216 FRANCUZ W SYBERYI.
siecznie i żywność. Drzewo opałowe na miejscu daje się darmo, narzędzia z Moskwy przychodzą. A jednak właściciel kopalni nie zawsze świetne robi interesa. Prćcz haraczu 15 procent oddawanego do skarbu , każde pięć wiorst kwadratowych, w których rozpoczynają się poszukiwania, opłacać trzeba państwu kwotą 375 rubli. Prócz tego, robotnicy zręcznie usuwają znaczną część znalezionego złota, aby takową sprzedawać potajemnie Chińczykom. Skądinąd krótkość lata utrudnia roboty, zwłaszcza ku północy, gdzie płókanie piasku nie trwa dłużej nad półczwarta miesiąca, kopanie zaś ziemi jest tern trudniejsze, im głębiej mróz objął ją pod swe panowanie; są zaś okolice, gdzie tylko powierzchnia zmięknie, a łono ziemi pozostaje wiecznie zmrożone i lodowate.
W Werchno UdyńsTcu nasz podróżny uczuł się już na prawdę w Azyi, a mnóstwo spotykanych Chińczyków i chińskich napisów potęgowało to wrażenie. Pędząc dalej ku W schodowi, stanął niebawem naprzeciw miasteczka Czyty, na wysepce utworzonej wodami dopływu Amuru, wielkiej rzeki Ingocly. Nie było sposobu dotarcia do celu, od którego odgradzały go spienione nurty wezbranej rzeki. Most niegdyś długi na pięćset metrów został przerwany, i od kilku lat już uie istnieje wcale. Wprawdzie znalazły się fundusze na potrzebną naprawę, ale z planami wypadało odnieść się do Petersburga. Kiedy po roku nadesłano upoważnienie do rozpoczęcia napraw koniecznych, most uległ był zupełnemu zniszczeniu. Zaczem należało zażądać nowego pozwolenia na odbudowanie go z gruntu. Wyszły odpowiednie podania, ale zanim rezolucya nadejdzie, mostu jak nie ma tak nie ma, i dostać się do miasta niepodobna. „Centralizacya jest zaiste piękną rzeczą, dodaje p. Cotteau? zwłaszcza gdy promienieje na 8200 kilometrów odległości!“
Nie mogąc na razie dostać łódki, nasz podróżny szuka rozrywki w botanicznych wędrówkach i spostrzeżeniach. Strefa ta nazwana ogrodem Syberyi, zasługuje w pełni na to miano. Trudno spotkać gdzieindziej równą kwiatów rozmaitość i liczbę. Ozdoby naszych ogrodów, lilie, astry, maki, sedum różowe, weroniki błękitne, cisną się tu w lubym nieładzie i jaskrawością barw olśniewają. Ale oto wody opadają i niebawem można w bród dotrzeć do nowo powstałego miasteczka. I tu hotelista jest Polakiem, wygnańcem ; nazywa się Majewski i gościnnie podejmuje u siebie prze-