D
EPTANIE ZIEMI
W Gardzienicach
.Daliśmy się obezwładnić dynamiką, przejmującą ekspresją, ekstatyczną muzyką, śpiewem i tańcem.’ (.Ifigenia w Aulidzie' Eurypidesa)
W lutym tego roku grupa studentów zafascynowanych antykiem, wspólnie z dr. Dariuszem Słapkiem, uczestniczyła w cyklu przedstawień organizowanych przez Ośrodek Praktyk Teatralnych Gardzienice. Jeden z najbardziej niezwykłych teatrów świata, założony i prowadzony przez Włodzimierza Sta-niewskiego, zaprezentował pracę inspirowaną muzyką i pieśniami antycznej Grecji.
Jesteśmy w sali na kilkadziesiąt osób, oglądamy „Metamorfozy", a ściślej - „Esej teatralny Metamorfozy według Apulejusza”. To pierwszy spektakl, jaki oglądamy tego wieczoru. Ku naszemu zaskoczeniu, na salę wpada gromada wieśniaków. Są nieokrzesani, karykaturalni, brutalni, rozjazgotani. Ale za moment przeistoczą się w grecki chór przyodziany w chlamidy. Dwóch mężczyzn z dwóch przeciwległych stron sali zdąża ku sobie, aby rozpocząć dialog. To Sokrates i Fajdros z „Fajdrosa" Platona. „Sczepiają się” w fundamm-talnej dyskusji o miłości, sczepiają się fizycznie na postumencie doryckiej kolumny. Ich kończyny mieszają się jak argumenty o miłości idealnej i zmysłowej tak, że chór musi ich rozdzielić. Rozpoczyna się śpiew.
Aktorzy doskonale przywołali ducha starożytnej muzyki oraz powrócili do gestu teatru Greków. Napięcie i wieloznaczność ujawnia się nie tylko w każdym scenicznym obrazie - który jest równocześnie choreograficznym układem - ale także w każdej postaci, w grze każdego aktora. Ta wielotonowość przenika całe „Metamorfozy” i nadaje tytułowi dodatkowe znaczenie. Albowiem przedstawienie to jest opowieścią 0 przemianach: ludzi, ich namiętności, a także form zbiorowego istnienia. Wielu mogłoby się zastanowić, czy takie widzenie antyku, jakie ukazali gardzie-niccy aktorzy, jest trafne. Ale przecież trzeba pamiętać, że jest to interpretacja. Nikt nie wie do końca czy tak właśnie wyglądali i tak zachowywali się ludzie tworzący podwaliny naszej kultury.
„Metamorfozy albo złoty osioł” jawią się jako zdarzenie promienne i radosne, a miejscami komiczne. To wszystko co wzniosłe, łączy się z tym co niskie i przyziemne, wynikające z popędów natury. Przenikanie tych dwóch pierwiastków najlepiej ilustruje taniec jednego z bohaterów (Mariusz Gołaj) z grubym drągiem, elementem oczywiście fallicznym. Taniec był wręcz bachiczny, na granicy wyuzdania i bo-skości, a także bluźnierczy, zważywszy na fakt, że ta sama belka w innej scenie będzie sygnalizowała cierpienie krzyża. To widowisko ma bowiem na celu ukazać oba, ostro ścierające się za czasów Apulejusza rodzaje kultu religijnego i pojmowania boskości: pełen ekstazy, symbolizowany głównie przez Bachusa oraz kult chrześcijański - poświęcenia się przez Chrystusa dla odkupienia grzechów ludzkości.
„Metamorfozy” powołane zostały do życia przez Włodzimierza Sta-niewskiego, który czuwał nad ich dramaturgią teatralną oraz przez Macieja Rychłego - kreatora muzyki, który zrekonstruował i opracował greckie pieśni w oparciu o ich fragmenty zachowane na szczątkach antycznych waz, kamieni czy papirusów, uzupełniając brakujące części własnymi nutami. Podobny sposób twórcy spektaklu wykorzystali do odtworzenia tańców starożytności, np. z póz tancerzy utrwalonych na greckich wazach. Ta godna podziwu dbałość o szczegóły, w połączeniu z radością wykonania, dała w efekcie widowisko intensywne i niezwykłe we wszystkich środkach scenicznego wyrazu.
jakże dynamicznym widowisku - zostaliśmy zaproszeni na krótką przerwę. W tym czasie trwała zmiana dekoracji do kolejnej sztuki. Była nią „Elektra” Eurypidesa, esej
teatralny, w którym dużą rolę odegrał specjalny alfabet gestów, opracowany przez zespół, odwołujący się do starożytnej sztuki cheironomii. Kipiąca od skrajnych emocji istota dramatu podporządkowana została ekspresyjnej, jak zwykle, grze aktorskiej, w której szczególnego znaczenia nabrały, jako
9
Wiadomości Uniwersyteckit: czerwiec 2007