246 Z WYSTAWY PARYSKIEJ.
domków jest wierną reprodukcyą , i pod tym względem interesu-jącą: jak dom perski z czasów Dariusza , według świeżych odkryć pana Dieulafoy, dom grecki według starej płaskorzeźby przechowanej wT Louvrze, dom rzymski według Pompei, z ciekawymi anonsami po ścianach. Ale w całości przebija fantazya, i znać pośpiech z jakim to robiono. Wewnątrz domków, zamiast obiecanych kolek-cyj starożytności owych ludów, są gołe ściany i Arabowie sprzedający cukierki lub fabrykowane starożytności egipskie. W ogóle ta cała historya mieszkań nie zasługuje na rozgłos jaki jej dano. Idąc dalej brzegiem Sekwany, spotykamy galerye za galeryami, poświęcone rolnictwu Francyi i innych krajów. Tu i ówdzie nad rzeką wznoszą się większe pałace z różnemi wystawami: ciekawy pawilon marynarki, ogromny gmach wiktuałów, który zapewnie eon amore w naszych gazetach opisano, pałac hiszpański, biały jak śnieg i strojny w przepyszne kaprysy hiszpańskiego baroku.
Nareszcie dochodzimy do Eksplanady Inwalidów. Tu środkiem ulica, po jednej stronie przedstawiają się kolonie francuskie, po drugiej potęga w7ojskowa, która te obce i odległe plemiona żelazną obręczą z Francyą jednoczy. Strona kolonialna jest niewątpliwie malownicza; Algerya i Tunis wystawiły piękne białe pałacyki z lekkim naokoło podwórza maurytańskim gankiem, z klasyczną fontanną w środku; Annaru, Tonkin, Kochinchina przedstawiają swe pagody, kioski z jedzeniem, teatrzyki; na warcie i za ladą kupiecką widać żółte, pergaminowe twarze; w budynkach mnóstwo kosztowności z pracowitością i drobiazgowością wschodnią wyrabianych; coś w tern chińskiego, coś indyjskiego — zapewnie wpływ obu tych eywilizacyi — ale to wszystko niezgrabne, ponure. Na końcu kilka wsi murzyńskich, tj. kilka placów otoczonych szałasami z bambusów, i kilka czarnych postaci siedzących na piętach i zajętych kuciem żelaza na kamieniu, lub gotowauiem w garnkach. To wszystko razem wygląda, jak powiedziałem, malowniczo, przynajmniej w pewnej odległości, ale wrażenia prawdy to nie czyni. Wydaje się to raczej przedstawieniem teatralnem pod golem niebem. Na budynkach gips świeżo pokostowany lub bronzowany, w twarzach i ruchach tych biednych łudzi nudy zwierzęcia wystawionego w klatce. Ostatecznie, ta głośna wystawa etnograficzna (właściwie tylko wystawa kolonii francuskich) zawiodła moje oczekiwanie. I może za-