleksję
0 sprawcach ważnych można było podejmować lub kończyć na różnych poziomach. To oznacza, że książka ta jest przeznaczona dla wszystkich uczniów. Ci „inteligentni” sięgną po prostu głębiej. Ci słabsi zaś muszą dotrzeć na tyle daleko, by szkoła mogła nazywać się jeszcze „średnią”. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji, konkretnych uczniów i nauczycieli. A nauczyciel, a więc specjalista od kształcenia, zna swoich uczniów' i wie, co i kiedy jest dla nich dobre.
Czy może Pan podać jakiś konkretny przykład, jak to wygląda w praktyce?
— O tym właśnie będziemy mówić podczas warsztatów. Posłużymy się przykładem pierwszego rozdziału. Cała książka jest podporządkowana refleksji pod hasłem „tożsamość
1 pamięć”. W pierwszej części stajemy, jak mówi tytuł, Na drodze do samopoznania. Rozważamy kwestię zewnętrznych przejawów tożsamości człowieka jako twórcy i uczestnika kultury. Semantyka stroju i nagości, moda, moda jako metafora kultuiy: barbarzyńcy, którzy chcą się „ubrać”, i odwrotnie: cywilizacja, która chce się „rozebrać”, wrócić do natury — oto z grubsza przebieg rozważań. Teksty' są tak dobrane, by problem z czasem się komplikował, pogłębiał, poszerzał lub przeciwnie, powoli wyjaśniał. Nie ma gotowego scenariusza, dokąd uda